Michał Koj trafił do szpitala 16 września po tym, jak w trakcie meczu 9. kolejki Lotto Ekstraklasy z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza (0:1) doznał urazu głowy w starciu z Wojciechem Kędziorą. Prosto ze stadionu przy Cichej 6 Koj został przewieziony do szpitala i pozostał w nim na blisko trzy tygodnie.
W czwartek jego hospitalizacja dobiegła końca, a w piątek 23-latek zjawił się w siedzibie chorzowskiego klubu. Wciąż jednak nie wiadomo, kiedy będzie mógł wznowić treningi.
- Cieszę się, że po blisko trzech tygodniach w końcu wyszedłem ze szpitala. Z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Mam nadzieję, że teraz wszystko pójdzie już w dobrym kierunku - mówi Koj.
- Na razie przez najbliższy tydzień mam zalecony odpoczynek. Później udam się na kolejną wizytę kontrolną i wtedy ustalimy, co dalej. Za wcześnie, by podawać jakieś terminy mojego powrotu na boisko. Po raz pierwszy w swoim życiu mam do czynienia z taką kontuzją. Gdyby to był uraz kolana, to mógłbym powiedzieć, że do treningów wrócę za dwa tygodnie czy za miesiąc, ale z głową nie ma żartów - trzeba być podwójnie ostrożnym - dodaje obrońca Niebieskich.
ZOBACZ WIDEO: Krychowiak o swoim stylu. "Czy poprawiam fryzurę w przerwie? Nie mogę odpowiedzieć"