Fabryka piłkarzy Schalke. Tak działa najlepsza akademia w Niemczech

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Manuel Neuer, Mesut Oezil czy Julian Draxler to tylko przykłady największych gwiazd, jakie wypłynęły na szerokie wody dzięki systemowi szkolenia Schalke 04. Kolejne są już w poczekalni. Akademia "Knappenschmiede" uchodzi za wzór w Niemczech.

Nawet Hans-Joachim Watzke, szef największego wroga S04, czyli Borussii Dortmund przyznał jakiś czas temu, że Schalke stworzyło model, z którego czerpać powinni wszyscy. Całość powstała w oparciu o prostą ideę. - Zamiast kupować drogich piłkarzy, musimy sami wyszkolić sobie równie dobrych - tłumaczył dyrektor sportowy Schalke, Horst Heldt.

Właśnie ta sztuka udaje się znakomicie. Do zespołu Andre Breitenreitera należą tacy gracze jak Ralf Faehrmann, Benedikt Hoewedes, Joel Matip, Sead Kolasinac czy wreszcie dwa największe brylanciki - Max Meyer oraz Leroy Sane. Wszyscy są graczami podstawowej jedenastki. Również wszyscy - choć w nieco innych stopniach - przeszli tamtejszy proces szkoleniowy. Do kadry pierwszej drużyny dopisano jeszcze czterech wychowanków, a są też piłkarze ściągnięci w młodym wieku, ale bezpośrednio do seniorów - jak Leon Goretzka czy Johannes Geis. Kolejnych trzech wychowanków zostało wypożyczonych celem nabycia doświadczenia.

Po pierwsze: mentalność

Myślą przewodnią akademii Schalke jest równość. Dlatego wszyscy jej członkowie do lat 13 mają nakaz gry w czarnych butach. Pomysł ten w Górniku Zabrze próbował swego czasu wprowadzić Tomasz Wałdoch. Został wyśmiany. Dziś pracuje z grupą młodzieżową "Koenigsblauen" U-13, gdzie wszyscy rozumieją celowość tego prostego zabiegu.

Zdaniem legendy klubu i trenera U-19 Norberta Elgerta, najważniejszą rzeczą jest wychowanie piłkarzy na ludzi. Tylko ułożeni chłopcy mogą stać się prawdziwymi mężczyznami. - Rodzina, przyjaciele - to się w życiu liczy. Moi wychowankowie muszą o tym wiedzieć. Nikt nie może się wywyższać. Pieniądze są istotne, nawet bardzo. Napędzają człowieka do działania. Ale bywają motorem także do złych rzeczy - mówił na łamach Spox.com Elgert, który za podejście do życia najbardziej ceni Hoewedesa. - Ma wspaniały charakter. Nie znam nikogo, kto stąpałby po ziemi tak twardo jak on. Dla Benedikta ważniejsze od wyjścia z kolegami było odebranie cioci. Bo się umówił. Wiecie, czym on teraz jeździ? Volkswagenem New Beetle - dodawał.

Sam Elgert jest człowiekiem Schalke z krwi i kości. Chce, by jego podopieczni byli związani z tą drużyną emocjonalnie. By marzyli o grze w koszulce koloru niebieskiego tak jak i on marzył. A przykładem jest wyśmienitym. Podchodzi z Gelsenkirchen, kilka lat był piłkarzem tego zespołu, a teraz pracuje w klubie i nie wyobraża sobie, by mógł z niego odejść. Czuje ogromne przywiązanie do Zagłębia Ruhry. Jak mówi sam o sobie - urodził się na tamtejszym węglu. - Cała moja rodzina tu mieszka. Żona, dzieci... Ostatnio zostałem nawet dziadkiem. Gdzie miałbym pójść? W ich obecności czuję się szczęśliwy - podkreślał.

Przez jego ręce przeszły wszystkie gwiazdy młodego pokolenia tego zespołu. W niemal każdym potrafił dojrzeć to coś i wprowadzić go do dorosłego futbolu. Zna się na swoim fachu. Pracuje w tym charakterze od 1996 roku. Napisał nawet książkę o kształtowaniu piłkarzy ofensywnych. [nextpage]Szefowie Schalke kładą ogromny nacisk właśnie na przywiązanie do klubowych wartości oraz dobry przykład. Dlatego do pracy z dziećmi zatrudnia się byłych piłkarzy. Idąc na trening, można posłuchać rad ludzi takich jak Bernhard Trares, Christian Woerns, Frank Fahrenhorst czy wspomniany Wałdoch. Cała czwórka ma na koncie łącznie ponad 1100 meczów w Bundeslidze. Znalezienie lepszych kandydatów byłoby trudne.

