Portal "Weszło" opublikował w niedzielę artykuł, w którym przedstawione są dowody na zatajanie przez Ruch Chorzów przed Komisją Licencyjną długów wobec piłkarzy. Chorzowski klub miał dokonywać tego dzięki podwójnym umowom zawieranym z zawodnikami. Część świadczeń regulował piłkarzom klub i o tym KL miała wiedzieć. Pozostałą część miała regulować Fundacja Ruch Chorzów, o czym komisja nie miała już pojęcia (te wypłaty nie były regulowane). Ruch ma więc kilkuletnie zaległości, które w normalnej sytuacji skutkowałyby brakiem licencji na grę w elicie.
- Atmosfera w drużynie była i jest bardzo dobra, obojętnie co się nie wydarzy, to się nie zmieni. Po lekturze artykułu i dokumentów, nie ukrywam, byłem jednak w szoku, jak zresztą pewnie pozostali piłkarze Ruchu. Dzisiaj mamy trening, być może ktoś z klubu przyjdzie do nas i wytłumaczy nam, o co w tym wszystkim chodzi - mówi nam Piotr Ćwielong.
Piłkarz zaznacza, że jego sprawa nie dotyczy bezpośrednio, a mechanizm przedstawiany przez "Weszło" w jego przypadku nie został zastosowany. - Nigdy bym sobie nie pozwolił na jakieś dziwne rozwiązania z fundacją. Takie umowy musiały być zawierane przez klub w poprzednich latach. Przynajmniej ja nie miałem z takim czymś styczności, nie było mnie wtedy w klubie - zaznacza zawodnik.
Według "Weszło" Ruchowi grozi degradacja. Ba, jest to wielce prawdopodobne. - Mój kontrakt obowiązuje tylko w ekstraklasie. Natomiast Ruch problemy miał od bardzo długiego czasu, jak już się coś działo, to przeważnie dotyczyło tego klubu. Ale działacze za każdym razem potrafili uchronić klub przed najgorszym. Może tak samo będzie i tym razem - kończy piłkarz.
ZOBACZ WIDEO Sergio Ramos znów uratował Real. Tytoń nie zatrzymał "Królewskich" [ZDJĘCIA ELEVEN]