Nie ma wątpliwości, że Robert Lewandowski nie stracił zaufania Pepa Guardioli. Decyzja Katalończyka była podyktowana jedynie nadchodzącym środowym pojedynkiem z Juventusem, który ma dla trenera kolosalne znaczenie.
Guardiola bardzo chce wygrać Ligę Mistrzów przed pożegnaniem z Bayernem Monachium i jest to dla niego priorytet, a na półmetku rywalizacji 1/8 finału awans do kolejnego etapu nie jest pewny (w Turynie padł remis 2:2). Z tego samego powodu w "jedenastce" zabrakło Arturo Vidala, Arjena Robbena i Douglasa Costy. W trakcie tygodnia zespół nie rozgrywał wprawdzie żadnego meczu, ale zawodnicy byli zmęczeni wcześniejszym dużym nagromadzeniem występów.
"Lewy" długo siedział wśród rezerwowych, ale w 74. minucie trener posłał go na boisko za autora dwóch goli Thomasa Muellera. Wygrana Bawarczyków była już wtedy przesądzona, a tempo meczu niezbyt wysokie, ale Polakowi nie przeszkodziło to w strzeleniu gola. W 86. minucie wykorzystał błąd obrońcy, pomknął na bramkę i wykorzystał sytuację sam na sam z Feliksem Wiedwaldem.
Dla Lewandowskiego był to trzeci w sezonie występ w roli zmiennika. W sierpniu 2015 roku przeciwko TSG 1899 Hoffenheim został wprowadzony w 67. minucie i tuż przed końcem zapewnił Bayernowi wygraną 2:1. Kilka tygodni później zagrał od początku II połowy z VfL Wolfsburg (5:1) i popisał się pamiętnym "pięciopakiem" - rekordowo szybkimi pięcioma golami zdobytymi na przestrzeni niespełna 10 minut.
27-latek znakomicie czuje się jako dżoker, ale przeciwko Juventusowi z pewnością wystąpi w podstawowym składzie. W Turynie był szczelnie kryty i gola nie zdobył, ale tym razem spróbuje przechytrzyć Leonardo Bonucciego, Giorgio Chielliniego i Andreę Barzagliego.
Zobacz wideo: Andrzej Juskowiak: kadra bez Szukały? Mam mieszane uczucia
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.