Przyjazd do kraju jest dla mnie ogromnym przeżyciem - rozmowa z Arkadiuszem Prusiem, sędzią klasy międzynarodowej

Pochodzi ze Stalowej Woli i jak sam mówi do Stalówki ma w dalszym ciągu duży sentyment. W Stanach Zjednoczonych zna go każdy fan piłki nożnej. Od 1997 roku prowadzi mecze amerykańskiej ligi zawodowej MLS. Był arbitrem Finału Pucharu Ameryki i Finału Ligi MLS. Sędzią FIFA jest od roku 2004. Gdy tylko jest w naszym kraju, stara się oglądać mecze w wykonaniu naszych ligowców. Zapraszamy do lektury wywiadu.

W tym artykule dowiesz się o:

Artur Długosz: Urodził się pan w Polsce, później wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Co sprawiło, że zdecydował się pan zostać sędzią piłkarskim?

Arkadiusz Pruś: Zamiłowanie do sportu. Jako były zawodnik ciągnęło wilka do lasu. Nie doszedłem za wysoko jako zawodnik, dużo lepiej mi poszło w roli sędziego piłki nożnej. Na początku traktowałem to jako dodatkowy dochód finansowy.

W naszym kraju jest pan praktycznie nieznany, mógłby pan powiedzieć coś o sobie?

- Rozpocząłem moją przygodę z piłką jako trampkarz w Stali Stalowa Wola. Moim pierwszym trenerem byl Rudolf Patkolo, który wychował wielu zawodników w Stalowej Woli. Przeszedłem wszystkie szczeble w sekcji młodzieżowej, aż w końcu otrzymałem szansę w pierwszej drużynie. Nigdy jej w pełni nie wykorzystałem i przeważnie byłem drugim bramkarzem za Jurkiem Rogozińskim. W sezonie 1984/1985 udało mi sie rozegrać pięć spotkań ligowych w miejsce kontuzjowanego Jurka. Zostałem dostrzeżony przez Igloopol Dębicę i od następnego sezonu zostałem ich zawodnikiem. Przeprowadzka do Dębicy była mi na rękę ponieważ byłem studentem czwartego roku na AWF w Katowicach. Z Dębicy było bliżej do uczelni. Chciałbym wymienić następujących trenerów ze Stalowej Woli, którzy przyczynili się do mojego piłkarskiego wyszkolenia: Rudolf Patkolo, Józef Leś, Piotr Draga, Krystian Muskała, Gienek Górski, Tadek Planeta, Marian Geszke. W Dębicy nie zagrzałem zbyt długo miejsca. Po roku wróciłem do Stalowej Woli. Rozegrałem tylko dwa ligowe spotkania w barwach Igloopolu. W zimie drużynę objął Orest Lenczyk, po Bakalarczyku z którym nigdy nie znalazłem wspólnego języka. Także klub nie wywiązał się ze wszystkich punktów w mojej umowie. Nowy trener potrzebował bardziej bramkarza, niż studenta. Będąc na piątym roku studiów postanowiłem przerwać moją piłkarską karierę i rozpocząłem pracę jako nauczyciel wychowania fizycznego w szkole, jednocześnie pisałem pracę magisterską. Po roku przerwy gry w piłkę nożną Stal Gorzyce zaproponowała mi powrót do gry. Postanowiłem spróbować jeszcze raz. Po rocznej przerwie było ciężko wrócić do dobrej formy. Po rozegraniu jednego sezonu otrzymałem powołanie do wojska. Zostałem wysłany na szkółkę podchorążych do Inowrocławia - razem z Krzysiem Sękiem, byłym zawodnikiem Stali. Udało nam sie załapać do trzecioligowej Goplani Inowrocław dla której rozegrałem ostatnie pięć meczy rundy jesiennej. Po szkółce zostałem oddelegowany do jednostki w Nisku, która umożliwiła mi powrót do Stali Gorzyce. W 1990 roku wyjechałem do USA.

Co zadecydowało o przeprowadzce do USA?

- Moja żona ma całą rodzinę w USA. Ewa wyjechała z dwuletnim synem Filipem w czerwcu 1990 roku. Wiedząc, że mamy tam dobrą opiekę zdecydowałem się dołączyć do żony przebywającej w USA i wyjechałem w sierpniu 1990 roku.

Pochodzi pan z Polski, nieuniknione jest więc pytanie czy interesuje się pan rozgrywkami piłkarskimi w naszym kraju...

