Na zakończenie ligowego grania w 2016 roku Korona pokonała faworyzowaną Lechię Gdańsk po dwóch golach Jacka Kiełba. - W tym ostatnim tygodniu rozmawialiśmy z trenerem o planach na nadchodzące 11 meczów, część tego planu już zrealizowaliśmy, także zostało jeszcze trochę. Na pewno chcemy zdobyć te 41 punktów, które matematycznie powinno pozwolić na pierwszą ósemkę, by nie musieć grać do końca z nerwowymi nogami o utrzymanie - powiedział Zbigniew Małkowski.
38-latek wskoczył do bramki kieleckiego zespołu w trudnym momencie i praktycznie z miejsca stał się liderem. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że złocisto-krwiści stracą jednego ze swoich najlepszych piłkarzy wraz z nowym rokiem. To wtedy bowiem wygasa obecny kontrakt Małkowskiego. A rozmów na temat nowego jeszcze nie było. - Jest cisza w eterze, zobaczymy. Nie było żadnych rozmów. Być może, że był to mój ostatni mecz - przyznał.
Dla wielu kibiców zupełnie niezrozumiały jest brak reakcji ze strony zarządu. Prezes Marek Paprocki, z którym urodzony w Olsztynie golkiper nie tak dawno był w konflikcie, może w dość banalny sposób poważnie osłabić coraz lepiej funkcjonującą drużynę.
- Generalnie nie chcę kończyć z graniem. Rola menadżera, żeby sprawę załatwiać. Ja swoje zrobiłem na boisku, jadę do domu odpoczywać i czekam na wieści - stwierdził. Zbigniew Małkowski bierze jednak pod uwagę taką ewentualność, że nie będzie miał do czego wrócić z urlopu. - Life is brutal, zobaczymy jak się sprawa potoczy. Zdrowie dopisuje i chciałbym jeszcze pograć w piłkę.
ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papież