Niewielu zawodników, w całej historii piłki nożnej, zdecydowało się przejść z Barcelony do największego wroga - "Królewskich". I odwrotnie. Kibice takich transferów nie wybaczają. Można podpisać kontrakt z każdym. Byle nie z rywalem z El Clasico (w sobotę, 21.11., od godz. 18.15 czeka nas kolejna odsłona tego najsłynniejszego meczu na świecie).
"O dziadku, który wyjechał z Polski do Francji"
Wiele wskazuje, że jednym z pierwszych, który odważył się na taki krok, był… Polak. Walter Rozitsky (Różycki?, Rosicki?, Rokiski?, Rociski?) pojawia się kronikach Barcelony w październiku 1911 roku. Podobno wcześniej grał m.in. we francuskim Le Havre. W barwach Katalończyków zadebiutował w towarzyskim spotkaniu z Universitary i zaprezentował się na tyle dobrze, że został w katalońskim klubie. Przez kolejne dwa sezony był podstawowym piłkarzem Barcy. - Dobre podanie, świetny atak, znakomity strzał - tak pisał o nim dziennikarz "El Mundo".
Wiemy to dzięki Adamowi Węgłowskiemu, który w magazynie "Focus Historia" przeprowadził swoje śledztwo w sprawie pierwszego Polaka (?) w barwach Barcelony. Słowo Polak opatrzyliśmy pytajnikiem, bo nasuwają się wątpliwości. Walter Rozitsky (używajmy oficjalnej pisowni) z pewnością nie miał polskich dokumentów. Nie mógł mieć. Przecież w tych latach Polska nie istniała na mapie świata. Po 123 latach niewoli odzyskaliśmy niepodległość dopiero w 1918 roku.
Niektóre źródła podają, że Rozitsky miał francuski paszport. Przed I wojną światową wielu ludzi z byłych polskich ziem emigrowało właśnie nad Loarę, tam szukając wolności. Jak jeszcze dodamy, że Węgłowski znalazł w Madrycie rodzinę o nazwisku Rokiski, której członkowie wspomnieli o dziadku-emigrancie (z Polski do Francji), to mamy już prawie pewność.
Numer jeden przy jego nazwisku
Jego imię - Walter - może sugerować, że przyszedł na świat w Prusach Wschodnich. Czyli był obywatelem Królestwa Pruskiego, które potem przekształciło się w zjednoczone Niemcy. To oczywiście nie wyklucza tezy, że tajemniczy sportowiec czuł się Polakiem. Przecież to kiedyś były nasze ziemie.
Podczas poszukiwań miejsca urodzenia piłkarza pojawia się jeszcze Galicja (Austro-Węgry?) oraz Mazowsze (Rosja). Tak czy siak, wszystkie tropy prowadzą tak naprawdę do Polski.
Wróćmy jeszcze do Barcelony. W zachowanych przekazach Rozitsky pojawia się jako obrońca lub pomocnik. Choć od razu trzeba dodać, że w tamtych latach przywiązania do pozycji na boisku nie można odczytywać jak dzisiaj. Wtedy rządziła taktyka 1-2-2-6 albo nawet 1-1-1-8!
Jednym z dowodów na grę piłkarza z polskich ziem w zespole z Katalonii jest poniższa grafika. Skład Barcelony z naszym bohaterem (tutaj pod nazwiskiem Rozetsky) z numerem jeden.
Zobacz.
Tak na marginesie. Ktoś wskaże na powyższym zdjęciu, bramkarza?
U boku Bernabeu
Rozistky spędził dwa sezony w Barcelonie, grał w podstawowym składzie, dziennikarze oceniali go bardzo wysoko. Wystąpił w 55 spotkaniach, strzelił pięć bramek (aż cztery w wygranym aż 17:0 meczu z Catalą). Wydawało się, że wielka kariera stoi przed nim otworem. Z książki "Bardzo polska historia wszystkiego" (a dokładniej z ostatniego rozdziału p.t. "Przedwojenny Ronaldo był Polakiem?") dowiadujemy się, że nagle postanowił zmienić barwy. Przeszedł do Realu Madryt i tam w latach 1913-1914 rozegrał kilkanaście spotkań. Do dzisiaj w muzeum "Królewskich" jest przedstawiany jako Polak. Wedle historyków właśnie w Madrycie zaczął głośno podkreślać swoją narodowość.
W stolicy Hiszpanii grał w jednym zespole z najsłynniejszym prezesem Realu - Santiago Bernabeu. Mało tego, w galerii sław "Królewskich" zdjęcie naszego zawodnika wisi tuż obok prawdziwej legendy tego potężnego klubu.
W 1914 ślad o nim zaginął. Nagle. Najprawdopodobniej wyjechał na front i brał udział w walkach związanych z I wojną światową. Są źródła, które mówią, że został wcielony do niemieckiej armii (co sugeruje, że urodził się jednak w Prusach Wschodnich.
