Barry Douglas: Z Legią nie rozmawiałem

- Chciałem się rozwijać, liga turecka to dla mnie awans - mówi Barry Douglas. Były zawodnik Lecha podpisał umowę z tureckim Konyasporem. Szkocki lewy obrońca przez ostatnie 2,5 roku zasłynął w Polsce jako król rzutów wolnych.

Były już obrońca poznańskiego Lecha, Barry Douglas, uważa że podpisując umowę z tureckim Konyasporem skorzystał z okazji.

- Miałem kilka opcji, ale nie chciałem się ruszać z Polski aż do końca sezonu. Działacze Konyasporu pokazali jednak, że bardzo mnie chcą, są gotowi zapłacić za mnie, więc zdecydowałem się przejść - mówi Douglas w rozmowie z WP SportoweFakty. - Kiedy pojechałem zobaczyć boiska treningowe, uznałem, że to właściwy czas na zmianę.

Douglas uważa, że transfer do drużyny zajmującej 7. miejsce w tureckiej Super Lidze to dla niego awans.

- Chciałem się rozwijać, przejść na wyższy poziom. Dlatego wybrałem dobry klub w silniejszej lidze. Wystarczy spojrzeć na nazwy klubów, jakie tu grają. Fenerbahce, Besiktas, Galatasaray, Trabzonspor. To wszystko drużyny na europejskim poziomie. Do tego są naprawdę topowi piłkarze. I jest to dla mnie nowe wyzwanie - mówi piłkarz.

- Spędziłem dobre 2,5 roku w Poznaniu i uznałem, że skoro jest dobra okazja, to należy z niej skorzystać - stwierdza. - Rozmawiałem z prezesem Lecha i trenerem Urbanem. Powiedziałem im, że mam szansę, więc nie zatrzymywali mnie - dodaje.

Niedawno, krótko po transferze do Legii Warszawa fińskiego pomocnika Kaspera Hamalainena, spekulowano, że Douglas miałby przejść tę samą drogę. - Słyszałem te plotki o Legii, ale nigdy nie było bezpośredniego kontaktu między mną a działaczami Legii, więc nie mogę tego komentować - zarzeka się.

Wiadomo też, że zawodnik miał niezbyt przyjemny kontakt z fanami Lecha, którzy obawiali się transferu piłkarza do stolicy. - Była faktycznie rozmowa telefoniczna z kibicem, ale trudno mówić o groźbach. Nie czułem niebezpieczeństwa ani nic z tych rzeczy. To była po prostu rozmowa dwóch osób. Nie chcę robić z tego historii, sprawa została trochę wyolbrzymiona - mówi, choć z naszych informacji wynika, że raczej on ją bagatelizuje a telefonów było więcej.

- Na pewno nie było tak, że wyjechałem bo mi grożono - zaznacza zdecydowanie. - To raczej był zbieg okoliczności, że ta oferta przyszła, bo w ogóle nie chciałem wyjeżdżać.

Szkot zapewnia, że z Polski wywiezie dobre wspomnienia. - Będę dobrze wspominał Polskę. Miałem sporo dobrych momentów. Mistrzostwo Polski, Superpuchar, kilka meczów w europejskich pucharach. Na pewno będzie jeszcze okazja, żeby tu wrócić - kończy.

Fani Bundesligi nie wierzą w Lewandowskiego 

Komentarze (0)