O pierwszej połowie starcia z KGHM Zagłębiem Lubin zawodnicy Górnika Zabrze chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Patrzący na poczynania swoich podopiecznych Leszek Ojrzyński z trudem opanowywał nerwy, a powodów do frustracji szkoleniowiec Trójkolorowych miał wiele. Zabrzanie prezentowali fatalny styl, brakowało im pomysłów na sforsowanie defensywy rywali, przez co nie stwarzali żadnego zagrożenia pod bramką strzeżoną przez Konrada Forenca.
[ad=rectangle]
W 37. minucie Leszek Ojrzyński zarzucił dwie "wędki". Boisko opuścili niewidoczni Dzikamai Gwaze i Szymon Skrzypczak, a ich miejsce zajęli Aleksander Kwiek i Maciej Korzym. - Trzeba było szybko podejmować ryzykowne decyzje. W 37. minucie doszło do dwóch zmian, bo drużyna musiała otrzymać impuls. To było ryzyko, bo byli to nowi zawodnicy, którzy mało z nami przebywali, później jeszcze trzeci nowy zawodnik się pokazał - powiedział szkoleniowiec Górnika.
Ślązacy w pierwszej połowie popełniali proste błędy w obronie, a oba gole stracili po stałych fragmentach gry. Najpierw bezpośrednim uderzeniem z rzutu wolnego Grzegorza Kasprzika pokonał Jakub Tosik, a następnie zbyt krótko wybitą piłkę z rzutu rożnego do siatki skierował Dorde Cotra. - Jest nad czym pracować, bo za łatwo tracimy bramki. W pierwszej połowie straciliśmy je po stałych fragmentach, a po wrzucie z autu mogliśmy przegrywać 0:3, ale Kasprzik obronił - przyznał Ojrzyński.
Zabrzanie muszą pracować nie tylko nad poprawą gry w defensywie. - W niektórych momentach brakuje nam charakteru, odpowiedzialności, komunikacji między sobą i agresywności. Jak to poprawimy, to możemy wygrać z każdym, ale żeby to zrobić to trzeba mieć siły, być zgraną drużyną. Jest nad czym pracować i w niedzielę się przekonamy jak będziemy grać. Niektórzy zawodnicy dali z siebie bardzo dużo i obawiam się o ich zdrowie. Ważne, że mamy ten jeden punkt, ale nadal jesteśmy czerwoną latarnią i oby to był kop i dobry zastrzyk na przyszłość - stwierdził trener Górnika.