Na mistrzostwa czekają 57 lat. Przewrotna historia może zakończyć się szczęśliwie

AFP
AFP

Były dramaty, upokorzenia i szybko znikające marzenia. Po latach niepowodzeń Walijczycy wychodzą z cienia utytułowanych sąsiadów i już w sobotę mogą zapewnić sobie awans na mistrzostwa Europy we Francji.

W tym artykule dowiesz się o:

57 lat. Tyle czekają walijscy kibice na kolejny występ ich ulubieńców podczas mistrzowskiej imprezy. Sympatycy reprezentacji z Wysp Brytyjskich mogą żyć jedynie wspomnieniami z mundialu w 1958 roku. To jedyny turniej mistrzowski z udziałem drużyny w historii, podczas którego dotarła do ćwierćfinału.

Wszystko wskazuje na to, że czas oczekiwania na sukces dobiegł końca. Sama federacja zaczęła już szukać miejsca na pobyt zespołu we Francji podczas turnieju. Tylko prawdziwa katastrofa i splot wielu wydarzeń zabierze Smokom awans na EURO. Wyjazd, w który nikt nie uwierzyłby jeszcze cztery lata temu.

Czarny początek

Historia Walii nie różni się znacząco od innych opowiadań o kopciuszkach w światowym futbolu. Po porażce 0:2 z Anglią Walijczycy sięgnęli dna w eliminacjach EURO 2012. W rankingu FIFA plasowali się na dopiero 117. pozycji. Gorszej nie było nigdy wcześniej, ale prowadzący reprezentację Gary Speed szybko wyciągnął wnioski z porażki.

Legendarny piłkarz (677 meczów w Premier League oraz 103 gole), wieloletni kapitan jeszcze przed końcem eliminacji mógł pochwalić się awansem na 45. lokatę w światowym zestawieniu. Jego podopieczni nie zakwalifikowali się na turniej, nie zagrali w barażach, jednak ich gra dobrze rokowała na przyszłość. W listopadzie 2011 jego zespół ograł w towarzyskim starciu Norwegię 4:1. Walia zanotowała największy postęp z wszystkich drużyn, co podkreślono także na gali FIFA.

To był jednak ostatni mecz "Speedo" w roli selekcjonera. Dwa tygodnie po sukcesie znaleziono go martwego we własnym domu. Popełnił samobójstwo. Miał zaledwie 42 lata.

Era Colemana

Początek nowego trenera, Chrisa Colemana, nie był łatwy. W kwalifikacjach do mistrzostw świata w Brazylii postęp znów nie był widoczny. W wyrównanej grupie Walia wyprzedziła jedynie Macedonię. Znalazła się za plecami Belgów, Chorwatów, Serbów i Szkotów. Walia zdobyła zaledwie dziesięć punktów i zaczęto już spekulować o kolejnej zmianie na stanowisku i wskazywano na Ryana Giggsa.

Legenda Manchesteru United nie dołączyła do sztabu, a cierpliwość działaczy ponownie wynagrodziła kibicom wcześniejsze niepowodzenia. Speed zaczynał opierać swoją ekipę na młodych zawodnikach. Opaskę kapitańską powierzył Aaronowi Ramsey'owi, nie bał się stawiać na wschodzącą gwiazdę, jaką już wtedy był Gareth Bale. Coleman nie zmarnował pracy swojego poprzednika.

"Bales" w akcji

Sukces reprezentacji Walii wykuwał się w bólach. Pierwszy mecz z najsłabszą w grupie Andorą nie zwiastował niczego dobrego. Na wyjeździe przegrywali 0:1 przez długi czas, ale w końcówce nieoceniony okazał się gwiazdor Realu Madryt, który dwoma trafieniami uchronił swój zespół przed kompromitacją.

Po ośmiu meczach zespół Smoków może pochwalić się, że pierwszy mecz był jedynie wpadką. W siedmiu kolejnych stracili zaledwie jedną bramkę. Pojedynek z Cyprem i tak wygrali.

Do tej pory Walijczycy mieli zdolnych piłkarzy, którzy stanowili o sile swoich klubów w Premier League, ale nigdy nie tworzyli zgranej drużyny. Wspominany Speed grał u boku Giggsa, Roberta Ernshawa, Johna Hartsona i wielu innych. Za każdym razem zawodzili w najważniejszym momencie.

"Bales", jak zaczęto mówić o drużynie Colemana, do tego momentu dopiero się zbliżają. W całych eliminacjach nie przegrali jeszcze spotkania, ale to nie znaczy, że mogą czuć się bezpiecznie. Awans wydaje się być formalnością, bo jeśli nie w sobotę w Bośni czy poprzez potknięcie Izraela, to we wtorek w pojedynku z Andorą Walia na pewno zdobędzie punkt potrzebny do zagwarantowania sobie przynajmniej drugiej pozycji w grupie.

Skąd wziął się nowy przydomek Walijczyków? Przed meczem z Izraelem we wrześniu tego roku powodzenia Wyspiarzom życzył Gary Lineker. Jego tweet szybko podbił sieć, kiedy zmienił zabawnie przeinaczył nazwę kraju, łącząc go z nazwiskiem piłkarza.

Wkład skrzydłowego Realu w sukces kadry narodowej jest nieoceniony. Przez dziesięciolecia dobrzy piłkarze nie byli w stanie poradzić sobie z presją. Bale'owi udaje się to doskonale. To on strzelił 6 z 9 bramek Walii w eliminacjach i trudno wyobrazić sobie, gdzie byłby zespół bez wychowanka Southamptonu. Z nim będzie na mistrzostwach Europy we Francji.

Komentarze (0)