Brychczy, Lubański, Deyna - ci polscy piłkarze mogli grać w Realu lub Barcelonie

Newspix / Na zdjęciu Camp Nou
Newspix / Na zdjęciu Camp Nou

Jedynym polskim piłkarzem, który zagrał w barwach Realu Madryt jest Jerzy Dudek. W Barcelonie był tylko tajemniczy Walter Rozitsky. Zawodników z Polski, którzy mogli grać w jednym z hiszpańskich gigantów, było jednak więcej.

Jedynym polskim piłkarzem, który zagrał w barwach Real Madryt jest Jerzy Dudek. W Barcelonie, a potem również w Realu, przed I Wojną Światową występował tajemniczy Walter Rozitsky. Narodowość Rozitsky'ego pozostaje zagadką, jednak w muzeum Barcelony jest on przedstawiany jako Polak.

Dokonania Polaków w Realu i Barcelonie są skromne, choć słynne hiszpańskie kluby kilkukrotnie w swojej historii interesowały się gwiazdami naszej piłki nożnej. Transfery nie doszły jednak do skutku, głównie przez ustrój polityczny panujący w Polsce do 1989 roku.

Przedstawiamy polskich piłkarzy, którzy mogli trafić do Realu lub Barcelony i przyczyny, z których nie przenieśli się do jednego z potentatów z Hiszpanii.
[nextpage]

Lucjan Brychczy

Pierwszym z polskich piłkarzy, na których uwagę zwrócił jeden z hiszpańskich gigantów, był Lucjan Brychczy. Popularny "Kici" na przełomie lat 50. i 60. był gwiazdą naszej piłki. Strzelał mnóstwo bramek, imponował efektownymi dryblingami. Josef Masopust, zwycięzca plebiscytu "France Football" na najlepszego piłkarza Europy w 1962 roku, po latach mówił, że Brychczy był fantastycznym graczem.

Podobne wrażenie "Kici" zrobił na słynnym trenerze Helenio Herrerze. Argentyńczyk oglądał zawodnika Legii Warszawa w meczu reprezentacji Polski i Hiszpanii, w 1959 roku w Chorzowie. Polacy przegrali 2:4, ale Brychczy zagrał tak, że Herrera, wtedy trener Barcelony, chciał z miejsca wziąć go do swojego zespołu.
Sam piłkarz nic jednak nie wiedział o zainteresowaniu Hiszpanów.

- Zdaje się, że cała sprawa miała charakter pomeczowej fascynacji i nie podjęto żadnych oficjalnych kroków w kierunku transferu. Pamiętajmy też, że transfer uniemożliwiała sytuacja polityczna - frankistowska Hiszpania była przecież wrogiem PRL-u i nie było najmniejszych szans, żeby jakiś polski piłkarz mógł tam pojechać - mówi w rozmowie z WP Sportowefakty Stefan Szczepłek, dziennikarz "Rzeczpospolitej", autor książek o historii piłki nożnej.

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: nienaganna technika kolegi Lewandowskiego

Źródło: WP SportoweFakty
[nextpage]

Włodzimierz Lubański

Legendarny trener Manchesteru United Matt Busby mówił, że to piłkarz, który umie wszystko. Helenio Herrera, który poza Barceloną trenował między innymi także Inter Mediolan i AS Roma, twierdził, że z Polakiem w składzie zawojowałby cały świat. Legenda Manchesteru United, mistrz świata z 1966 roku Nobby Stiles w swojej autobiografii napisał, że Lubański był takim rywalem, którego próbowało się zatrzymać za wszelką cenę, ale przy tym podziwiało, a nawet kochało.

Real Madryt w 1970 roku oferował ponoć za Lubańskiego milion dolarów, jak na tamte czasy kwotę zawrotną. A zaczęło się od występu w reprezentacji Europy, w której Lubański zagrał u boku piłkarzy "Królewskich", Manuela Velasqueza i Amancio. Dwaj pomocnicy byli pod wrażeniem umiejętności polskiego snajpera.

- Powiedzieli mu, że zrobią wszystko, żeby Lubański trafił do Madrytu i grał razem z nimi. Jeśli chodzi o samo zainteresowanie, sprawa była już o krok dalej, niż w przypadku Brychczego - opowiada Szczepłek. - Lubański był wtedy jednak dobrem narodowym, a i stosunki z Hiszpanią specjalnie się nie zmieniły. PRL nie mógł pozwolić sobie na to, by oddać swojego najlepszego piłkarza do takiego kraju.
Zdaniem Szczepłka rekordzista pod względem liczby strzelonych dla reprezentacji Polski bramek bardzo pasowałby do Realu Madryt z tamtego okresu, ponieważ "Królewscy" nie mieli wówczas środkowego napastnika wysokiej klasy.
[nextpage]

Kazimierz Deyna

Kilka lat po nieudanej próbie ściągnięcia Lubańskiego, Real Madryt zapragnął sprowadzić genialnego polskiego reżysera gry, który zachwycił na mistrzostwach świata w 1974 roku. Po mundialu przedstawiciele madryckiego klubu przyjechali do Deyny do Warszawy.

- Znaleźli do niego bezpośredni kontakt, a wtedy to nie było takie proste. Po mistrzostwach świata w 1974 roku wiele propozycji dla naszych zawodników wpływało do klubów, które piłkarzy o tym nie informowały, żeby nie przewróciło im się w głowach - mówi Stefan Szczepłek, który przyjaźnił się z Deyną, napisał też o nim książkę.

