W przegranym 0:3 meczu z IFK Goeteborg w barwach Piasta Gliwice zadebiutował Michał Masłowski. - Nie tak sobie wyobrażałem wejście do Piasta i mecz z IFK. Ale taka jest piłka, że zespoły pokroju Szwedów mają kilka wyjść do przodu i zamieniają to na bramki. Wszyscy mówią, że kwestia awansu jest przesądzona, ale w rewanżu trzeba wyjść i walczyć o jak najlepszy wynik - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.pl Michał Masłowski.
Plan gliwiczan na czwartkowe spotkanie runął po kilkudziesięciu sekundach, kiedy to goście wyszli na prowadzenie. - Pierwsza bramka ustawiła mecz. Tak szybko stracony gol podciął nam skrzydła i mimo, że mieliśmy później jeszcze sporo czasu, to nie potrafiliśmy tego dobrze spożytkować - przyznał pomocnik.
W meczu z IFK w grze Piasta w oczy rzucały się okazje podbramkowe, a w zasadzie ich brak. - Sytuacji mieliśmy mało, ale goście grali bardzo blisko siebie. Jedynym sposobem na przedostanie się pod ich bramkę była gra bokami. I wrzutek faktycznie było dużo, ale byliśmy do nich spóźnieni i nie było komu ich zamknąć. Środek był zawalony, miejsca nie było w zasadzie wcale i nie da się ukryć, że IFK zagrało bardzo dojrzale - skomentował wypożyczony z Legii Warszawa zawodnik.
W czwartek wicemistrzowie Polski grali w Lidze Europy, a już w niedzielę czeka ich ligowa potyczka z Cracovią. - To jest początek, a nie końcówka sezonu. Gdyby to były ostatnie kolejki, to można by mówić o zmęczeniu. W takim wypadku trzy dni wystarczą, żeby wyjść przygotowanym w stu procentach na kolejny mecz - podsumował Michał Masłowski.
ZOBACZ WIDEO Nowy sponsor Ekstraklasy, czyli stawiamy na rozwój (źródło TVP)
{"id":"","title":""}