- Mecze przeciwko reprezentacji Polski zawsze są dla mnie wyjątkowe. Rodzina na trybunach, polski i niemiecki hymn, kibice z obu krajów. Otoczka jest niesamowita, a emocje są wielkie i przed i po meczu. Polski z serca nie zamierzam wyrzucać. A w trakcie gry emocje są najmniejsze, bo wtedy człowiek się wyłącza i myśli tylko o zwycięstwie - powiedział "Super Expressowi" niemiecki piłkarz polskiego pochodzenia.
Piłkarz nie ukrywa, że przegrana w pierwszym meczu w Warszawie była dla nich nieprzyjemnym zaskoczeniem. - Chcemy się zrewanżować, bo tamta porażka nas zabolała. Polska miała tylko trzy czy cztery strzały, my dużo więcej, a skończyło się 2:0 dla Polski. No, ale szacunek, bo liczą się gole, a nie okazje. Tyle, że to my jesteśmy mistrzami świata i jak zagramy na sto procent naszych możliwości, to w piątek wygramy - zapowiedział.
W pierwszym meczu Podolski był najbliżej trafienia do bramki rywali, ale zaliczył poprzeczkę. - Jeśli teraz zagram i będę miał okazję, to strzelę bramkę, bo taka moja rola. Ale gestów radości z mojej strony nie będzie. Tak jak na Euro 2008, kiedy strzeliłem Polsce dwa gole, jednak ich nie świętowałem - zaznaczył urodzony w Gliwicach zawodnik, który z zasady nigdy nie demonstruje pozytywnych emocji po golach strzelonych reprezentacji Biało-Czerwonych.
Zobacz także: Jerzy Engel o Polakach w el. Euro 2016 i fenomenie Roberta Lewandowskiego