Każda seria się kiedyś kończy. Po sześciu kolejnych zwycięstwach na własnym stadionie gliwiczanie pozwolili rywalowi cieszyć się z kompletu punktów. - Tak jak nam szczęście być może dopisywało w poprzednich meczach, tak tym razem go zabrakło. Straciliśmy bramkę po bardzo ładnej akcji indywidualnej, ale chcieliśmy z podniesioną głową odrobić ten wynik. Staraliśmy się jak tylko mogliśmy i sytuacje stworzyliśmy. Był rzut karny, a ja też mogłem wpisać się na listę strzelców, ale nie wykończyłem dwustuprocentowej okazji. Chcieliśmy chyba wrzucić piłkę do bramki, jednak zabrakło nam troszeczkę cwaniactwa i szczęścia. Zabrakło też niestety czasu - powiedział Marcin Pietrowski, piłkarz Piasta Gliwice.
Mimo, że niebiesko-czerwoni mieli zdecydowaną przewagę, gdy gonili wynik, to gracze Korony Kielce potrafili ich postraszyć szybkimi kontratakami. - Sytuacje, które stworzyła sobie Korona były efektem naszej bardzo, ale to bardzo otwartej gry. Rzuciliśmy wszystko na jedną szalę i chcieliśmy odrobić wynik. Faktem jest, że rywal był bardzo dobrze ustawiony z tyłu i przez to używaliśmy trochę prostszych środków, żeby przedostać się pod bramkę. Wiedzieliśmy, że kielczanie czają się na przechwyty w środku pola i szybkie kontry, więc staraliśmy się grać dłuższą piłką - skomentował 27-latek.
Wydaje się, że podopieczni Radoslava Latala byliby w korzystniejszej sytuacji, gdyby próbowali zaskoczyć kielczan grą kombinacyjną, aniżeli długimi piłkami. - Być może byłaby to skuteczniejsza taktyka. Jednak analizując przeciwnika uznaliśmy, że długimi zagraniami łatwiej będzie nam przedostać się pod bramkę Korony. W poprzednich meczach, tak jak i z nami, kielczanie bardzo się cofali i czekali tylko na przechwyty i nasze zagrania do środka. Wtedy mieliby szansę wychodzić z szybkimi kontrami, co też momentami robili - przyznał wychowanek Lechii Gdańsk.
Gospodarze najbliżej wyrównania byli w ostatniej akcji meczu, kiedy to obili słupek bramki strzeżonej przez Zbigniewa Małkowskiego. - Nikt nam walki i zaangażowania nie może odmówić, choć niedosyt jest. Nie możemy jednak opuszczać głów, bo walczyliśmy do końca, a w sporcie raz się wygrywa, raz się przegrywa. Całe szczęście, że nasz dorobek punktowy jest wysoki, a w kolejnych meczach chcemy go powiększać - zakończył Pietrowski.
[event_poll=52823]