- Oczywiście, że śledzę występy polskiej reprezentacji i rozgrywki ligowe. Mecze Orange Ekstraklasy można oglądać w Stanach Zjednoczonych na polskim kanale TVN. Nie mogę się doczekać Mistrzostw Europy, gdzie liczę na udany występ naszej reprezentacji.

Jaka jest pańska ulubiona drużyna? Oczywiście mówimy o polskich zespołach.

- Nie mam ulubionej drużyny w Orange Ekstraklasie. Oczywiście pozostał sentyment dla drużyny w której się wychowałem, czyli Stali Stalowa Wola.

Jak zapewne pan wie, od dłuższego czasu w naszym kraju toczy się sprawa związana z aferą korupcyjną. Jakie pana zdaniem powinny być kary?

- Nie jestem prawnikiem, tylko sędzią piłkarskim. Jeżeli wina zostanie udowodniona danej osobie, to ta osoba powinna być skazana zgodnie z kodeksem prawnym.

Jak pan myśli, czy pomysł zastosowania abolicji jest dobry?

- Jeżeli ktoś popełnił przestępstwo, powinien być ukarany zgodnie z literą prawa.

Skoro rozmawiamy na temat korupcji. Czy otrzymał pan kiedykolwiek propozycję ustawienia wyniku?

- Nigdy. Po tym, co się stało w Polsce często cieszę się, że wyjechałem z kraju i zacząłem karierę sędziowską w USA, gdzie piłka jest uczciwym sportem.

W razie gdyby taka sytuacja zaistniała jakby pan zareagował? Czy powiadomiłby pan na przykład policję czy wolał siedzieć cicho?

- Nasza liga zawodowa w USA dmucha na zimne. Po ostatniej wpadce sędziego w koszykówce mieliśmy spotkanie z agentem FBI. Mamy z nim kontakt i przy pierwszej jakiejkolwiek próbie od razu skontaktowałbym się z nim.

Sędziował pan mecz towarzyski pomiędzy Polską a Wyspami Owczymi. Jakie ma pan wrażenia po tym spotkaniu oraz co pan z niego zapamiętał najbardziej?

- Dla mnie było to ogromne przeżycie. Jako mały chłopiec zawsze marzyłem, że zostanę piłkarzem i będę grał dla polskiej reprezentacji. Niestety nie miałem na tyle talentu. Dzięki temu meczowi miałem okazję być na tym samym boisku co Polska reprezentacja. Mecz był łatwy do prowadzenia ponieważ przeciwnik naszej reprezentacji nie był zbytnio wymagający. Najbardziej zapamiętałem Mazurka Dąbrowskiego. Chciałbym jeszcze raz podziękować Panu Michałowi Listkiewiczowi za wyrażenie zgody na mój przyjazd i Panu Rafałowi Rostkowskiemu za kontakt i ogromną pomoc w całej sprawie.

Jakie jest największe marzenie sędziego piłkarskiego?

- Sędziowanie finału Mistrzostw Świata.

W Polsce prowadził pan jeden mecz. Było to spotkanie pomiędzy Górnikiem Zabrze a Legią Warszawa. Co pan pamięta z tamtego widowiska?

- Mecz sędziowałem pod ogromną presją ze względu na artykuł jaki ukazał się w dniu meczu. Ktoś się doszukał, że 20 lat temu grałem w jednej drużynie z Jackiem Zielińskim, który był asystentem w Legii w czasie mojego meczu. Oczywiście w tym samym artykule była wypowiedź trenera Wisły Kraków, że mecz jest ustawiony przez PZPN, bo ja będę drukował dla Legii. Klub z Warszawy mecz wygrał sam bez mojej pomocy, a ja otrzymałem wysoką ocenę za prowadzenie tego spotkania. Jednak stres był ogromny, bo w każdym meczu sędzia musi podejmować kontrowersyjne decyzje.

Czy gdyby teraz pojawiła się opcja sędziowania kolejnego meczu w naszym kraju, przyjąłby pan ją?

- Oczywiście. Przyjazd do kraju jest dla mnie zawsze ogromnym przeżyciem.

Jaka najdziwniejsza sytuacja związana z piłką nożną przytrafiła się panu w życiu?

- W czasie jednego meczu system nawadniający włączył się w drugiej połowie. Spotkanie odbywało się na Florydzie, o godzinie 16. Piłkarze przyjęli zimny prysznic z ulgą. Po chwili przerwy mecz został dokończony.

Które z prowadzonych meczy i dlaczego zapamięta pan do końca życia?