Po drugie: mentalność

Skromność to tylko jeden z elementów wyróżniających kształconych przez Schalke 04 piłkarzy pod względem mentalnym. Akademia tego klubu już od najmłodszych roczników szuka dzieci, które posiadają odpowiednie cechy charakteru. - Na tle chłopców z innych krajów wyróżnia ich przede wszystkim determinacja do osiągnięcia sukcesu. Klub robi selekcję dość wcześnie, co pozwala wyłowić dzieciaki zdolne do wchodzenia na najwyższy poziom - wyjaśnia dyrektor zarządzający AFK Legion Warszawa, Maciej Kruk.

- Obserwowałem kiedyś mecz drużyny juniorskiej Schalke z Ajaksem Amsterdam. Kiedy dwóm piłkarzom niemieckiej drużyny został do pokonania tylko bramkarz, jeden z nich nie podał do kolegi, co stworzyłoby przewagę. Gol nie padł, a trener nie zareagował. Za to ten chłopiec miał pretensje, że nie otrzymał podania. W drugiej identycznej sytuacji on też nie zagrał do partnera i sytuacji nie wykorzystał. Ale wtedy kolega pretensji już nie miał. Szkoleniowiec natomiast nie zwrócił uwagi na sposób rozwiązania akcji, lecz na brak reakcji ze strony partnera. Chodzi o to, by dzieci uczyły się od siebie, znały doświadczenia nie tylko własne, ale i kolegów z drużyny. Zależy im, by umiały podjąć optymalną decyzję. Piłkarze mają największe problemy, kiedy przechodzą na system grania po 11. Wtedy trener nie jest w stanie ich wszystkich instruować. Oni muszą wiedzieć, co robić - wyjaśnia Kruk, który widział także spotkanie przeciwko Bayernowi Monachium.

Najważniejsza jednostka

- Schalke tamten mecz wygrało. Przyjaciel pracujący w "Knappenschmiede" powiedział mi, gdzie tkwiła różnica. Otóż oni zwracają uwagę na jednostkę. Każdy piłkarz musi być w stanie wygrać pojedynek. Bayernowi zaś chodzi o zespół. Nie twierdzę oczywiście, że któraś droga jest lepsza - mówi Kruk.

Ta obrana przez klub z Zagłębia Ruhry nastawiona jest na pielęgnację umiejętności indywidualnych. Między innymi dlatego około 50 procent czasu zajęć grup młodzieżowych do lat 11 przeznacza się na najzwyklejszą grę w niewielkich zespołach pięciu na pięciu, sześciu na sześciu oraz siedmiu na siedmiu. Wszystkie treningowe mecze odbywają się jednak z podziałem na formacje w konkretnych ustawieniach. Tak, by młody zawodnik mógł pokonywać kolejne szczeble rozwoju piłkarsko-taktycznego.

Wielka baza? Niekoniecznie!

Co ciekawe - zdaniem szefów Schalke do szkolenia w początkowej fazie wcale nie potrzeba nieprawdopodobnej infrastruktury. - Do 13. roku życia dzieci trenują na jednym boisku. Nie muszą mieć wielkiej bazy, żeby coś z nimi zrobić. Istotną rolę odgrywa też niemiecki system. Dzieci w szkołach mają 10 godzin zajęć z piłki nożnej tygodniowo. To zachęca je do uprawiania sportu i pomaga się rozwijać w tym kierunku - tłumaczy Kruk.

Oczywiście obiekty treningowe zlokalizowane przy Veltins-Arena nie są wcale skromne. To kilka boisk, hala, internat, szkoła i centrum medyczne. A kompleks ma jeszcze zostać rozbudowany. Inwestowanie w młodzież znaczy dla Niemców zdecydowanie więcej niż moda. To element walki.

Zagłębie Ruhry jest regionem górniczym. Na jego terenie działa kilka sporej wielkości klubów jak Borussia Dortmund, VfL Bochum, Rot-Weiss Essen czy MSV Duisburg. W pobliżu znajdują się również Fortuna Dusseldorf, 1.FC Koeln, Bayer Leverkusen oraz Borussia Moenchengladbach. Rywalizacja o młode talenty nie może być więc łatwa. Zwłaszcza, że obie Borussie również specjalizują się w kształceniu piłkarzy.

Schalke znalazło więc sposób, by zachęcić mniejsze drużyny do współpracy właśnie z nimi. - Trenerzy są wysyłani na ich treningi. Wszyscy na tym korzystają. Mniejsi mają lepiej wykształconą kadrę szkoleniową, a więksi mogą wyciągać dzięki temu lepszych zawodników - zauważa Kruk. Czynników decydujących o potędze akademii S04 jest od groma. Na wszystko składa się szereg drobiazgów, które wspomagane są przez coś jeszcze. Dzieciaki trafiające od "Knappenschmiede" wierzą w sukces. Ich wiarę wzniecają statystyki. Każdego roku "Koenigsblauen" wypuszczają do dorosłego futbolu kilku bardzo zdolnych piłkarzy. Obecnie tylko w dwóch najwyższych klasach rozgrywkowych Niemiec to blisko 40 graczy.

[b]Mateusz Karoń

[/b]

Źródło artykułu: