WP SportoweFakty: Gol i asysta w meczu z Genuą (2:0). Czy to już ten Piotr Zieliński z 2013 roku?
Piotr Zieliński: Wiosna 2013 roku była dla mnie świetna. Zagrałem kilka dobrych meczów dla Udinese, miałem asysty. Wtedy byłem młody i grałem na fantazji. Dziś jestem bardziej doświadczony. W Serie A wystąpiłem 54 razy, nauczyłem się wielu rzeczy, nowych zadań na boisku. We Włoszech miałem różne etapy. Teraz znowu czuję luz na boisku. Myślę, że obecnie jestem w lepszej formie niż wtedy, gdy grałem w Udinese.
Co musiało się zmienić, żeby znowu był pan sobą na boisku?
- To złożony proces. Do wszystkiego się dojrzewa. W tym sezonie gram regularnie w pierwszym składzie. Często są to całe mecze. To nie tak, że dopiero w sobotę odpaliłem. Miałem kilka udanych spotkań w trwających rozgrywkach. Mecz z Genuą bardzo mi jednak pomoże. Przede wszystkim na nowo uwierzyć w siebie. Poza tym czuję zaufanie trenera. Widzę, że jestem dla niego ważnym zawodnikiem. Wystawił mnie w pierwszym składzie, mimo że pauzowałem ostatnio za czerwoną kartkę.
Po premierowym golu w Serie A mocno gratulował panu Massimo Maccarone. Co mówił?
- Zna moje możliwości, widzi mnie podczas treningów. Chciał żebym strzelił tego gola i się przełamał. Cała drużyna się z niego cieszyła. Massimo we mnie wierzy i mi kibicuje. Ja też mam nadzieję, że jeszcze kilka bramek zdobędę i ten sezon będzie dla mnie przełomowy. Wiem, że stać mnie na jeszcze więcej.
Niedziela była spokojna, czy ludzie na mieście często zaczepiali?
- Kibice zawsze podchodzą, pogratulują, nawet jak się nie strzela goli. Po meczu od razu udzieliłem wywiadu dwóm telewizjom. Ostatni raz takie zainteresowanie moją osobą było po spotkaniu z Lazio, gdy grałem jeszcze w Udinese (kwiecień 2013 r. - red.). Nie czytałem jednak za bardzo prasy, nie przeglądałem internetu.
Włosi piali z zachwytu. Dziennikarze pisali o panu: "serce i dusza zespołu". Oceniali najlepiej z całej drużyny.
- Nie podpalam się pochlebnymi opiniami. W wolny dzień bardziej skupiłem się na spędzeniu czasu z dziewczyną, która przyjechała do mnie na weekend, a na co dzień studiuje w Polsce. Gola zadedykowałem jej i rodzinie.
W tym sezonie gra pan na nowej pozycji. To dla pana lepsze rozwiązanie?
- Jestem jednym z trzech środkowych pomocników. Gram bliżej prawej strony boiska. Mam nowe zadania. Muszę wysoko atakować bocznych obrońców, podwajam krycie. Inaczej ustawiam się na boisku, więcej też biegam niż na pozycji numer "10". W pierwszych dwóch meczach było mi ciężko, widać było u mnie braki w defensywie. Przekonałem się jednak do pracy w obronie. Jeżeli chce się wskoczyć na wyższy poziom, to trzeba poprawić grę w destrukcji. Dobrze czuje się na nowej pozycji.
Od nowego sezonu prowadzi was Marco Giampaolo. Bardzo różni się od poprzednika, Maurizio Sarriego?
- Pali chyba mniej papierosów. Jeżeli chodzi o stałe fragmenty gry, to często bazujemy na wariantach wypracowanych w zeszłym sezonie. Ćwiczymy też oczywiście nowe rozwiązania. Ten element gry jest atutem naszej drużyny i mamy z niego korzystać. Trenerowi podoba się jak wykonuje wolne czy rożne. Ostatnio zaliczyłem asystę po rzucie rożnym w wygranym spotkaniu z Sassuolo (1:0).
Dziesięć meczów w Empoli rozegrał w tym sezonie Łukasz Skorupski. Jak radzi sobie w drużynie?
- Dużo wniósł do szatni. Ma charakter, potrafi odezwać się, gdy trzeba. Zadomowił się błyskawicznie, rządzi szatnią. Pozytywna postać. Fajnie, że gra regularnie. Zbiera coraz lepsze recenzje. To ważne, że złapał rytm.
Niedawno Lech pokonał w Lidze Europy Fiorentinę 2:1. Jak ten wynik został przyjęty we Włoszech?
- Dziennikarze się na ten temat nie rozwodzili. Dla Fiorentiny ważniejszy był mecz ligowy z Romą. Kilku moich kolegów z Empoli śmiało się jednak, że lider Serie A przegrał z ostatnią drużyną w polskiej lidze.
Dwa tygodnie temu reprezentacja Polski awansowała na Euro 2016. Świętowanie było barwne?
- Po meczu z Irlandią spotkaliśmy się na kolacji. Trener powiedział parę zdań. Nie było jakiejś wielkiej imprezy, bo musieliśmy szybko wracać do klubów. Na to jeszcze przyjdzie czas. Ja na pewno bardzo chcę pojechać na turniej do Francji. Pojechać i grać, a nie być tylko w szerokiej kadrze.
rozmawiał Mateusz Skwierawski
#dziejesiewsporcie: brutalny atak na... kolegę z drużyny