Piłkarze Lechii Gdańsk po raz drugi pokazali wysoką formę. Tym razem pokonali Wisłę Kraków 2:0. Było to niezwykle udane spotkanie Sebastian Mili. Wcześniejszy trener biało-zielonych - Thomas von Heesen w niego nie wierzył i często posyłał na trybuny. Pod okiem Dawida Banaczka ponownie uwierzył w siebie. Zaliczył dwie asysty, a gdyby jego koledzy potrafili lepiej wykorzystać jego podania, miałby udział przy większej liczbie goli.
Po ostatnich kolejkach obie drużyny mocno potrzebowały punktów. Lechia po pięciu porażkach z rzędu odniosła przed tygodniem pierwsze zwycięstwo, a Wisła nie zdobyła punktu od trzech spotkań. Od początku to goście przeprowadzali więcej akcji, jednak ich strzały kończyły się najwyżej wznowieniami Marko Maricia z pola bramkowego.
Z biegiem czasu to Lechia zaczęła dochodzić do sytuacji. Bardzo dużą różnicę robił wracający do wysokiej formy Sebastian Mila. Dla pomocnika biało-zielonych nie było straconych piłek. Już w 18. minucie rozpoczął akcję, po której piłka trafiła pod nogi Michała Maka. Napastnik Lechii przewrócił się jednak w polu karnym i strzelając leżąc nie zagroził Radosławowi Cierzniakowi.
W sobotę Maka wyraźnie szukała piłka. Niedługo po pierwszej groźnej okazji dostał ją pod nogi mając przed sobą tylko bramkarza, który jednak instynktownie rzucił się w prawą stronę i obronił strzał. Przysłowie mówi - do trzech razy sztuka. W końcu Mak doczekał się swojego gola.
W 36. minucie ponownie znakomicie w polu karnym zachował się Mila. Popędził w róg boiska i dośrodkował piłkę w okolice 11. metra. Tam czuwał napastnik klubu znad morza i strzałem głową pokonał Cierzniaka. Do przerwy Wisła nie oddała ani jednego celnego strzału i biało-zieloni prowadzili zasłużenie.
Po zmianie stron gdańscy piłkarze starali się podwyższyć wynik spotkania. Ponownie aktywni byli Mila i Mak. W 53. minucie sam na sam z Cierzniakiem wyszedł po precyzyjnym podaniu Maciej Makuszewski, jednak nie zorientował się na czas w sytuacji i chybił. Dwie minuty później wyciągnął wnioski. Dostał piłkę od Mili i huknął w okno bramki Wisły, podwyższając na 2:0.
Przy dwubramkowym prowadzeniu piłkarze Lechii Gdańsk przestali dążyć za wszelką cenę do strzelenia kolejnego gola. Wydawało się, że tę sytuacją wykorzystają piłkarze Wisły. Tego dnia nie potrafili jednak stworzyć stuprocentowej sytuacji. Najbliżej strzelenia gola był Jakub Bartosz, ale jego strzał obronił Marić. Lechia wygrała 2:0 i po drugim zwycięstwie z rzędu, nastroje w Gdańsku są coraz lepsze.
Lechia Gdańsk - Wisła Kraków 2:0 (1:0)
1:0 - Mak 36'
2:0 - Makuszewski 55'
Składy:
Lechia Gdańsk: Marko Marić - Paweł Stolarski, Gerson, Rafał Janicki, Jakub Wawrzyniak - Ariel Borysiuk (86' Grzegorz Wojtkowiak), Aleksandar Kovacević - Maciej Makuszewski, Sebastian Mila (75' Michał Chrapek), Sławomir Peszko - Michał Mak (90+3' Lukas Haraslin).
Wisła Kraków: Radosław Cierzniak - Jakub Bartosz, Arkadiusz Głowacki, Richard Guzmics, Maciej Sadlok (40' Tomasz Cywka) - Alan Uryga, Krzysztof Mączyński - Rafał Boguski, Rafael Crivellaro (53' Denis Popović), Łukasz Burliga (72' Kamil Kuczak) - Maciej Jankowski.
Żółte kartki: Stolarski, Makuszewski (Lechia), Sadlok, Boguski, Cywka (Wisła).
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów: 9 527.
Michał Gałęzewski, z Gdańska
Piechniczek: reprezentacja w cieniu Lewandowskiego? On ciągnie ich za sobą!