Rozwój Katowice to jedna z rewelacji rundy wiosennej I ligi. Śląski zespół walczy o utrzymanie na zapleczu Ekstraklasy i w ostatnich kolejkach pokazywał się z dobrej strony. Inaczej było w przypadku Zawiszy Bydgoszcz, który tracił dystans do "zielonej" strefy. W Katowicach nastąpiło jednak przełamanie bydgoskiego zespołu.
Katowiczanie od początku spotkania przeważali, ale to Zawisza w 27. minucie objął prowadzenie po golu zdobytym przez Szymona Lewickiego. Tuż przed przerwą wyrównał Tomasz Wróbel. Fani zgromadzeni na trybunach nie mogli narzekać na brak emocji. - Na pewno kibicom mecz mógł się podobać. Było to otwarte spotkanie z wieloma sytuacjami po obu stronach. Przy wyniku 1:1 oba zespoły się badały - powiedział trener Zawiszy, Zbigniew Smółka.
Druga połowa również obfitowała w akcje obu drużyn, jednak brakowało im skuteczności. Od 78. minuty bydgoszczanie musieli grać w osłabieniu, gdyż czerwoną kartką za bezmyślny faul na Raulu Gonzalezie ukarany został Jean-Yves M'voto. Był to przełomowy moment spotkania, który podziałał mobilizująco na graczy Zawiszy. - Zadecydowała mentalność. Po stracie M'Voto zorganizowaliśmy się, pokazaliśmy charakter, wiedzieliśmy jak ruszyć do kontry. Dwie z nich wykorzystaliśmy. Piłka jest przewrotna, taki mecz był nam potrzebny - przyznał Smółka.
W końcówce bydgoszczanie wykorzystali dwie kontry, a gole zdobył Lewicki, który skompletował hat-tricka. - Pokazaliśmy, że w dziesiątkę można wygrać mecz. Gospodarze byli dobrze zorganizowaną drużyną, to spotkanie było bardzo trudne. Czerwona kartka zdecydowała o determinacji, organizacji gry defensywnej i przejściu do szybkiego ataku. Tak widocznie miało być, że los nas najpierw ukarał, a później wynagrodził za to, że się nie poddaliśmy - ocenił Smółka.