- Było to podczas spotkania playoof pomiędzy Los Angeles Galaxy i San Jose Earthquakes. Pierwszy mecz u siebie Galaxy wygrało 2:0. W MLS w playoff drużyny grają mecz u siebie i na wyjeździe. Awansuje ta ekipa, która zdobędzie więcej punktów. Przy tej samej ilości punktów liczy się różnica bramkowa. Jedyna różnica w porównaniu z Europą jest taka, że bramki zdobyte na wyjeździe nie liczą się podwójnie. Moje spotkanie było meczem rewanżowym, decydującym która z drużyn wejdzie do finału swojej konferencji. Po 13 minutach goście, ku zaskoczeniu wszystkich prowadzili 2:0, co łącznie z pierwszym meczem dawało im czterobramkową przewagę. Wszyscy myśleli, że jest już po zawodach. Drużyna z San Jose nie dała jednak za wygraną. Wyrównała i do przerwy był remis 2:2. Na początku drugiej połowy gospodarze zdobyli następną bramkę i mecz zaczął się od nowa. Potrzebne było jeszcze jedno trafienie żeby doprowadzić do dogrywki. Drużyna z Los Angeles zaczęła atakować i sytuacji na zdobycie gola było pełno z obu stron. Piłkarze zarówno jednej, jak i drugiej drużyny wiedzieli, że następna bramka, obojętnie z jakiej strony przesądzi losy gry. W 87 minucie San Jose dokonało kolejnej zmiany. Nowo wprowadzony zawodnik doprowadził do dogrywki strzelając czwartą bramkę w 90 minucie. Regulaminowe 90 minut zakończyło się zwycięstwem San Jose 4:2, musiała więc nastąpić dogrywka. W jej 7 minucie piłkarze z San Jose strzelili złotą bramkę. Było to niezwykle emocjonujące spotkanie piłkarskie.

Obecnie pracuje pan w USA. Czy sposób sędziowania za oceanem różni się od tego tutaj u nas w Europie?

- Ogólnie nie widzę większej różnicy w stylu sędziowania. Każdy arbiter jest inny. W każdym kraju można znaleźć sędziów którzy są bardziej tolerancyjni bądź takich, którzy lubią używać kartek. Zależy to od osobowości sędziego. Każdy widzi inaczej poziom gwizdania fauli. W piłce nie każda sytuacja jest czarna czy biała - dużo sytuacji jest szarych.

Wiadomo, że w Anglii preferuje się grę ostrą. Inaczej jest w innych krajach europejskich. Jak to wygląda w Stanach Zjednoczonych? Sędziowie pozwalają na dużo czy raczej temperują zachowania piłkarzy?

- Na pewno gwiżdżemy więcej niż w Anglii. Liga amerykańska jest bardzo fizyczna, ale zawodnicy nie są przygotowani na zaakceptowanie tak ostrych wejść jak w Premiership. W MLS szybciej można zobaczyć czerwoną kartkę. Za podobne zagranie w Anglii prawdopodobnie będzie pokazany żółty kartonik.

Niedawno do ligi amerykańskiej trafił David Beckham. Czy miał pan okazję pracy w spotkaniu, w którym grał ten zawodnik?

- Miałem przyjemność sędziować mecz w którym David Beckham wystąpił pierwszy raz od początku spotkania jako kapitan swojej nowej drużyny. Strzelił swoją pierwszą i jedyną do tej pory bramkę oraz zaliczył pierwszą asystę i otrzymał również swoją pierwszą żółtą kartkę.

Jakie wrażenia po tym meczu? Czy na boisku Beckham to inny człowiek niż ten, którego codziennie widujemy w telewizji?

- David Beckham gra każde spotkanie z wielkim zaangażowaniem. Czasami nie podobają mu się decyzje sędziego i wyraża swoje niezadowolenie. Po meczu jednak jest pierwszy żeby podziękować sędziemu za prowadzenie spotkania.

To prawda, że przyjazd Beckhama do USA nakręcił koniunkturę piłkarską w tym kraju?

- Dzięki jego przyjazdowi frekwencja znacznie się podniosła. Jego występ w Nowym Jorku oglądało 65 000 widzów. Także dużo nowych sponsorów podpisało umowy z MLS. Koszulka Beckhama jest najlepiej sprzedającą sie koszulką w USA.

Jest pan sędzią klasy międzynarodowej. W jakim najdziwniejszym miejscu na świecie miał pan okazję pracować?

