Prezes Korony o "transferze" Macieja Bartoszka. "Ta kwota była do zaakceptowania przez zarząd"

Przejście Macieja Bartoszka z Chojniczanki Chojnice do Korony Kielce to rzadko spotykany w Polsce przykład "trenerskiego transferu". Prezes złocisto-krwistych, Marek Paprocki, nie chce jednak używać takiego określenia.

Działacze Korony dobrych kilka dni negocjowali z przedstawicielami Chojniczaki. Według nieoficjalnych informacji kielczanie zapłaczą pierwszoligowcowi około 50 tysięcy złotych. - Nie nazywałbym tego transferem do Korony - przekonywał Marek Paprocki. - Ta kwota była do zaakceptowania przez zarząd. Zdajemy sobie bowiem sprawę, że Chojniczanka pewne koszty przy zmianie trenera też poniesie, bo chociażby uprawnienie asystenta wiąże się ze sporymi wydatkami - tłumaczył.

Paprocki jest przekonany, że powierzenie zespołu 39-latkowi to najlepsza z możliwych opcji. - Jesteśmy w niełatwym momencie, ale jestem przekonany, że trener dołoży wszelkich starań, żeby drużyna wróciła na właściwe tory. Wiem też, że ta decyzja nie była dla trenera łatwą, bo dużo szybciej podejmuje się decyzję w sytuacji kiedy coś nie idzie, a trener z drużyną z Chojnic odnosił sukcesy, tym bardziej jestem mu wdzięczny.

Sternik kieleckiego klubu wyjaśnił też szczegóły kontraktu. - Zawarliśmy umowę do 30 czerwca 2017 roku z opcją jego automatycznego przedłużenia o kolejny sezon pod warunkiem, że trener osiągnie cel sportowy, a jest nim awans do pierwszej ósemki.

Czy w sytuacji, gdy drużyna zakończy rozgrywki przykładowo na 11. miejscu, klub bez jakichkolwiek rozmów zakończy współpracę z Maciejem Bartoszkiem? - Brak miejsca w ósemce nie znaczy, że trener nie otrzyma propozycji przedłużenia umowy - zakończył Marek Paprocki.

Po piętnastu kolejkach obecnego sezonu Korona Kielce z dorobkiem siedemnastu punktów zajmuje trzynaste miejsce.

ZOBACZ WIDEO Kamil Glik: Nic się nie zepsuło

Komentarze (0)