[b]
"Piłka Nożna": Zwykle w donieckim zespole jesteś rezerwowym. Zadowala cię taka rola?
[/b]
Eduardo da Silva: Raz zaczynam od początku, raz z ławki. Napastnika rozlicza się z goli, a ja je strzelam w rozgrywkach krajowych, a także w Lidze Mistrzów. Bramka w wygranym 4:0 meczu Champions League z Malmoe FF dała mi szczególnie dużo radości. Cały czas ciężko pracuję na treningach, futbol mnie cieszy i gram z Szachtarem o wysokie cele.
Jak żyje się teraz na Ukrainie?
- Życie piłkarzy aż tak bardzo się nie zmieniło. Gramy mecze, trenujemy, pod tym względem nie mamy powodów do narzekań. Nie da się jednak ukryć, że sytuacja na Ukrainie nie wygląda tak jak powinna wyglądać. W tym kraju mieszka mnóstwo wspaniałych ludzi i wielu cierpi, bo straciło bliskich, domy. Wierzę, że zdrowy rozsądek wygra i na całą Ukrainę wróci normalność.
A wy jako zespół z Doniecka nie czujecie się dziwnie krążąc między Kijowem, a Lwowem?
- Trenujemy w Kijowie, a ligowe spotkania jako gospodarz musimy rozgrywać w różnych zakątkach. Raz Odessa, raz Zaporoże, raz Lwów, aż dziwnie się czujemy. Jak gościmy we Lwowie w Lidze Mistrzów rywali z Europy, to jest zupełnie inaczej, bo cała Ukraina nam kibicuje. Brakuje nam Doniecka, gdzie są nasze domy, ciągle o tym we własnym gronie rozmawiamy, nie da się ukryć, że tęsknimy. To nie jest normalne, że Szachtar nie może grać u siebie. Biorąc to pod uwagę osiągamy znakomite wyniki, po raz kolejny zagraliśmy przecież w Lidze Mistrzów. Niby wszystko jest OK, ale nie jest... Podróże też bywają męczące, tym bardziej że jedna goni drugą.
Przyjąłbyś propozycję z Chin?
- Nie dostałem żadnej oferty z tego kraju, więc nie ma tematu. W piłce niczego nie można wykluczać, a jeszcze kilka miesięcy wstecz nikt nie uwierzyłby, że Alex Teixeira przeniesie się do Azji.
Rozumiesz kolegę?
- Oczywiście. W piłkę gra się też dla pieniędzy, a Alex Teixeira dostał ofertę nie do odrzucenia. On ma liczną rodzinę, pomaga finansowo bliskim i znajomym z Brazylii, a w Chinach zarobi naprawdę sporo. Szachtar też nie może narzekać, bo zainkasował wielkie pieniądze za transfer. Z drugiej strony straciliśmy bardzo ważnego piłkarza.
Da się porównać Szachtara do Arsenalu Londyn?
- Organizacyjnie nie widzę większych różnic. Jeśli chodzi o styl gry też są spore podobieństwa, Szachtar stawia na kombinacyjny futbol jak Arsenal. Kanonierzy mają tę przewagę, że co trzy dni rozgrywają trudne mecze. Dla nas w Premier Lidze poważne wyzwania to boje z Dynamem Kijów, Dnipro, derby Doniecka, do tego dochodzi jeszcze Liga Mistrzów, teraz Liga Europy. Problemy polityczne odcisnęły piętno na ukraińskim futbolu, niektóre kluby upadły, inne ledwo zipią. Tylko my, Dynamo i Dnipro liczymy się w rozgrywkach międzynarodowych, ale brakuje nam rywalizacji na najwyższym poziomie na co dzień.
Kiedy w Arsenalu czułeś się najmocniejszy?
- Chyba tuż przed moją kontuzją i w sezonie 2009-10. Strzelałem bramki w różnych rozgrywkach, grałem w bardzo silnym zespole, przy pełnych trybunach, super atmosferze. Angielska Premier League to wymarzone miejsce dla zawodników, którzy są pasjonatami futbolu. Do dziś pozostałem fanem Arsenalu i regularnie, jak tylko czas pozwala oglądam mecze zespołu Arsene’a Wengera w telewizji. Szkoda, że w 1/8 finału Champions League londyńczycy wpadli na Barcelonę i musieli odpaść.
Co takiego wyjątkowego ma w sobie Wenger?
- Po tym, jak Alex Ferguson skończył prowadzić Manchester United to Arsene został symbolem numer jeden angielskiej piłki klubowej. Mówisz Arsenal i myślisz Wenger, tak to wygląda. Nigdy nie narzekałem na współpracę z tym menedżerem, zawsze starał mi się pomagać. U niego rozwijały się i rozwijają talenty. Każdy zawodnik, który trafił na Wengera tylko zyskał.
Także Wojciech Szczęsny?
