Choć początek sezonu nie był najlepszy w wykonaniu piłkarzy Arsenalu, to w ostatnich tygodniach piłkarze Arsene'a Wengera spisują się na angielskich boiskach doskonale. W ostatnich czterech ligowych kolejkach zdobyli komplet punktów, pokonując m.in. Manchester United aż 3:0.
W tym meczu dwa gole strzelił Alexis Sanchez, jednak na ustach wszystkich znalazł się Mesut Oezil. Niemiecki rozgrywający, dla którego poprzednie miesiące były bardzo nieudane, znów czaruje swoją grą.
Oezil trafił do stolicy Anglii latem 2013 roku. Jego transfer do Arsenalu był wielkim wydarzeniem w całej Europie. Nikt bowiem nie spodziewał się, że to właśnie Kanonierzy, dotąd niezbyt skłonni do wydawania dużych sum na nowych graczy, zapłacą za Niemca aż 43 miliony funtów!
Gdy ogłoszono koszt sprowadzenia piłkarza, na londyńskich ulicach nikt nie protestował. Oezil był wtedy gwiazdą. Piłkarzem, od którego w Realu Madryt Jose Mourinho niemal rozpoczynał ustalanie składu. To on, wraz z Cristiano Ronaldo przerwał dominację Barcelony Josepa Guardioli, w 2012 roku odbierając im mistrzostwo Hiszpanii.
Przylgnęło do niego miano najlepszego rozgrywającego świata. Przemawiały za nim liczby - 10 goli i 13 asyst w jednym sezonie robiło wrażenie na wszystkich. Gdy jednak Real stracił tytuł i Santiago Bernabeu opuścił "The Special One", na to samo zdecydował się jego ulubieniec.
Choć na The Emirates początek miał znakomity, to z kolejnymi miesiącami gasł coraz bardziej. Coraz mniej wnosił do gry w ofensywie, a kibicom i dziennikarzom nie podobało się także jego zachowanie w obronie. W ubiegłym sezonie zaszkodził mu ponadto ten, dzięki któremu trafił do Arsenalu, czyli Wenger.
Francuz postanowił zmienić zawodnikowi pozycję i przesunąć go na skrzydło. Co kierowało menedżerem Arsenalu, tego nie wiadomo. Nie było jednak wątpliwości, że był to błąd. Grając przy linii Oezil męczył się, a oglądając jego grę męczyli się także kibice.
"To jeden z najgorszych pomysłów w historii tego klubu. Oezil nie jest zawodnikiem, który będzie co trzy dni biegał przez 90 minut przy linii. To środkowy pomocnik, im szybciej to w Arsenalu zrozumieją, tym lepiej dla nich" - pisał na łamach prasy Dietmar Hammann.
Wenger w końcu zrozumiał swój błąd i reprezentant Niemiec wrócił do środka pola, na pozycję numer "10". Ostatnie tygodnie udowadniają, że był to strzał w... "10". 27-latek gra jak za najlepszych lat - w obecnym sezonie ligowym sześć razy asystował i jest liderem klasyfikacji najlepiej podających w Premier League.
Jego świetna postawa od razu przełożyła się na wyniki Kanonierów. Cztery zwycięstwa z rzędu, 13 strzelonych goli i tylko dwa punkty straty do lidera.
- Jesteśmy w stanie zdobyć mistrzostwo Anglii. Mamy bardzo mocny zespół z piłkarzami światowej klasy - przekonuje nasz bohater. Prawdziwym bohaterem Arsenalu zostanie jednak wtedy, gdy poprowadzi zespół do zwycięstwa nad Bayernem Monachium w Lidze Mistrzów.
W dwóch pierwszych spotkaniach Kanonierzy nie zdobyli ani jednego punktu i muszą we wtorek pokonać Bawarczyków, by zachować szanse na wyjście z grupy. Oezil zdaje sobie sprawę, jak ciężkie zadanie czeka jego drużynę.
- Ich ostatnie wyniki pokazują, że są w świetnej formie. Nie spodziewałem się, że pokonają Borussię Dortmund aż 5:1. My gramy jednak na własnym boisku i mamy przewagę. Nasz mecz z Manchesterem United udowodnił, że możemy wygrać z każdym - zapowiada pomocnik.
Tymczasem "Evening Standard" donosi, że Arsene Wenger chce zaskoczyć Bayern... pozostawiając Oezila na ławce rezerwowych! Czy szaleńczy plan Francuza przyniesie skutek? Historia pokazuje, że nie wszystkie jego decyzje dotyczące niemieckiego piłkarza okazywały się słuszne.