Sandecja znów poniżej oczekiwań. Tylko remis z beniaminkiem

Piłkarze z Nowego Sącza zmierzyli się w 2. kolejce I ligi z GKS-em Tychy. Byli na tyle gościnni, że dali sobie wyrwać dwa punkty, choć jako pierwsi strzelili bramkę. - Graliśmy niechlujnie, przed nami dużo pracy - uważa trener Radosław Mroczkowski.

W tym artykule dowiesz się o:

Sandecja w 33. minucie spotkania wykorzystała stały fragment gry. Krótko rozegrany rzut rożny, dośrodkowanie Macieja Małkowskiego i dobre ustawienie w polu karnym wraz z precyzyjnym strzałem głową Kamila Słabego. - Wierzyłem, że za chwilę podwyższymy prowadzenie - komentował trener Radosław Mroczkowski.

Dlaczego zatem nie udało się ponownie pokonać bramkarza GKS-u Tychy? - Przed przerwą mieliśmy sporo sytuacji, dużo inicjatywy, ale brakowało nam wykończenia. Graliśmy za chaotycznie, może za szybko, bez odpowiedniej dokładności. Również po strzelonej bramce były okazje, ale znów zabrakło precyzji i dobrego rozegrania - podkreślił szkoleniowiec sądeckiej drużyny.

Po zmianie stron to przyjezdni byli stroną przeważającą, ale wyrównali dopiero po rzucie karnym. Sędzia wskazał na wapno po starciu Dawida Szufryna z Łukaszem Grzeszczykiem. Jedenastkę wykorzystał Jakub Świerczok. - W II połowie mieliśmy słabszy fragmenty gry, nie potrafiliśmy dłużej utrzymać piłki i stąd mniej sytuacji. Oczywiście nie było tak, że nie mieliśmy ich w ogóle, ale zadecydowało to, że byliśmy bardzo niedokładni i niechlujni w decydujących zagraniach - ocenił Mroczkowski.

Futbol jest grą, w której trzeba podjąć ryzyko i tego trochę brakowało Sandecji Nowy Sącz. Trener biało-czarnych wystawił od pierwszej minuty dwóch napastników - Macieja Korzyma i Dawida Janczyka. Ten drugi został zmieniony już w 55. minucie przez pomocnika Wojciecha Trochima. Podobna sytuacja miała miejsce podczas wyjazdowego meczu ze Stalą Mielec. Sądeczanie grali już z przewagą jednego zawodnika, kiedy napastnika Filipa Piszczka zmienił nominalny skrzydłowy Sebastian Leszczak. Wtedy szkoleniowiec zarzekał się, że to napastnik i na taką pozycję został desygnowany.

ZOBACZ WIDEO Rafał Majka: naprawdę nie wiem jak uniknąłem kraksy (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

- Nie było tak, że chcieliśmy bronić wynik. Nie było takiego założenia na II połowę, że mamy się aż tak wycofać - skomentował Radosław Mroczkowski i zwrócił uwagę na inny aspekt. - Niedokładność w grze kosztowała nas dużo zdrowia. Uważam, że przy lepszej koncentracji powinniśmy strzelić drugą bramkę wykorzystując jedną z tych sytuacji, które mieliśmy - dodał.

Po dwóch kolejkach sezonu 2016/2017 widać gołym okiem, że Sandecja nie jest jeszcze w optymalnej formie i przed zawodnikami sporo pracy. - Mieliśmy tego lata trochę zmian, więc musimy się dotrzeć - zakończył trener Mroczkowski.

Bianconeri nie będą mieli zbyt dużo czasu na korekty. Już w środę grają w Pucharze Polski ze Śląskiem Wrocław, by w sobotę pojechać na wyjazdowy mecz z Pogonią Siedlce.

Źródło artykułu: