To już kolejny raz, kiedy zawodnicy w żółto-czerwonych trykotach musieli się tłumaczyć z niepowodzenia. - Po niezłym początku sezonu coś się wkradło do naszego zespołu i nie możemy tego wypędzić. Musimy się obudzić i przypomnieć sobie to, co dawało nam te zwycięstwa - stwierdził Bartosz Rymaniak, zawodnik, który doskonale wie, że Koronie zacznie teraz towarzyszyć dodatkowa presja. - Każdy powie, że łatwo się mówi, że powinniśmy się wziąć do roboty, ale my chcemy znaleźć to, czego nam brakuje do tego, żeby cieszyć grą siebie, kibiców i zdobywać punkty. Na razie tak nie jest.
Najczęściej powtarzanym pytaniem w kontekście obecnej dyspozycji kielczan jest "w czym tkwi problem?". Rymaniak zapewnia, że nie w relacjach między zawodnikami. - W szatni jest wszystko w porządku. Jesteśmy fajnym, zgranym zespołem. Każdy inaczej reaguje na to, co dzieje się na boisku. Każdy inaczej reaguje na stres, na to, że nie idzie i może z tego to się bierze. Trzeba to jednak odłożyć na bok i pomagać sobie nawzajem.
Od kilku tygodni wzajemnej pomocy i "gryzienia" trawy jednak nie widać. - Tak to wygląda na boisku, że w tych kluczowych momentach, kiedy przeciwnik dochodzi do sytuacji nie tworzymy tej drużyny, którą wszyscy pamiętamy z początku sezonu i to jest problem. Nie zgodzę się z tym, że gramy fatalnie przez 90 minut. Tak nie jest. Po prostu w danych elementach popełniamy takie błędy, jakich nie popełnialiśmy we wcześniejszych meczach - uważa były gracz Cracovii.
Podopieczni Tomasza Wilmana mają już tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. - W poniedziałek następny mecz i musimy się pozbierać, uwierzyć w to, że jesteśmy dobrym zespołem i trochę więcej optymizmu musi być w naszych poczynaniach na treningu i w meczu. Jeśli przegrywa się czwarty raz z rzędu, to o ten optymizm bardzo ciężko. Nasza rola i sztabu szkoleniowego jest taka, żeby jakoś to poukładać w środku. Sami narobiliśmy sobie bałaganu i musimy go posprzątać.
ZOBACZ WIDEO Pazdan nie jest najlepszy, Ronaldo się poświęcał. Portugalczycy wrócili do meczu z Polską