Borussia - Legia: czas na kolejny cud

PAP /  	PAP/Leszek Szymański
PAP / PAP/Leszek Szymański

Borussia Dortmund ma swój kościół, ale to Legia Warszawa sprawiła ostatnio cud. Czas więc na kolejny. Początek wtorkowego meczu Ligi Mistrzów o godzinie 20:45.

Jest tu w Dortmundzie kościół Borussii. Przed budynkiem wisi klubowa flaga, w środku oprócz normalnego ołtarza mamy ołtarzyki w żółto-czarnych barwach, w gablocie obok ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa leży mała piłka Borussii. Wierni kilka razy w roku na msze przychodzą w koszulkach ukochanego zespołu. Na urodziny klubu wnoszony jest sztandar. Coś naprawdę niesamowitego.

- Nie modlimy się tu jednak o wynik - zapewnia nas Karsten, prefekt kościoła. Choć figurkę małego aniołka z szalikiem BVB poklepał po główce. - Dobra robota - powiedział do niego, mając na myśli sobotnią wygraną 1:0 z Bayernem Monachium.

We wtorek Borussii Dortmund żadne wsparcie sił wyższych nie będzie potrzebne.

Goście z Polski swój cud mieli za to w poprzedniej serii gier, gdy napędzili stracha Realowi Madryt. W Dortmundzie wiedzą jedno. Mistrza Polski, którego na początku rozgrywek roznieśli w Warszawie, już nie ma. Ta drużyna zniknęła. Jest teraz nowa Legia - silniejsza, zmobilizowana i przekonana o tym, że nie musi być europejskim chłopcem do bicia. Borussia zmierzy się więc z rywalem, z którym jeszcze tak naprawdę nie grała.

ZOBACZ WIDEO Media zachwycone Borussią Dortmund. Legię czeka kolejna bolesna porażka?

Ten przeciwnik, odkąd przejął go Jacek Magiera, jest najlepszy w Polsce. Nagle gra efektownie, odbezpieczył magazynek, nastawił celownik i zaczął celnie strzelać. Borussia w sobotę zaprezentowała jednak taki futbol w defensywie, że Robert Lewandowski nie bardzo wiedział, co się wokół niego dzieje. Maszyna Thomasa Tuchela, choć niemieccy dziennikarze na każdym kroku podkreślają, że nie jest w najwyższej formie, nie pozwoliła Bayernowi na wiele. Gdy te trybiki w końcu się zazębią, z rywali nie będzie czego zbierać.

Trener i piłkarze zapewniają, że już o tym meczu zapomnieli i myślą tylko o Legii. Wierzyć im raczej nie można. Choć się zarzekają, że spotkanie z polską drużyną jest bardzo ważne, to jednak tak naprawdę Bundesliga jest teraz na pierwszym miejscu. Nikt nie ma tu co do tego najmniejszych wątpliwości.

Wierzyć trzeba za to w dobry wynik Legii Warszawa. Mecz z Realem ostatecznie chyba nauczył, że w futbolu niemożliwe nie istnieje.

I wcale nie trzeba z tego powodu dawać na tacę. Amen.

Borussia Dortmund - Legia Warszawa/wt. 22.11.2016, godzina 20:45

Borussia Dortmund: Weidenfeller – Piszczek, Bartra, Papasthatopoulos, Schmelzer – Weigl – Pulisić, Goetze, Schurrle – Aubameyang, Ramos

Legia Warszawa: Malarz – Bereszyński, Pazdan, Rzeźniczak, Hlousek – Odjidja Ofoe, Kopczyński, Jodłowiec – Radović, Nikolić, Guilherme

Jacek Stańczyk z Dortmundu
Komentarze (3)
avatar
piotruspan661
23.11.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przepraszam tych, którzy mnie "zminusowali", że nie doceniłem Borussi. 
avatar
Chrisrks
22.11.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zgoda,takie mecze niestety są poza zasięgiem.Szwaby nie dadzą ciała tak jak 'lale" z Madrytu. 
avatar
piotruspan661
22.11.2016
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Pogromu, na jaki się zanosiło, nie będzie, ale trzema bramkami Borussia wygra.