- Na pewno. Wojtek obecnie broni w AS Roma, klubie z Ligi Mistrzów, a do Arsenalu pewnie wróci. Dla mnie to świetny golkiper, jest moim serdecznym przyjacielem. Za moich czasów przebijał się do składu Kanonierów i dopiął swego. Jak na bramkarza jest stosunkowo młody i może jeszcze zostać legendą Arsenalu.
[nextpage] Łukasza Fabiańskiego także pamiętasz?
- Oczywiście, też uważam go za bardzo dobrego przyjaciela. Pamiętam jak w Arsenalu był zmiennikiem Manuela Almunii. Niby miał trudną pozycję, mało szans na grę, ale na treningach harował i gdy tylko dostawał szansę, zwykle ją wykorzystywał. Łukasz to świetnie wyszkolony golkiper, na pewno jego karierę trochę spowolniły kontuzje, ale się nie poddał i obecnie gra w Swansea. Też oglądam go w akcji w telewizji.
Kto powinien strzec polskiej bramki na finałach Euro 2016 we Francji?
- Macie jeszcze Artura Boruca, który czasami zanotuje taki spektakularny występ, że zachwycają się nim kibice na całym świecie. Boruc ma ogromne doświadczenie, także w reprezentacji Polski, ale gdybym był waszym selekcjonerem wybierałbym między Szczęsnym, a Fabiańskim. Kogo? Nie zdradzę.
Polska może daleko zajść we francuskim czempionacie?
- Widzę, jakie postępy robi wasza kadra, a na pewno jesteście wyraźnie mocniejsi niż na Euro 2008, gdy byliście w grupie z Chorwacją i na Euro 2012 przez was współorganizowanym. To, co wyprawia Robert Lewandowski w Bayernie i drużynie narodowej to szok. Messi, Cristiano Ronaldo, Neymar - polskiego snajpera można stawiać w jednym szeregu z największymi gwiazdami współczesnego futbolu, on jest najlepszym środkowym napastnikiem na świecie.
A jak oceniasz szanse w Euro 2016 reprezentacji Chorwacji, w której występowałeś do mundialu w Brazylii?
- Tą ekipę stać na znalezienie się w najlepszej czwórce turnieju. Było trochę zawirowań, problemów, ale eliminacje zakończyły się sukcesem. Modrić i Kovacić grają w Realu Madryt, Rakitić w Barcelonie, Mandżukić w Juventusie, kapitan kadry Darijo Srna wciąż fantastycznie prezentuje się w Szachtarze. Personalnie jesteśmy bardzo mocni.
Mówisz: jesteśmy, a nie grasz od półtora roku dla Chorwacji. Nie chciałbyś wrócić do kadry?
- Kadra Chorwacji to dla mnie rodzina, ale podjąłem już pewną decyzję. Nie chcę się na ten temat rozwodzić.
Do jakich chwil z reprezentacyjnej kariery wracasz najchętniej?
- Wystąpiłem w finałach mistrzostw świata i Europy i choć na obu turniejach nie pograłem zbyt dużo, zapisałem się w kronikach. Żałuję, że selekcjoner Zlatko Kranjcar nie wziął mnie na mundial do Niemiec w 2006 roku. A gdy znajdowałem się w najlepszej formie, moje plany i marzenia zniweczyła kontuzja. Potem jeszcze przegraliśmy eliminacje mistrzostw świata w Południowej Afryce, a szkoda, bo mieliśmy znakomity skład. W drużynie narodowej poznałem wspaniałych ludzi i piłkarzy, więc mogę z pełną świadomością powiedzieć, że czuję się Chorwatem. Temu krajowi zawdzięczam praktycznie wszystko, co osiągnąłem w futbolu.
W wieku 33 lat masz jeszcze jakieś marzenia związane z futbolem?
- Chcę grać jak najdłużej będzie to możliwe. Piłka nadal sprawia mi przyjemność.
-----------
23 lutego 2008 roku Brazylijczyka z chorwackim paszportem w meczu Premier League brutalnie sfaulował Martin Taylor z Birmingham City, w efekcie Eduardo Da Silva zerwał wszystkie więzadła i doznał złamania nogi w stawie skokowym. Kontuzja uniemożliwiła mu udział w finałach Euro 2008. Ambitny napastnik wrócił do zdrowia, ale już nie do takiej formy jak przed nieszczęsnym zdarzeniem. Z Arsenalu Londyn przeniósł się do Szachtara Donieck, potem grał we Flamengo, zaś od lipca 2015 znów gra dla ukraińskich "Górników".
Rozmawiał we Lwowie Jaromir Kruk
Zobacz wideo: WP Euro Raport. Włoska robota Adama Nawałki
Źródło: WP SportoweFakty
Czytaj więcej "PN"
Format mistrzostw świata czeka duża zmiana? Szef FIFA nie zostawił złudzeń