Dembele w Borussii Dortmund. Błaszczykowski nie ma po co wracać?

Transfer francuskiego supertalentu do Borussii Dortmund to wielki problem dla Jakuba Błaszczykowskiego. Czy powrót Polaka do BVB po wypożyczeniu w Fiorentinie ma jakikolwiek sens?

Ousmane Dembele w ciągu sześciu miesięcy zawładnął umysłami przedstawicieli największych klubów w Europie i zaliczył najbardziej spektakularne wejście do Ligue 1 ostatnich lat. Jeszcze rok temu był anonimowym wychowankiem Stade Rennes, ignorowanym przez trenera Philippe'a Montaniera i rozgoryczonym z powodu braku miejsca w pierwszej drużynie. Dzięki serii kontuzji najważniejszych graczy i przychylnemu zbiegowi okoliczności zadebiutował w lidze późną jesienią i objawił się światu. Gdyby w styczniu prezydent Rennes nie zdecydował się na zmianę trenera i zatrudnienie Rollanda Courbisa, dziś nikt nie interesowałby się "francuskim Neymarem". To Courbis dostrzegł w nim olbrzymi potencjał i bez chwili zawahania posłał do boju. Dzięki temu po kilku miesiącach z 12 bramkami i pięcioma asystami na koncie Dembele odchodzi do Borussii Dortmund. Robi to w atmosferze nacisków i maksymalizacji zysków ze strony klubu.

Przedłużając kontrakt ze swoim wychowankiem, Rennes wpisało w umowę klauzulę odstępnego w wysokości 5 mln euro, co jest kwotą budzącą śmiech. We Francji działa jednak prawo zwyczajowe, nieregulowane przez przepisy Ligi Zawodowej. Zgodnie z nim Dembele umówił się ze swoim klubem na odejście za 15 mln euro plus bonusy. I za taką też sumę trafi do Dortmundu.

To nie przypadek, że Francuz wędruje na Signal Iduna Park. François Pinault, prezydent Rennes, właściciel firmy Puma ubierającej oba kluby, posiada pakiet udziałów w Borussii. Z powodzeniem robi również interesy w Niemczech, a Dortmund to dla niego miasto wręcz partnerskie. Od dłuższego czasu, mimo zakusów wielkich klubów angielskich wiadomo było, że "Ou" trafi do BVB. - To świetny ruch - mówi w rozmowie z WP Sportowe Fakty, Joachim Marx, były piłkarz RC Lens. - W Lievin, gdzie prowadziłem szkółkę piłkarską, mieliśmy przed laty olbrzymi talent. Nazywał się Gael Kakuta i za 3,5 mln euro trafił do Chelsea. To nie był klub dla niego. Niedługo później złamał nogę w dwóch miejscach i de facto zakończył świetnie zapowiadającą się karierę. Dembele dokonał dobrego wyboru, choć mógł iść do Anglii i więcej zarobić - ocenia Marx.

ZOBACZ WIDEO Probierz: świrują tych chłopaków. A oni muszą zasuwać... (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Dla Francuza, który w niedzielę kończy 19 lat, obecny sezon to fenomenalny czas. W ciągu sześciu miesięcy stał się najbardziej wartościowym graczem Stade Rennes. Wziął udział w 33 proc. bramek zdobytych przez swoją drużynę. Zachwycał niesamowitym dryblingiem i naturalnym balansem ciała. Po pół roku, nad Sekwaną zaczęto go nazywać "francuskim Neymarem" i najdoskonalszym produktem szkółki Rennes, lepszym od Yoanna Gourcuffa czy Sylvaina Wiltorda.

Co oznacza transfer Dembele dla Jakuba Błaszczykowskiego? Na pewno spore problemy. Latem Polak nie znalazł się w planach trenera Thomasa Tuchela i na zasadzie rocznego wypożyczenia trafił do Fiorentiny. Po serii dobrych meczów nabawił się jednak kontuzji, a po transferze Cristiana Tello, stracił miejsce w podstawowym składzie. W trzech ostatnich meczach Serie A nie wstawał z ławki rezerwowych. Fiorentina na sto procent nie skorzysta więc z prawa pierwokupu reprezentanta Polski. Władze klubu uważają, że jego cena nie jest adekwatna do wartości, a Błaszczykowski to gracz podatny na kontuzje i niepewny.

Dembele będzie kolejnym konkurentem do gry dla Kuby. Jest zawodnikiem prawonożnym, dynamicznym, świetnie czuje się na pozycji reprezentanta Polski. Błaszczykowski w rozmowie z WP SportoweFakty powiedział niedawno, że nie zamierza opuszczać Europy i nie zdecyduje się na transfer do Chin. Być może jednak będzie musiał na stałe pożegnać się z Dortmundem, choć związany jest z BVB kontraktem do czerwca 2018 roku. Na regularną grę w Borussii raczej nie ma szans.

- Nie umiem sobie wyobrazić, że Tuchel będzie jeszcze chciał Błaszczykowskiego. On nie zrobi z tym typem piłkarza już niczego dobrego - podusmowuje gorzko Sebastian Karkos, dziennikarz Bilda.

Mateusz Święcicki

W sobotę poznamy mistrza Hiszpanii! Na placu boju zostały potęgi futbolu: FC Barcelona i Real Madryt. Zobacz decydujące bitwy o tytuł 14 maja o 16:45 w Eleven i Eleven Sports. SPRAWDŹ, gdzie oglądać kanały.

Komentarze (9)
avatar
Krzysztof Podkówka
13.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kuba się przyda 
avatar
Marciniak Ryszard
13.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
co z biletami 
avatar
adlerxx
13.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Następny murzyński talent imigracyjny 
avatar
Nie chcę islamskich imigrantów w Polsce
13.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Nie powinien jechać na euro, z siedzenia na ławie nic dobrego nie będzie. 
Tomasz Karolak
13.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
burak oby na euro nie pojechał fra jer