Górnik Zabrze zmierzył się z imiennikiem z Łęcznej w meczu kluczowym dla układu dołu tabeli. Goście osiągnęli przewagę, lecz nie potwierdzili jej golem. Oba zespoły zaprezentowały poziom, który potwierdził, że zasłużenie są w ogonie Ekstraklasy. - Taki styl gry ma Górnik Łęczna i my wiedzieliśmy, że będzie czyhał na kontry i kilka wyprowadził. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Ten remis może być ważny w kontekście całego sezonu - w rozmowie z WP SportoweFakty ocenia Grzegorz Kasprzik.
Wiosną 14-krotni mistrzowie Polski albo przegrywają na wyjazdach, albo bezbramkowo remisują. Niewiele zabrakło, by z Łęcznej wrócili z tarczą. 32-letni bramkarz obronił jednak rzut karny wykonywany przez Bartosza Śpiączkę. - Nie będę polemizował czy ten karny był. Bramki nie było, więc nie mamy nad czym się zastanawiać - zauważa Kasprzik.
Górnik przebudził się na finiszu sezonu i w czterech meczach zdobył osiem punktów. To jednak wciąż za mało, aby opuścić strefę spadkową. Mimo wszystko zabrzanie nie tracą nadziei na utrzymanie. - Zostało nam sześć punktów do zdobycia. Jeżeli wygramy te dwa mecze, to utrzymamy się w lidze - kończy Kasprzik.
ZOBACZ WIDEO Rafał Grzelak: zabrakło nam zimnej krwi (źródło TVP)
{"id":"","title":""}