27-letni reprezentant Zimbabwe występował ostatnio w Motor Action Harare. W tym klubie przez kilka lat był prawdziwą gwiazdą. Zimą zainteresowała się nim Legia Warszawa. Clemence Matawu dołączył do drużyny Jana Urbana, jednak nie zakotwiczył w stolicy na dłużej.
- Przymierzaliśmy go na skrzydło, ale grający u nas na tej pozycji Miroslav Radović wcale nie jest gorszy. Matawu to nie jest jednak przypadkowy piłkarz. Trzeba mu dać czas, a może zrobić w lidze karierę - powiedział Gazecie Wyborczej dyrektor sportowy Wojskowych, Mirosław Trzeciak.
Pomimo rezygnacji z usług Matawu, również trener Urban wypowiadał się o nim pozytywnie. - Clemence pokazał, że jest dobrze wyszkolony technicznie, wie, co zrobić z piłką, choć nie ma dobrych warunków fizycznych - ocenił opiekun Legii.
Tuż po rozstaniu czarnoskórego zawodnika z warszawskim klubem, menadżer Wiesław Grabowski sprowadził go do Bielska-Białej. - Legia wypuściła z rąk bardzo dobrego piłkarza. W tej sytuacji mam nadzieję, że Clemence pomoże Podbeskidziu wywalczyć awans do ekstraklasy - stwierdził Grabowski.
W Podbeskidziu Matawu nie powinien mieć większych problemów z aklimatyzacją, bowiem w zespole Marcina Brosza gra jego rodak, Patmor Shereni. Były piłkarz Wisły Ustronianki przebywa w naszym kraju już od roku i zna język polski.
- W Europie jestem po raz pierwszy. Pierwszy raz widziałem też śnieg. Dzięki pomocy Patmora w ciągu kilku miesięcy powinienem nauczyć się podstaw waszego języka - powiedział Matawu i dodał na koniec: - Chcę awansować z Podbeskidziem do ekstraklasy. Myślę, że to bardzo, bardzo możliwe.
27-letni pomocnik do tej pory był związany tylko z jednym klubem - Motor Action Harare. Spędził w nim sześć lat swojej kariery. Zaliczył też ponad 40 występów w reprezentacji Zimbabwe.