- Kilku graczy ligi katalońskiej zostało zmobilizowanych - można przeczytać w "Stuleciu futbolu katalońskiego". - Szczególnie dramatyczny był przypadek Szkota Patullo i Niemca Rozitsky’ego, dobrych przyjaciół i kolegów jeszcze za czasów gry w Barcelonie. Odjechali na ten sam dworzec do Francji. Tam się pożegnali. Jeden pojechał na Wyspy Brytyjskie, do swojej armii, drugi - do niemieckiej. Walczyli po przeciwnych stronach frontu.
Inni historycy przekonują, iż Rozitsky szybko przeszedł na stronę Ententy i oddał życie za niepodległość Polski. Są także plotki, że piłkarz przeżył wojnę, został jednak inwalidą. Zmarł w okresie międzywojennym. Kiedy, gdzie? Nie wiadomo. Nie znamy daty jego śmierci. Zresztą tak samo jak urodzenia.
Nazwisko Walthera Rokiskiego pojawia się na oficjalnej liście poległych żołnierzy amerykańskich podczas II wojny światowej. Wiele polskich źródeł powołuje się na ten dokumenty, jakoby to miał być dowód na datę śmierci (1940) piłkarza. To jednak błąd. Amerykański żołnierz urodził się w 1922 roku. Kilka lat przed jego przyjściem na świat bohater naszego artykułu czarował kibiców Barcelony i Realu.
Posmakował El Clasico
W sobotę (21 listopada) na stadionie w Madrycie odbędzie się El Clasico. Historia spotkań Realu i Barcelony często datowana jest dopiero od 1929 roku, kiedy zainaugurowała rozgrywki liga hiszpańska. Czyżby Rozitsky nie miał okazji doświadczyć magii meczów między tymi zespołami?
Doświadczył. W latach 1913-1914 obie ekipy spotkały się towarzysko aż czterokrotnie. Nasz zawodnik grał wówczas w Realu i zbierał tęgie lanie. Trzykrotnie wygrywała Barcelona (1 listopada 1913 nawet 7:0!), tylko raz padł remis. "Królewskich" uratował Bernabeu. Zdobył dwa gole.
Rozitsky w barwach Barcy świętował większe sukcesy. Był mistrzem Katalonii, dwa razy sięgnął po Puchar Króla, również dwukrotnie zdobywał Puchar… Pirenejów. - Kroniki podają, że był pomocnikiem wyjątkowej klasy - mówił "Super Expressowi" Manuel Tomas Belenguer, szef departamentu historycznego Barcelony. - Znalazłem wiele opinii, że był w latach 1911-13 najlepszym piłkarzem naszego klubu.
Według Węgłowskiego, Rozitsky kochał nie tylko futbol. W swojej książce poinformował, że nasz bohater startował w zawodach lekkoatletycznych (miał biegać na 100 metrów przez płotki i skakać wzwyż). Czasami był również… sędzią. To bardzo prawdopodobne. W tamtych czasach ludzie sportu często zajmowali się różnymi dyscyplinami. Nie było jeszcze ścisłej specjalizacji.
Miał pozycję gwiazdy
Wielkie gwiazdy są traktowane na specjalnych warunkach. Nie inaczej było z naszym zawodnikiem. W 1912 roku przez katalońskie kluby przetoczyła się dyskusja o ograniczeniu gry cudzoziemców. - Delegaci z klubów Espanyol Barcelona i Universitary zaproponowali, aby cudzoziemcy mogli brać czynny udział w rozgrywkach mistrzowskich, jednak pod warunkiem, że co najmniej dwa lata żyją i grają na terenie Barcelony - w książce „Bardzo polska historia wszystkiego” można znaleźć opis obrad z gazety "La Vanguardia". - Zgodzono się przez aklamację, aby z warunku tego zwolnić gracza Barcelony, Waltera Rozitsky’ego.
Co ciekawe, nawet kiedy piłkarz grał już w barwach Realu, to ciągnęło go do Katalonii. Otóż w maju 1914 roku odnotowano, że zawodnik pojawił się w Barcelonie i trafił na spotkanie towarzyskie Katalończyków z Universitary. Z tym samym zespołem, z którym trzy lata wcześniej zaliczył debiut w ekipie Barcy. Najprawdopodobniej nie było kompletu zawodników i poproszono, aby ówczesny gracz Realu założył koszulkę Universitary i stanął naprzeciwko byłym kolegom z zespołu. Nie trzeba było go namawiać. Z ochotą rozegrał ten mecz. Ostatni, który został zarchiwizowany. Jego oficjalny ślad urywa się w tym miejscu. Historia zatoczyła koło.
[b]Marek Bobakowski
[/b]
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)