Śląsk Wrocław był faworytem meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Piłkarze WKS-u w czterech poprzednich meczach byli niepokonani, a Górale w tym sezonie nie odnieśli jeszcze zwycięstwa. Spotkanie rozpoczęło się po myśli gospodarzy, którzy ruszyli do ataków, a wynik pojedynku otworzył Robert Pich, który wykorzystał świetne dogranie Flavio Paixao.
[ad=rectangle]
Wrocławianie dominowali w każdym elemencie gry. Podopieczni Tadeusz Pawłowski oddali aż 21 strzałów na bramkę Emilijusa Zubasa, ale nie zdołali ponownie pokonać Litwina. Bramkarz Podbeskidzia miał to, czego w sobotnie popołudnie brakowało wrocławianom - dużo szczęścia. Zubasa trzykrotnie przed stratą bramki uratowała poprzeczka. Do tego Litwin obronił rzut karny wykonywany przez Paixao.
O ile remis zadowalał piłkarzy z Bielska-Białej, o tyle zawodnicy Śląska Wrocław nie ukrywali rozczarowania osiągniętym rezultatem. - Mieliśmy dużo sytuacji, w tym rzut karny, ale nie wykorzystaliśmy go. Biorąc pod uwagę historię, to z Podbeskidziem często remisowaliśmy, teraz notujemy kolejny remis. Szkoda, że nie doliczamy do swojego dorobku trzech punktów, ale ten punkt na koniec sezonu może być bardzo cenny - powiedział Adam Kokoszka.
To właśnie po faulu obrońcy Śląska na Robercie Demjanie Górale doprowadzili do wyrównania. Jedenastkę pewnie wykorzystał Marek Sokołowski. Zespół z Dolnego Śląska robił wszystko, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. - Wolelibyśmy sobie doliczyć trzy punkty, ale punkt też trzeba szanować. Trochę brakowało skuteczności i szczęścia, bo trzykrotnie trafialiśmy w poprzeczkę. Na pewno lepsza atmosfera byłaby jakby było zwycięstwo - przyznał Kokoszka.