Czytaj w "PN": Super Mario wraca do wielkiej gry

PAP/EPA /  	PAP/EPA/SEBASTIEN NOGIER / Mario Balotelli w barwach OGC Nice
PAP/EPA / PAP/EPA/SEBASTIEN NOGIER / Mario Balotelli w barwach OGC Nice

- Gdyby tylko Mario miał taką mentalność jak Zlatan, to wygrałby już pięć Złotych Piłek - powiedział o swoim podopiecznym agent Balotelliego, Mino Raiola.

W tym artykule dowiesz się o:

Jak na piłkarza, który ostatnie cztery lata kariery najchętniej wymazałby ze swojego hasła w Wikipedii, Balotelli w ekspresowym tempie wraca na top. Potrzebował tylko pięciu meczów, żeby znowu trafić na okładki najważniejszych tytułów sportowych.

 - Jest zjawiskiem w świecie piłki nożnej. To szalony chłopak, ale jestem mu w stanie wybaczyć wszystko, dlatego że wbrew pozorom to dobry człowiek - kontynuował w wywiadzie na łamach "Il Giornale" menedżer piłkarza. Minął już czas kiedy o Super Mario mówiono głównie po odpaleniu fajerwerków w łazience albo komentując plotki rozsiewane w tabloidach przez kelnerkę, za którą jechał do domu luksusowym bentleyem chcąc zaprosić na randkę. Czy jednak bezpowrotnie? 26-latek miał dojrzeć i po rachunku sumienia skupić się na sporcie. Dalej opowiada barwnie z tą różnicą, że nie szuka już spisków wszędzie jak kiedyś (- Gdybym w FIFA miał przyjaciół zdobyłbym pięć Złotych Piłek - mówił w 2013 roku). Nie zmieniło się jedno: dalej w pierwszej kolejności winni są inni. Pytanie "Why always me?" (Dlaczego zawsze ja?), które pokazał na koszulce świętując gola w derbach Manchesteru w październiku 2011 roku, pozostaje więc aktualne. W wywiadzie dla Canal Plus mówił: - Transfer do tego zespołu był najgorszą decyzją w moim życiu. Nie jestem jak Zlatan Ibrahimović. Możesz postawić go naprzeciw lwów, a on i tak byłby spokojny. Ja potrzebuję być zrelaksowany i mieć dobre otoczenie.

- W ostatnich dwóch latach Milan i Liverpool nie były przystosowane do mnie. To nie była niczyja wina. Nie popełniałem błędów w mojej grze czy zachowaniu, ale miałem kontuzje. To jest zależne od Boga, nie miałem na to wpływu. Nie funkcjonowałem w idealnych warunkach. Klopp nie zna mnie, a ja nie znam jego. Przez wspólne 45 dni w Liverpoolu rozmawialiśmy raz. Powiedział: możesz zostać, ale nie jesteś dla mnie pierwszym wyborem. Wydaje mi się, że powinieneś odejść, ciężko pracować i wtedy wrócić. Chcę ciebie jako piłkarza. Dlatego powiedzieliśmy sobie do widzenia i już się nie zobaczymy - tłumaczył w delikatniejszym tonie w rozmowie ze Sky Italia po ostatniej kolejce ligowej przed przerwą na mecze reprezentacji. Przed wakacjami zostałby wyśmiany, teraz jest słuchany.

O rozstaniu z LFC mówił publicznie już kilkukrotnie. Miał być największym wyzwaniem w trenerskiej karierze Kloppa, chce zostać najczęściej wypominanym wyrzutem. Na powrocie do Anglii zyskał tylko finansowo wskakując na pułap tygodniówki osiągalnej w Serie A tylko przez gwiazdy Juventusu Turyn. Z AC Milan uciekał jakby w Italii miał spaloną ziemię. W rzeczywistości odszedł nie chcąc klepać biedy z Milanem w czasach kryzysu. Kiedy szukał odbudowy na San Siro, na wypożyczeniu w ubiegłym sezonie, klub miał już tak poważne problemy, że sam potrzebował cudotwórcy. Na Anfield był na wylocie od roku. Transfery Christiana Benteke i Divocka Origiego, z broniącym się bramkami kiedy już jest zdrowy Danielem Sturridge’m, wyrzuciły Super Mario na daleką orbitę The Reds. Ostatnie dwa lata to pasmo tylko nietrafionych decyzji.

(...)

Michał Czechowicz

ZOBACZ WIDEO Krychowiak: Gra Cionka cieszy nas wszystkich (Źródło: TVP S.A.)

Komentarze (0)