- Działaczom Interu Mediolan udało się ustalić adres domowy Deyny, na który wysłali list z konkretną ofertą. Z kolei Real "cichcem" przyjechał do Warszawy i rozmawiał z nim. Składano mu oficjalne propozycje. Zwracano się także do klubu, ale nic z tego wyjść nie mogło - wspomina Szczepłek. Deyna, oficer Wojska Polskiego nie mógł odejść do kraju będącego członkiem NATO. Została mu tylko koszulka "Królewskich", z numerem 14. Zdaniem niektórych "czternastka" nie była przypadkowa - w tym czasie w FC Barcelona z takim numerem występował Johan Cruyff.

- Deyna sprawdziłby się w Realu idealnie. W środku pomocy w Madrycie grali wtedy Vicente del Bosque, Ramon Moreno Grosso czy Manuel Velazquez, a to nie byli piłkarze wybitni. A Deyna moim zdaniem miał klasę sportową porównywalną z Zinedine'em Zidane'em - uważa jeden z najbardziej cenionych polskich dziennikarzy sportowych. - Po mistrzostwach świata Deynę chciał nie tylko Real, ale też między wspominany Inter, AC Milan i AS Saint-Etienne. Gdyby wyjechał po mundialu w Niemczech, zrobiłby karierę. Był w trójce najlepszych pomocników Europy.
Z Polski Deyna wyjechał dopiero po kolejnym mundialu - w 1978 roku przeniósł się z Legii Warszawa do Manchesteru City. Później grał w Stanach Zjednoczonych, gdzie zginął w wypadku samochodowym w 1989 roku.
[nextpage]

Zbigniew Boniek

W 1979 roku Helenio Herrera przyjechał do Łodzi, by namawiać Bońka, wówczas wschodzącą gwiazdę europejskiej piłki, na transfer do Barcelony. Rozmawiał z nim w jego mieszkaniu w towarzystwie księdza, który pełnił rolę tłumacza.

Barcelona nie była jedyna. "Zibiego" w tym czasie bardziej chciał Manchester United, zainteresowanie wykazywał Bayern Monachium. Boniek już wtedy był jednak zdecydowany na Włochy. Trzy lata później przeszedł do Juventusu Turyn. Razem z Michelem Platinim, z którym zaprzyjaźnił się już wcześniej, w czasie wspólnych przygotowań do meczu Argentyna - Reszta Świata.
[nextpage]

Robert Lewandowski

W sezonie 2012/2013 Real Madryt mierzy się w półfinale Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund, której gwiazdą był wtedy Lewandowski. W pierwszym spotkaniu w Dortmundzie Polak strzelił cztery bramki i przesądził o losach dwumeczu.
Gdy po rewanżu na Estadio Santiago Bernabeu, wygranym przez Real 2:0, Lewandowski szedł do szatni Bayernu, Florentino Perez złapał go za rękę, wciągnął do innej, pustej szatni, i powiedział: "chcę, żebyś grał dla mojej drużyny".
Lewandowski odmówił, ponieważ wcześniej zawarł dżentelmeńską umowę z włodarzami Bayernu Monachium i zamierzał dotrzymać słowa.

Perez nie zrezygnował i wszelkimi sposobami starał się przekonać Polaka, by zamiast Monachium wybrał Madryt. Według informacji niemieckiego dziennika "Der Spiegel", Real oferował Lewandowskiemu 81 milionów euro za sześć lat gry - 9,5 miliona euro rocznie plus premie w wysokości 10 milionów oraz 14 milionów dla agentów piłkarza. Jeden z nich, Maik Barthel, przyznał, że "niemoralna propozycja" z Realu faktycznie się pojawiła.

Real wciąż interesuje się Lewandowskim, hiszpańskie media regularnie podają nowe informacje dotyczące jego możliwego transferu

[nextpage]

Pozostali

W swoich najlepszych sezonach w Borussii Dortmund (2011-2012 i 2012-2013) zainteresowanie Realu Madryt wzbudzał Łukasz Piszczek. W roku 2008 o Pawła Brożka miał wypytywać trener Barcelony Pep Guardiola, choć sam zawodnik uczciwie przyznał, że ekipa z Camp Nou to dla niego kosmos, a Thierry'ego Henry'ego czy Samuela Eto'o, ówczesnych gwiazd Barcy, nigdy nie doścignie ani wyszkoleniem technicznym, ani taktycznym.

Bartosz Salamon, obecnie obrońca występującego we włoskiej Serie B Cagliari Calcio, jako 20-latek miał zachwycić wspomnianego Guardiolę. Do Barcelony nie trafił, ale przez pewien czas był graczem innego europejskiego giganta, AC Milan. Dziś Salamon ma 25 lat i ze środkowego pomocnika, którym był jako młodzieżowiec, zmienił się w stopera.

Wreszcie, w 2003 roku, "El Mundo Deportivo" pisało, że kandydatem do wzmocnienia ataku Barcelony jest Maciej Żurawski. 27-letni wówczas napastnik miał za sobą doskonały sezon w Wisła Kraków, w Pucharze UEFA zdobył aż 10 goli. Doniesienia o transferze do Katalonii szybko jednak ucichły, a Żurawski dwa lata później odszedł do innego słynnego, choć nie tak utytułowanego klubu - Celticu Glasgow.

Źródło artykułu: