Już po trzech minutach Lech przegrywał w Krakowie 0:2, a jeszcze przed przerwą Kolejorz stracił trzeciego gola. Tuż po zmianie stron piłkę do bramki Pasów posłał Kasper Hamalainen, ale Cracovia szybko odpowiedziała dwoma golami, odbierając mistrzowi Polski ochotę do gry.
- Nie da się wytłumaczyć tego, co się stało. Fatalnie zaczęliśmy i szybko straciliśmy dwa gole, ale najgorsze jest to, że potem jeszcze straciliśmy trzy następne. Po przerwie strzeliliśmy na 1:3 i myślałem wtedy, że jeszcze może nam się udać odwrócić losy meczu, ale szybko dostaliśmy gola na 1:4 i było po wszystkim - mówi Kamiński WP SportoweFakty.
Od 8. kolejki Lech jest w strefie spadkowej, a od 9. kolejki mistrz Polski zamyka ligową tabelę. Kamiński zapewnia jednak, że wychodząc na boisko, lechici nie czują w związku z tym dodatkowej presji: - To nie chodzi o jakąś presję. Gramy źle - po prostu gramy źle. Nie mamy żadnego pomysłu. Ciągle mamy z czymś kłopot. Może problem leży w głowie? Przecież wiemy, jaką jesteśmy drużyną i wiemy, na co nas stać. Trzeba to jednak pokazać na boisku jako zespół.
- Każdemu z nas jest wstyd. To był blamaż. Straciliśmy pięć bramek i przegraliśmy ważny mecz. Chcieliśmy się odbić od dna. Ale ja znów tylko gadam, zamiast pokazać coś na boisku... - kończy Kamiński.