- Właśnie wróciłem z turnieju, który był rozgrywany na Hawajach. Spędziłem tam pięć dni i miałem okazję zwiedzić Pearl Harbor i Honolulu. Bardzo egzotyczne miejsce.

Jakich najsłynniejszych piłkarzy świata miał pan okazję poznać?

- Miałem okazję sędziować takim sławom jak: Beckham, Matthaus, Valderrama, Robinho, Nowak, Warzycha, Kosecki, Zenga, Owen, Gerrard, Blanco.

Jak wygląda przygotowanie sędziego do meczu? Czy zapoznaje się pan z sylwetkami piłkarzy? Analizuje, kto gra najbardziej brutalnie?

- Przygotowanie do meczu jest bardzo ważne. Zawsze staram się oglądać ostatnie mecze obu drużyn którym będę sędziował. Rozmawiam także z sędziami, którzy widzieli moje drużyny w poprzednich meczach. Niektóre sytuacje ciężko wychwycić z telewizji. Sprawdzam statystyki ligi: kto jest zawieszony za kartki, kto popełnia najwięcej fauli, kto jest najbardziej faulowany itd.

W jakim stopniu sędzia piłkarski musi dbać o kondycję fizyczną?

- Kondycja fizyczna jest bardzo ważna w dzisiejszej piłce. Bez niej sędzia będzie daleko od akcji i przez to zacznie popełniać więcej błędów. Widzimy coraz więcej młodszych arbitrów którzy dochodzą do szczytu znacznie wcześniej niż to miało miejsce w poprzednich latach. Jest to ogólnoświatowy trend popierany przez FIFA. Mając 44 lata mogę powiedzieć, że coraz ciężej jest dotrzymać tempa młodym zawodnikom.

Czy są takie zespoły przeciwko którym nigdy w życiu nie chciałby pan sędziować?

- Nie ma takich. Podjąłbym się każdego meczu. Trudniejszy mecz sprawia, że jestem bardziej zmobilizowany. Także w spotkaniach o wysoką stawkę zawodnicy z reguły zachowują się lepiej, bo nie chcą narazić swojej drużyny na porażkę.

Całkiem niedawno do ligi amerykańskiej trafił Tomasz Frankowski. Co pan o tym sądzi?

- Pamiętam jak kilka lat temu do Chicago przyszli Nowak, Kosecki, Podbrożny i wygrali mistrzostwo w pierwszym roku. Życzę tego panu Frankowskiemu. Myślę, że polubi Chicago, gdzie jest największa Polonia w USA. Na pewno będzie sie tam czuł swojo.

Jak na ten transfer zareagowała Polonia amerykańska?

- Od roku mieszkam z dala od Polonii amerykańskiej. Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie.

Czy media w USA mówią coś na temat przyjścia Frankowskiego?

- Ukazało się kilka artykułów w związku z jego przyjściem. W jednym wypowiadał się trener Chicago. Mówił, że Frankowski bardzo szybko się zaaklimatyzował w drużynie i liczy na dużą ilość bramek strzelonych przez niego.

Spotyka się pan czasami z Polakami przebywającymi w Stanach, którzy mają kontakt z piłką? Na przykład Piotr Nowak?

- Jeżeli sędziuje mecz Columbus zawsze rozmawiam z Robertem Warzychą, który jest tam asystentem. Przedtem często sędziowałem DC United, gdzie trenerem byl Piotrek Nowak. Teraz widzę go nie za często, gdyż został trenerem reprezentacji USA.

Co myśli sędzia, gdy wychodzi na murawę, a na trybunach znajduję się ponad 50 000 tysięcy widzów?

- Lubię jak jest wiele ludzi na trybunach. Jest to dla mnie dodatkowa mobilizacja. Znaczy to, że mecz jest bardzo ważny i nie ma miejsca na żadne sędziowskie pomyłki. Trzeba sie sprężyc i pokazać, że jest się dobrym sędzią.

Jak pan radzi sobie ze stresem?

- Stres zawsze pojawia się przed meczem, ale u mnie znika z momentem pierwszego gwizdka. Najgorsze jest oczekiwanie na mecz. Człowiek myśli co nowego dzisiaj się zdarzy. Jakie nieprzewidziane sytuacje na boisku powstaną.

Czy podczas jakiegoś meczu popełnił pan błąd, który zaważył na wyniku spotkania?

