Mecz z Legią Warszawa był w Zabrzu wielkim piłkarskim świętem. Na pojedynek z wicemistrzami Polski otwarto dolną część trybuny północnej, dzięki czemu pojemność Stadionu im. Ernesta Pohla zwiększyła się do 8 500, a trybuny wypełniły się po brzegi. Zabrzanie prowadzili już od 5. minuty, kiedy to gola po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zdobył Ołeksandr Szeweluchin.
Chwilę później Ukrainiec był blisko strzelenia drugiej bramki, ale minimalnie chybił. - Szkoda, szkoda, szkoda - tak bym to ocenił. Mogliśmy sobie ten mecz lepiej ułożyć. Plany były, ale realizacja nie do końca wyszła. Prowadziliśmy z Legią, mieliśmy idealną sytuację, by wyjść na 2:0, ale jej nie wykorzystaliśmy - powiedział szkoleniowiec Górnika Zabrze, Leszek Ojrzyński.
W 20. minucie do wyrównania doprowadził Nemanja Nikolić, który wykorzystał jedenastkę podyktowaną za faul Łukasza Madeja na Łukaszu Broziu. Górnik Zabrze zdołał ponownie wyjść na prowadzenie, ale w 40. minucie odrobiła straty. - Był "miękki" karny, ja bym takiego karnego nigdy nie gwizdnął. Byłem bardzo daleko i mogę się mylić, ale myślę, że się nie mylę. Legia wróciła do gry, my zdobywamy bramkę na 2:1 i po długim podaniu Rzeźniczaka niestety nasza obrona nie dała rady. W pierwszej połowie graliśmy nieźle, mieliśmy sytuacje, dużo się kotłowało w polu karnym Legii - stwierdził Ojrzyński.
O ile pierwsza połowa była dobra w wykonaniu Górnika Zabrze, o tyle druga część gry była fatalna. Śląski zespół cofnął się do defensywy i rzadko atakował. - W drugiej połowie powietrze z nas zeszło. To już była męczarnia. Gdybym mógł, to bym dokonał siedmiu, a może i ośmiu zmian, ale można tylko trzy. Trzeba było zaryzykować, podjęliśmy to ryzyko. Wszedł Cerimagić, który jest szybki i miał absorbować stoperów Legii - powiedział Ojrzyński.
Zabrzanie mecz kończyli w dziesiątkę. W 80. minucie drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną ujrzał Aleksander Kwiek. - Nie powinien faulować, bo w dziesięciu nasze szanse malały. Chciał dobrze, ale nie wyszło. Dramaturgia była jeszcze większa i praktycznie nie zagroziliśmy już bramce Legii. Mamy jeden punkt i czekamy na następne mecze. Musimy się pozbierać, niektórzy z chłopaków narzekają na urazy i zobaczymy co następne dni nam przyniosą - ocenił trener Górnika.
W meczu z Legią Warszawa Górnik zagrał ustawieniem z pięcioma obrońcami. - Z Legią musieliśmy zagrać pięcioma obrońcami, bo Prijović bardzo dobrze rozumie się z Nikoliciem i często grają w środkowej strefę ze sobą. Dodatkowo Jodłowiec wbiegał w pole karne i musieliśmy tam zagęścić nasze przedpole, by nie było za dużo dziur. Nie ustrzegliśmy się błędów. Graliśmy z bardzo dobrą drużyną, która chciała się odbić, bo znowu spadła na nich krytyka - przyznał Ojrzyński.