WP SportoweFakty: Jesteście pewni siebie. Film nagrany przez pana i Grzegorza Krychowiaka, na którym krzyczycie, że jedziecie do Francji został nagrany jeszcze przed meczem z Irlandią.
Wojciech Szczęsny: Czekaliśmy na wyjazd w pokoju hotelowym, leciała piosenka… Grzesiek wpadł na taki pomysł. Myślę, że byliśmy na takim etapie, że gdybyśmy nie pokonali Irlandii, to zwyczajnie nie zasługiwalibyśmy na awans na Euro. Mimo wielu fajnych emocji i momentów po drodze, trzeba było potwierdzić, że nie zaszliśmy tak daleko przypadkiem. Byliśmy pewni siebie, to prawda. Ale chyba lepiej tak, niż gdybyśmy przed meczem nagrywali przeprosiny.
Który moment był przełomowy w tych eliminacjach?
- Mecz z Niemcami, wtedy zaczęliśmy w siebie wierzyć. Oczywiście końcowy gwizdek w Warszawie po spotkaniu z Irlandią był bardzo przyjemny, ale kiedy pokonaliśmy mistrzów świata, zrozumieliśmy, że możemy walczyć z najlepszymi, a nie być w eliminacjach tylko po to, by ograć Mołdawię i San Marino. Jedziemy do Francji zasłużenie, płynęliśmy na fali, która czasami się zmniejszała, czasami zwiększała, ale dotarliśmy do celu. Prezentowaliśmy równą formę, nie przegrywaliśmy. Jeśli nawet nie szło, to wpychaliśmy piłkę do siatki w ostatniej minucie. Pokazaliśmy, że nie będzie z nami łatwo także podczas samego turnieju. Fajnych czasów się doczekaliśmy - fajnych dla naszej piłki, dla kibiców, dla narodu.
Czego można się po was spodziewać na Euro?
- Wykonaliśmy plan minimum, jakim był sam awans. Nie będziemy faworytami na mistrzostwach, ale nie wszyscy spodziewali się nawet, że możemy wywalczyć bezpośredni awans z tak trudnej grupy. Nie pytajcie nas teraz o turniej, zostało jeszcze dużo czasu. Dajcie się pocieszyć. Przecież przez całe eliminacje przegraliśmy tylko wyjazdowe spotkanie z Niemcami, co nie jest żadnym wstydem. Daliśmy radę w wyjazdowych spotkaniach z tak silnymi rywalami, jak Irlandia i Szkocja. W niedzielę potwierdziliśmy awans wygrywając i będąc lepszym zespołem.
Jak się pan czuje w roli rezerwowego?
- Na razie awansowałem na Euro, może pojadę na sam turniej… Jakąś tam cegiełkę dorzuciłem, ale tak naprawdę liczył się tylko wspólny cel i to nie tylko nas, jako drużyny, ale wszystkich kibiców.
Nie sposób nie zapytać o to, co ostatnio wyprawia Robert Lewandowski.
- Jak idzie, to idzie. W ostatnich meczach jest w świetnej formie, ale tak naprawdę przez całe eliminacje był doskonałym liderem. Ludzie chwalą go za gole, ale to jak poradził sobie w roli kapitana, nie tylko na boisku, zasługuje na wielki szacunek. Awans zrobiliśmy wszyscy, ale mieliśmy lidera z prawdziwego zdarzenia.
Rozmawiał Michał Kołodziejczyk
Wojciech Szczęsny: Boję się kierownika Iwana, ma twarz zabójcy