- Oczywiście. W 2006 roku nie odgwizdałem stuprocentowego rzutu karnego w ostatniej minucie meczu. Odebrałem drużynie szansę na zremisowanie meczu. Był to mój najgorszy moment w sędziowskiej karierze. Do tej pory ciągle myślę o tej sytuacji. Dużo nieprzespanych nocy mnie ta decyzja kosztowała. Po oglądnięciu kasety moja pierwsza reakcja była taka, żeby zakończyć sędziowanie, lecz po upływie czasu i rozmowach ze starszymi kolegami postanowiłem kontynuować przygodę z gwizdkiem i w 2007 miałem swój najlepszy sezon w lidze amerykańskiej. Zostałem wyznaczony do prowadzenia dwóch meczy finałowych: Finału Pucharu Ameryki i Finału Ligi MLS.

Niedługo Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Wystąpi na nich Polska reprezentacja. Jak pan ocenia szanse naszej drużyny?

- Oglądałem kilka meczy eliminacyjnych naszej reprezentacji. Uważam, że są bardzo dobrze zorganizowani i grają dobrze kolektywnie i mądrze taktycznie. Wszystko może się wydarzyć. Życzę naszym piłkarzom dojścia jak najwyżej. Na tym etapie nie ma słabych drużyn.

Którego z polskich piłkarzy uważa pan za najlepszego?

- Sądzę, że nasza reprezentacja nie ma zdecydowanie najlepszego piłkarza. Jej siła polega na tym, że mamy zespół bardzo wyrównany, a przez to gramy dobrze zespołowo.

Pochodzi pan ze Stalowej Woli. Interesują pana wyniki Stali?

- Sentyment do Stalówki pozostał. Jeżeli mam chwilę czasu staram sie sprawdzić rezultaty w internecie. Życzę im utrzymania się w II lidze. Widziałem, że wygrali ostatni ligowy mecz. Było to spotkanie wyjazdowe.

Czy jeżeli zaistniałaby taka możliwość, pojawiłby się pan nawet w roli kibica na stadionie w Stalowej Woli?

- Jeżeli jestem w Polsce zawsze sprawdzam terminarz rozgrywek i jak tylko mogę to pojawiam się na meczu. W tamtym roku byłem w maju w Polsce z synem i zobaczyliśmy dwa spotkania Ekstraklasy Legia-Widzew i Wisła-Groclin.

Był pan kiedyś na meczu Stali?

- Byłem kilka lat temu jak grali w trzeciej lidze. Jeżeli dobrze pamiętam to było to spotkanie przeciwko rezerwom Wisły Kraków.

Myśli pan o tym, by powrócić kiedyś do Polski?

- Nie wykluczam tej możliwości. W kraju dużo się zmieniło i liczę, że w niedługim czasie dorównamy pozostałej części krajów z Unii Europejskiej.

Wiadomo, że sędzią piłkarskim nie można być przez całe życie. Co zamierza pan robić po zakończeniu kariery zawodowej?

- Chciałbym pozostać przy piłce. Prawdopodobnie będę chciał zostać trenerem. Najbardziej odpowiadałaby mi praca z młodzieżą. Jeżeli to się nie uda to może spróbuję jako organizator imprez sportowych.

Co pan powie o polskich kibicach. Miał pan okazję prowadzić mecz naszej kadry narodowej, a także spotkanie ligowe w Polsce. Czy kibice w naszym kraju są lepsi od tych w USA?

- Polscy kibice potrafią stworzyć niezapomnianą atmosferę podczas meczu piłkarskiego. Ich piętą achillesową jest niestety doprowadzanie spotkań do wielkiej bijatyki. I tak nas odbierają na całym świecie. Po moim meczu Górnik-Legia także doszło do zamieszek, mimo że spotkanie było rozegrane bez żadnych kontrowersji.

Czy chciałby pan przekazać coś polskim kibicom za naszym pośrednictwem?

- Dopingujcie swoje drużyny jak najlepiej potraficie, ale w sposób kulturalny, bez bijatyk. Pokażcie, że jesteście lepsi od kibiców drużyny przeciwnej. W śpiewaniu i oryginalności, w dopingu, a nie w bójkach na stadionach i demolowaniu miast.

Na koniec wróćmy jeszcze do afery korupcyjnej w naszym kraju. Jak pan sądzi, jak się ona zakończy?

- Mam nadzieję, że winni poniosą zasłużone kary, co odstraszy ich następców.

Czego można panu życzyć?

- Przede wszystkim zdrowia. W Ameryce nie mamy górnej granicy wiekowej dla sędziów ligowych. Dopóki przebiegnę test sprawnościowy mogę sędziować w MLS. Mamy dwóch sędziów liniowych którzy skończą 52 lata w tym roku...

Komentarze (0)