- Przyjechaliśmy tutaj wygrać bowiem remisy, których mamy najwięcej w lidze, nic nam nie dają. Mecz niestety ułożył się nie tak jak sobie układaliśmy. Udało się zareagować po stałym fragmencie i mecz zaczął się praktycznie od nowa. Były wzloty i upadki, do tego trochę szczęścia i udało się zrealizować cel - ocenił na gorąco po spotkaniu opiekun Górnika Zabrze.
Wielu obserwatorów wskazywało na przypadkowość większości bramek. - Przy pierwszym straconym golu zamiast wybić piłkę, asystowaliśmy i była to wyjątkowo głupio stracona bramka. Wyrównaliśmy po stałym fragmencie, w olbrzymim tłoku, podobnie jak gospodarze w drugiej połowie - podzielił opinię Leszek Ojrzyński.
Wygrana w Białymstoku miała dla gości wyjątkowe znaczenie. - Zagraliśmy dla całego Śląska. Jest Barbórka i większość ludzi kibicuje Górnikowi. Dlatego mamy satysfakcję, że przyczyniliśmy się do radosnego wieczoru w wielu domach. Powrót po wygranej nie będzie jednak specjalnie celebrowany bo zdajemy sobie sprawę z naszego położenia - powiedział szkoleniowiec.
Górnik odbił się od dna, ale nadal potrzebuje punktów. Sytuacja wciąż jest trudna. Po meczu w Białymstoku powiększyło się grono kontuzjowanych. Już w 12. minucie murawę zmuszony był opuścić Erik Grendel. - Mamy szpital w drużynie, a straciliśmy kolejnych 2 piłkarzy. Kontuzja Grendela i przymusowa pauza Madeja komplikują sprawę. Muszę pomyśleć jak teraz poukładać drużynę by dać sobie szansę na radosne święta - zakończył zafrasowany.