Radosław Cierzniak w końcu zagrał. Sytuacja jednak nie jest łatwa

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

- Nie ukrywam, że sytuacja nie jest łatwa - mówi Radosław Cierzniak, który w niedzielnym meczu z Cracovią (2:0) dopiero po raz pierwszy w tym sezonie zagrał w Ekstraklasie. Do tej pory tylko oglądał, jak broni Arkadiusz Malarz.

33-latek występuje tylko wtedy, gdy Arkadiusz Malarz nie może. Tak było właśnie w niedzielę, podstawowy bramkarz Legii Warszawa jest kontuzjowany. Z Cracovią na boisko wyszedł więc Radosław Cierzniak. I miał mało pracy. Pewność drużynie też jednak dał. Łącznie to był jego dopiero trzeci mecz w tym sezonie. Oprócz ligi po razie grał w Pucharze Polski i eliminacjach do Ligi Mistrzów.

- Nie oszukujmy się, była trema. Byłem zdenerwowany, długo nie grałem. Jednak jestem doświadczony, umiem sobie radzić ze stresem - mówił po meczu.  - To był dla mnie bardzo ważny mecz, każda minuta jest na wagę złota. Jakby trener powiedział mi, że zagram przez 15 minut, to też bym się cieszył - dodał.

Całkiem nieźle radzi sobie też z sytuacją w jakiej się znalazł. A ta, jak sam przyznał, jest dla niego nowa, bo przez ostatnich pięć lat, gdziekolwiek by nie trafił, to grał regularnie. W Legii to się zmieniło.

- Przychodziłem tu z zamiarem gry. Nie ukrywam, że sytuacja nie jest łatwa. Nie mam też 20 lat, ale zdaję sobie sprawę, w jakim momencie się tu pojawiłem. Arek bronił świetnie, ten sezon też rozpoczął bardzo dobrze. On też jednak długo czekał na swoją szansę. Ja szanuję w jakim jestem klubie. Legia musi mieć dwóch, trzech świetnych bramkarzy - mówi Cierzniak.

I zapewnia, że rozumie decyzje Jacka Magiery.  - Zobaczcie jak on ma trudno. Z tylu świetnych piłkarzy wybrać jedenastkę, niektórych odesłać na trybuny. Ja po jego przyjściu czuję się bardzo pewnie mimo tego, że nie gram. Wiem bowiem, że on we mnie wierzy. A ja broni nie składam.

Radosław Cierzniak do Legii Warszawa z Wisły Kraków trafił w marcu tego roku. Jego transfer był bardzo burzliwy i nieprzyjemny. Bramkarz podpisał na początku roku umowę ze stołecznym klubem, miał do niego trafić w lipcu, po wygaśnięciu kontraktu z Wisła Kraków. Gdy okazało się, że piłkarz dogadał się z innym

klubem, władze Wisły odsunęły go od pierwszego zespołu, trafił do rezerw, ale meczów tam nie grał. Krakowianie przekonywali, że stało się tak w związku ze znaczną obniżką formy zawodnika.

Legia złożyła propozycję odkupienia piłkarza już wtedy, ale Wisła jej nie przyjęła. W końcu Cierzniak zwrócił się do PZPN o rozwiązanie kontraktu z winy klubu i sprawę wygrał. Izba ds. Rozwiązywania Sporów uznała, że Biała Gwiazda nie miała podstaw do tego, by odsunąć zawodnika od I drużyny.

Wisła się z tym werdyktem nie zgadzała. Sam bramkarz przebywając jeszcze w Krakowie miał policyjną ochronę.

ZOBACZ WIDEO Konstantin Vassiljev: Na pewno nie ma co płakać (Źródło: TVP S.A.)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: