Pogoń Szczecin w pierwszej połowie zdominowała Podbeskidzie Bielsko-Biała i do szatni schodziła przy prowadzeniu 2:0. Jednak na początku drugiej części gry Portowcy stracili wszystko, co wypracowali w pierwszych 45 minutach. Górale szybko doprowadzili do wyrównania, ale ostatecznie to szczecinianie wyjechali spod Klimczoka z kompletem punktów.
[ad=rectangle]
Bohaterem Pogoni był Patryk Małecki, który po dłuższej przerwie wrócił do składu Portowców. "Mały" wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce i nie zawiódł trenera szczecińskiego zespołu. - Patryk Małecki powiedział mi kiedyś, że on nie przyjechał do Szczecina na ławce, tylko grać i wziąłem to pod uwagę - żartował po meczu w Bielsku-Białej Czesław Michniewicz.
Występ Małeckiego od pierwszej minuty w meczu z Góralami był niespodzianką, ale trener Portowców liczył na dobry występ "Małego". - Widziałem na ostatnich treningach, że Małecki ma błysk. Czasami ten jeden błysk na treningu powoduje, że ten zawodnik nam pomoże więcej. Tak było z Patrykiem, obserwowałem go na dwóch zajęciach i wiedziałem, że to będzie to - przyznał Michniewicz.
W 60. minucie Małego zdobył decydującego gola dla Pogoni Szczecin. Pomocnik Portowców wykorzystał błąd defensywy i pokonał Emilijusa Zubasa. Była to jego pierwsza bramka w Ekstraklasie od 9 sierpnia 2013 roku. - Patryk Małecki znalazł drogę do bramkę. Cieszę się bardzo, bo on wrócił po kolejnej przerwie, na treningu było widać, że jest świeższy od innych i stąd nasz pomysł, by zagrał od początku. Cieszę się, że przestanie się liczyć te minuty Patryka bez strzelonej bramki - ocenił Michniewicz.