Jacek Kiełb: Nie mamy usprawiedliwienia

PAP / Piotr Polak
PAP / Piotr Polak

W meczu 11. kolejki z Cracovią Korona Kielce poniosła najwyższą porażkę w historii swoich występów w ekstraklasie. Złocisto-krwiści stracili przy Kałuży 1 aż pół tuzina goli, a sami nie pokonali Grzegorza Sandomierskiego ani razu.

Kielczanie byli tylko tłem dla Pasów, które już po I połowie prowadziły 3:0. Jeśli zespół Tomasza Wilmana liczył w przerwie na wyjście z twarzą z tego pojedynku, to tuż po zmianie stron wszelkich nadziei pozbawił go Miroslav Covilo, strzelając gola na 4:0.

Ostatecznie Korona uległa Pasom aż 0:6 - odkąd w 2005 roku awansowała do ekstraklasy, nie przeżyła takiego pogromu. Po końcowym gwizdku kielczanie bili się w piersi i nawet nie próbowali się usprawiedliwiać, choć mogliby na przykład tym, że przyjechali do Krakowa osłabieni brakiem Macieja Gostomskiego, Elhadjiego Pape Diawa i Nabila Aankoura.

- Ciężko cokolwiek powiedzieć. Nie szukamy żadnego usprawiedliwienia - mówi Jacek Kiełb i dodaje: - To był jednostronny mecz. Cracovia narzuciła nam swój styl gry, a my nie graliśmy tego, co nam kazał trener. Pogubiliśmy się. Nie mieliśmy żadnych okazji, a po stracie pierwszej i drugiej bramki graliśmy coraz bardziej nerwowo. Nie byliśmy na boisku jednością.

ZOBACZ WIDEO Jarosław Fojut: Dawid Kudła nas obronił (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: