Doliczony czas gry meczu grupowego mistrzostw świata w 2006 roku. Niemcy bezbramkowo remisują z Polską na stadionie w Dortmundzie. Drużyna Juergena Klinsmanna wcześniej zmarnowała mnóstwo okazji, kapitalnie kilka razy spisał się Artur Boruc. Gospodarze turnieju konstruują jedną z ostatnich akcji. Bernd Schneider przerzuca piłkę na prawe skrzydło, w kierunku Davida Odonkora. Ten - znany z imponującej szybkości - włącza turbo. Polacy popełniają błąd, bo do piłkarza Borussii Dortmund biegnie ich aż trzech: spóźniony Dariusz Dudka oraz próbujący ratować sytuację Jacek Bąk i Arkadiusz Radomski. Nie dają rady. Odonkor dośrodkowuje idealnie, a Oliver Neuville ubiega dwójkę naszych obrońców.
Niemcy wygrali 1:0, zapewniając sobie awans do następnej rundy, a przy okazji pozbawiając na to szans Polaków. 22-letni Odonkor - rozgrywający dopiero trzeci mecz w kadrze - zapisał się na kartach historii. Dla wielu kibiców powołanie, które otrzymał od Klinsmanna, było ogromnym zaskoczeniem. Owszem, imponował w lidze dynamiką (na 100 m zmierzono mu kiedyś czas 10,8 s), w każdym meczu "szarpał" na skrzydle, miał mnóstwo dośrodkowań, ale brakowało mu precyzji. Jak obliczyli statystycy w sezonie 2005/06 tylko co piąta centra owocowała dobrą okazją dla Borussii.
Betis miał być trampoliną
Na mundialu nasi zachodni sąsiedzi zajęli trzecie miejsce. Gospodarze po cichu liczyli na złoto, ale brąz i tak uznano za dobry wynik. W końcu Klinsmannowi i jego asystentowi Joachimowi Loewowi udało się podnieść niemiecki futbol z kolan. Przed Odonkorem - tak się wydawało - otwierały się wrota do wielkiej kariery. Akcji takich, jak w meczu z Polską, miał przeprowadzić jeszcze mnóstwo.
Dziś "Odo", choć ma dopiero 31 lat, już nie jest piłkarzem. Do listy sukcesów - oprócz brązowego medalu MŚ 2006 i mistrzostwa Niemiec z 2002 r. - dopisał jeszcze srebro na ME w 2008 roku (zagrał tylko 45 minut w spotkaniu grupowym z Chorwacją; to był jego ostatni występ w kadrze). W niemieckiej wersji Wikipedii umieszczono jeszcze jeden wpis w rubryce Erfolge ("Sukcesy"). 2015 rok - zwycięzca "Promi Big Brothera", reality show z udziałem celebrytów. Ale po kolei...
- Asysta w spotkaniu z Polską była najważniejszym momentem w mojej karierze - mówi dziś ze smutkiem Odonkor. Po mundialu podpisał pięcioletni kontrakt z Betisem Sewilla. To miała być dla niego trampolina. Nowa liga, nowe wyzwanie, gigantyczna podwyżka (1,4 mln euro netto za sezon to trzy razy tyle, ile dostawał w Dortmundzie). Nic tylko grać i błyszczeć.
Na Ukrainie irytowali go żebracy
Zniszczyły go kontuzje. Już w listopadzie 2006 r. doznał pierwszego poważnego urazu prawego kolana. Poddał się operacji. W sumie - w czasie pobytu w Sewilli - przeszedł aż pięć zabiegów. Częściej trafiał na stół operacyjny niż do siatki (tylko trzy gole w 51 spotkaniach). Doszło do tego, że usłyszał od lekarzy brutalnie brzmiące słowa: - Hiszpańscy lekarze powiedzieli mi, że być może będą musieli mi amputować prawą nogę. Prawie ją straciłem - wspomina "Odo". Z zapaleniem stawu kolanowego poradzili sobie lekarze z Niemiec. - Gdy o tym dziś rozmawiamy, on ma szkliste oczy. Mówi: "Proszę, pogadajmy o czymś innym" - podkreśla żona piłkarza Suzan.
Piłkarz wrócił do ojczyzny, ale jego kariera przypominała zjazd po równi pochyłej. Podpisał kontrakt z II-ligową Alemannią Aachen, ale klub nie uratował się przed spadkiem. Później zaryzykował wyjazd na Ukrainę. Związał się umową z beniaminkiem Howerłą Użhorod. Wytrzymał tam raptem pół roku. - Na ulicy żebracy byli tak natarczywi, że moja żona i nasza córeczka po miesiącu wróciły do Niemiec. Gdy dziewczynka codziennie płacze i nie czuje się dobrze, nie możesz koncentrować się na futbolu - tłumaczył. W styczniu 2013 r. rozstał się z ukraińskim klubem, a osiem miesięcy później zakończył karierę. - Zdecydowałem z rodziną, że już nie zagram. Zdrowie jest na pierwszym miejscu. Nie chciałbym odbierać kiedyś córki ze szkoły, chodząc o kulach albo kuśtykając - podkreślał.
Próbował swoich sił w fachu trenerskim, najpierw jako asystent, a następnie jako pierwszy szkoleniowiec w niższych ligach. SC Verl, SC Herford, TuS Dornberg... Dla piłkarza, który w Niemczech wciąż nazywany jest "WM Held" ("Bohater mistrzostw świata"), nie było to spełnienie marzeń. Z pracy w ostatnim klubie zrezygnował w maju br.
[nextpage]
Kilka tygodni temu znów znalazł się na czołówkach gazet. Dostał się do trzeciej edycji "Promi Big Brother" - niemieckiego reality show z udziałem celebrytów, emitowanego w telewizji Sat. 1. Jego żona Suzan początkowo była w szoku. - Moja pierwsza reakcja brzmiała: "David, tego nie zrobisz". Ale on przekonywał, że poszukuje nowego wyzwania - mówiła żona 16-krotnego reprezentanta Niemiec.
Poszedł do "Big Brothera", bo był spłukany?
Nieco inne światło na tę sprawę rzucił koloński "Express". Nie jest tajemnicą, że wielu celebrytów pcha się do reality show, by podreperować finanse. Z informacji gazety wynika, że piłkarz ulokował duże pieniądze w nieruchomości, ale sytuacja wymknęła się spod jego kontroli. - Był prawie spłukany - pisał "Express". Za udział w "Promi Big Brotherze" Odonkor miał otrzymać od 90 do 95 tysięcy euro (nie był najdroższy; wokalista Nino de Angelo zażyczył sobie 105 tysięcy). Kusząca była także premia dla zwycięzcy programu, która wynosiła 100 tys. euro.
Nie wszystkim Odonkor w domu Wielkiego Brata się spodobał. Dziennikarze magazynu "11 Freunde" napisali ironiczny komentarz. "Uwolnić Odonkora! Reprezentant kraju, przez krótki czas bóg dośrodkowań, kiedyś prawie stracił nogę, a teraz tańczy jak małpka w telewizji dla najniższych klas społecznych. Nie możemy już tego znieść".
Odonkor został "uwolniony" dopiero po ostatnim odcinku. Po dwóch tygodniach opuścił kontener umieszczony w Kolonii, naszpikowany kamerami - w sumie aż 100 - jako zwycięzca. Pokonał 11 innych uczestników (w tym m.in. gwiazdę "Playboya" Sarah Nowak i tenisistę-skandalistę Daniela Koellerera). W finale zaś okazał się lepszy od piosenkarza Menowina Froehlicha. Na "Odo" zagłosowało 61% telewidzów.
- Trudno mi cokolwiek powiedzieć. Wybrały mnie Niemcy. Odjęło mi mowę. Mogę się tylko pokłonić - dukał Odonkor.
Welcome home. Einen Ehrenplatz für meine Siegestrophäe #promibigbrother #2015
Posted by David Odonkor on 30 sierpnia 2015
Czym ujął telewidzów? Szczerością. Naturalnością. Nie miał oporów, by publicznie zrobić striptiz. W jednym z odcinków otworzył się, opowiedział o przeżyciach z dzieciństwa. - Mój ojciec (pochodzi z Ghany - przyp. red.) odszedł z domu, gdy miałem sześć lat. Od tamtego momentu nie mamy kontaktu. Szacunek dla mojej matki, że to wszystko zniosła - powiedział. Jedna ze współlokatorek domu Wielkiego Brata, aktorka Desiree Nick nie potrafiła powstrzymać łez po tym wyznaniu byłego piłkarza.
Dżungla? Wykluczone. Ale taniec...
Odonkor także płakał. Miewał trudne momenty. Wielki Brat wezwał go do pokoju zwierzeń, a jego oczom ukazał się film od sześcioletniej córeczki Adriany, która miała za sobą debiut w roli uczennicy. - Kocham cię mocno. Mój pierwszy dzień w szkole był świetny. Ściskam kciuki za ciebie - mówiła. "Odo" długo nie mógł po tym dojść do siebie.
Co dalej po telewizyjnym sukcesie? Były reprezentant Niemiec wprawdzie nadal chciałby pracować w fachu trenerskim, ale przyznaje, że propozycje z branży medialnej pojawiają się nader często. - Oczywiście pozostanę przy sporcie, ale jakaś przygoda w telewizji nie byłaby zła - przyznał. Odrzuca jednak udział w innym reality show - "Dschungelcamp". Jego uczestnicy trafiają do dżungli w Australii, gdzie muszą stawiać czoła wielu wyzwaniom. Do tego programu trafili m.in. Ailton i Eike Immel, ale Odonkor stanowczo odmówił. - W żadnym wypadku - skwitował.
Co innego taniec. "Let's dance" to niemiecki odpowiednik "Tańca z Gwiazdami". Odonkor dostał już ofertę, ale jej nie przyjął, zasłaniając się problemami z kolanem. Ale kiedyś... - Muszę obejrzeć ten program - mówi, nie wykluczając startu w którejś z kolejnej edycji. Jedno jest pewne: nie byłby pierwszym triumfatorem-piłkarzem w tanecznym show. W czerwcu 2015 r. zwyciężył w nim Hans Sarpei, inny były futbolista (m.in. Wolfsburga i Bayeru Leverkusen).
#dziejesiewsporcie: świetna reklama z udziałem Neuera