Oceniamy ligę: Lech Poznań. Przykra powtórka sprzed roku, rozbudzone nadzieje przed wiosną

PAP/EPA / PAP/Bartosz Jankowski
PAP/EPA / PAP/Bartosz Jankowski

Fatalny start, zmiana trenera i wyraźna zwyżka formy na koniec roku - runda jesienna w Poznaniu była burzliwa, ale piłkarze Lecha dali swoim kibicom spore powody do optymizmu.

Latem trochę bez przekonania zatrzymano w stolicy Wielkopolski Jana Urbana i włodarze Kolejorza szybko uznali, że ten ruch był jednak błędem. Drużyna zaliczyła katastrofalny start i w czterech pierwszych kolejkach Lotto Ekstraklasy wywalczyła zaledwie jeden punkt, zdobywając przy tym jednego gola. Wtedy było już wiadomo, że 54-latek nie uratuje posady.

Urban popracował w stolicy Wielkopolski do końca wakacji, przed odejściem zdążył jeszcze wywalczyć z zespołem dwa ligowe zwycięstwa, a także awans do 1/8 finału Pucharu Polski, lecz musiał ustąpić Nenadowi Bjelicy.

Mieszane uczucia

Podsumowując ostatnie wyczyny Lecha, prezes Karol Klimczak dokonuje wyraźnego podziału. - Rok 2016 miał dwa oblicza. Trzeba na niego spojrzeć z perspektywy grudnia 2015, gdy nastroje były całkiem dobre. Mieliśmy za sobą serię zwycięstw, podbudowała nas wygrana z Fiorentiną i nadzieje przed wiosną były duże. Powszechna była zresztą opinia, że wszystko może się jeszcze zdarzyć. Niestety druga runda sezonu 2015/2016 była słaba. Źle zakończył się też dla nas Puchar Polski - zarówno pod względem sportowym, jak i pozaboiskowym. W efekcie zostaliśmy z niczym. Z kolei jesień - już pod wodzą Nenada Bjelicy - była dobra i to nie tylko pod względem wyników. Byliśmy zarówno efektywni, jak i efektowni, pokazaliśmy sporo jakości, więc końcówka znów napawa optymizmem. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że dorobek punktowy jest gorszy niż gra - stwierdził.

Tendencja do wpadania w głębokie kryzysy

Lech od jakiegoś czasu okresy bardzo dobrej gry przeplata z takimi, w których wpada w całkowitą zapaść, lądując nawet w strefie spadkowej. Po całych seriach porażek trudno potem odrabiać straty - nawet jeśli poznaniacy łapią wysoką dyspozycję.

- Ten kłopot nie dotyczy tylko Lecha, ma go większość klubów w naszej lidze - uważa prezes Klimczak.

Taka zapaść zdarzyła się jednak zarówno za kadencji Macieja Skorży, jak i na początku obecnych rozgrywek, gdy posadą za wyniki musiał zapłacić Jan Urban. W czym Nenad Bjelica jest lepszy od poprzedników i co miałoby sprawić, że Chorwat podobnych problemów uniknie? - Patrząc na kilka ostatnich miesięcy, jestem przekonany, że Nenad Bjelica to trener na dłuższy okres i jego dwuletni kontrakt zostanie wypełniony. Współpraca układa nam się dobrze na wielu obszarach, także na tym, który jest dla klubu szczególnie ważny, czyli pracy z młodzieżą i wprowadzaniu jej do pierwszego zespołu - zaznaczył sternik Kolejorza.

Progres na koniec rundy

Bjelica faktycznie zaliczył bardzo dobre wejście do zespołu. Wprowadził go już do półfinału Pucharu Polski, a w trzynastu potyczkach ligowych zanotował siedem zwycięstw, trzy remisy oraz trzy porażki. Nawet gdy jego podopieczni nie wygrywali, to pokazywali solidny futbol i także dlatego Chorwat rozbudził w Poznaniu niemałe apetyty.

45-latek sprawia też wrażenie pewnego siebie. Od wielu tygodni powtarza, że nie będzie się domagał wzmocnień i chce pracować z tą kadrą, którą miał do dyspozycji jesienią. - Szkoleniowiec podchodzi do sprawy w normalny i profesjonalny sposób. Nie mówi na konferencjach prasowych sloganów typu: "Sami widzicie jak jest, muszę żądać od prezesa trzech nowych zawodników, bo bez nich nie będziemy mieć drużyny". Chyba tylko w Polsce dochodzi do takich sytuacji, że trenerzy po podpisaniu kontraktu zachowują się tak, jakby nie wiedzieli jaką mają sytuację kadrową. Nenad Bjelica nie narzeka, bo ma pełną wiedzę jakie są możliwości klubu. Jednak on też kształtuje politykę kadrową. Czuje tę odpowiedzialność, a jednocześnie wie, że w Poznaniu nie ma oligarchy, który wyłoży mu wielkie pieniądze na transfery - dodał Klimczak.

Obecne 5. miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy jest dalekie od oczekiwań, ale biorąc pod uwagę specyfikę polskich rozgrywek i różnice punktowe, realne dla Lecha wydaje się nawet mistrzostwo. Dziś do liderującej Jagiellonii Białystok traci on siedem punktów, ale po podziale byłyby to już tylko cztery oczka. Biorąc pod uwagę fakt, że do zakończenia rozgrywek pozostało siedemnaście kolejek, poznaniacy mają pełne prawo myśleć nawet o dublecie - pod warunkiem oczywiście, że utrzymają tendencję z końcówki jesieni.

Lider: Darko Jevtić

23-latek nie ma może imponujących statystyk (cztery gole i cztery asysty w lidze), ale jest absolutnie kluczową postacią. Daje Lechowi jakość, a jednocześnie czaruje trybuny walorami estetycznymi. Jevtić w takiej dyspozycji mógłby też robić różnicę w europejskich pucharach, w których poznański klub bardzo chciałby wystąpić już w przyszłym sezonie.

EkstraKLASA: napastnicy

Kolejorz długo miał problemy w ataku, ale tej jesieni wreszcie przełamał impas. W październiku obudził się Dawid Kownacki, a już wcześniej skutecznością imponował Marcin Robak, który w Lotto Ekstraklasie uzbierał dziesięć bramek. W napadzie Nenad Bjelica ma obecnie spory komfort, który wiosną może się zwiększyć jeszcze bardziej - gdy do gry wróci Nicki Bille Nielsen.

EkstraKLAPA: marny początek

Punkt w czterech pierwszych meczach był wynikiem katastrofalnym i - co najgorsze - taki beznadziejny start zdarzył się Lechowi po raz drugi z rzędu. Efektem za każdym razem były duże straty do czołówki i ich mozolne odrabianie w dalszej części rozgrywek. W zeszłym sezonie poznaniacy zapłacili za tę początkową zapaść brakiem awansu do europejskich pucharów. Jak będzie teraz?

[color=black]ZOBACZ WIDEO Kulisy pracy w "Marce". Reportaż WP SportoweFakty

[/color]

Źródło artykułu: