Jednym z ojców sukcesu Pasów był właśnie Mateusz Cetnarski. Najpierw w 1. minucie asystował przy golu Bartosza Kapustki, tuż przed przerwą wykorzystał rzut karny, podwyższając prowadzenie Cracovii na 3:0, a drugiej połowie zaliczył też asystę przy trafieniu Erika Jendriska na 4:1.
- Nie grałem jeszcze w takim meczu, żeby po trzech minutach prowadzić 2:0 i to jeszcze z mistrzem Polski. Spotkanie ułożyło się dla nas rewelacyjnie i udało nam się zrealizować wszystko, co założyliśmy sobie przed meczem. Chcieliśmy usiąść na Lecha przez pierwsze 10-15 minut, wyjść na prowadzenie i potem kontrolować spotkanie. W stu procentach to zrobiliśmy - mówi Cetnarski i dodaje: - W drugiej połowie Lech grał lepiej, zdobył bramkę na 3:1 i miał kilka sytuacji, ale szybko odpowiedzieliśmy golem na 4:1, dzięki któremu dowieźliśmy zwycięstwo do końca.
Lech dał sobie wbić pięć goli pierwszy raz od 21 lutego 2014 roku - w żadnym z 83 rozegranych od tego czasu meczów Kolejorz nie dopuścił do straty pięciu bramek.
- Nikt się nie spodziewał, że mistrz Polski może stracić pięć bramek, ale taki jest futbol. Rewelacja! Cieszymy się, że tak ograliśmy mistrza Polski, choć jak wszedłem do szatni, to jeszcze nie wszyscy wierzyli, że to się naprawdę wydarzyło - przyznaje Cetnarski.
Zwycięstwo Cracovii mogło być jeszcze okazalsze, ale w drugiej połowie Pasy nie wykorzystały trzech, czterech kolejnych okazji.
- To nie było oszczędzanie Lecha - po prostu nie wykorzystaliśmy tych sytuacji. Nikogo nie chcemy oszczędzać. To, że to był mecz przyjaźni na trybunach, nie oznacza, że na boisku też był to mecz przyjaźni. Lech to nasz rywal w walce o najwyższe cele - mówi pomocnik Pasów.
W pierwszym po reprezentacyjnej przerwie krakowianie zagrają przy Łazienkowskiej 3 z Legią Warszawa. Cetnarski: - Szczerze? Chcielibyśmy grać z Legią jak najszybciej!
Cetnarski jest w sezonie 2015/2016 prawdziwym liderem Cracovii. W 10 dotychczasowych występach w Ekstraklasie zdobył cztery bramki i zaliczył cztery asysty.