Wypadek Lewandowskiego. Niemcy: Jechał po żonę, lekki szok

Newspix / EXPA
Newspix / EXPA

Niedzielny wypadek samochodowy Roberta Lewandowskiego w Monachium wydarzył się, gdy Polak jechał na lotnisko po żonę. Niemieckie media podają nowe fakty dotyczące tego zdarzenia.

O wypadku polskiego zawodnika informowaliśmy jako pierwsi w trakcie środowego meczu z Benficą Lizbona. W niedzielę w auto prowadzone przez Roberta Lewandowskiego wjechało porsche cayenne. Za jego kierownicą siedział obcokrajowiec. Bayern Monachium kolizję samochodową swojego asa ukrywał przez kilka dni.

Wiadomo było, że zawodnikowi nic się nie stało. Choć jak podała niemiecka stacja Sport1, piłkarz doznał lekkiego szoku. "Miał szczęście w nieszczęściu" - pisze. Niemcy ujawnili też, że do zdarzenia doszło w dzielnicy Bogenhausen, gdy kapitan reprezentacji Polski jechał na lotnisko po żonę Annę Lewandowską. Koszt szkód to 25 tysięcy euro.

- To nie była moja wina. Na szczęście nic się nie stało, wszystko jest w porządku - powiedział piłkarz w środę po meczu z Benficą.

W tym spotkaniu Lewandowski usiadł na ławce rezerwowych. Menadżer piłkarza Cezary Kucharski przyznawał, że kolizja mogła mieć wpływ na decyzję Pepa Guardioli o pozostawieniu Polaka w rezerwie. Choć sam zawodnik w pomeczowej rozmowie ze stacją Canal + Sport wyjaśnił, że wypadek nie miał na to wpływu.

W zremisowanym 2:2 meczu w Lizbonie reprezentant Polski wszedł do gry dopiero w 84. minucie. Bayern awansował do półfinału Ligi Mistrzów.

Zobacz wideo: Radwańska ambasadorką Euro. "Może uda się zobaczyć jakiś mecz"

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: