Warszawski walec przejechał się po Śląsku Wrocław. "To była intensywność z Ligi Mistrzów"

PAP / Maciej Kulczyński
PAP / Maciej Kulczyński

Lekko, łatwo i przyjemnie. Legia Warszawa w 17. kolejce Lotto Ekstraklasy przyjechała do Wrocławia i już po siedmiu minutach rozstrzygnęła pojedynek (4:0).

Mistrzowie Polski od pierwszych minut rzucili się na rywala. Vadis Odjidja-Ofoe wywalczył piłkę w okolicach środka boiska i prostopadłym podaniem uruchomił Miroslava Radovicia. Serbowi nie pozostało nic innego, jak w idealnej sytuacji pokonać Lubosa Kamenara.

Niejeden zespół zadowoliłby się prowadzeniem 1:0 po 23 sekundach. Legia parła jednak do przodu. Po siedmiu minutach na tablicy wyników pojawił się rezultat 3:0. Śląsk Wrocław był na kolanach. - Szybko zdobyliśmy bramki i kontrolowaliśmy spotkanie. Nie narzucaliśmy tempa i mogliśmy dużo grać piłką - ocenił spotkanie trener Legii Warszawa, Jacek Magiera.

Piłkarze ze stolicy utrzymali świetną formę strzelecką. W ostatnich spotkaniach uczestnik Ligi Mistrzów strzelił 21 bramek, w tym cztery Borussii Dortmund (4:8).
- Chcieliśmy pójść za ciosem. To była intensywność z Ligi Mistrzów. Po 23 sekundach prowadziliśmy 1:0, a dalej atakowaliśmy - mówił Magiera.

Legia przy prowadzeniu 3:0 oddała gospodarzom inicjatywę. Mistrzowie Polski potrafili jednak stworzyć groźne sytuacje i po jednej z nich Aleksandar Prijović dobił wrocławian. - Arytmia jest bardzo ważna. Nie da się grać cały czas w tym samym tempie. To do niczego nie prowadzi. Raz decydowaliśmy się na agresywniejszy pressing, raz mniejszy - wyjaśniał szkoleniowiec.

ZOBACZ WIDEO Borussia - Legia. Aleksandar Prijović: To był styl Prijo

Komentarze (1)
avatar
azjata 41
28.11.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
zwolnić rumaka,z pogonią porażka 3:0 się szykuje