Miedziowi zakończyli sen II-ligowca

Newspix / KRZYSZTOF CICHOMSKI / Na zdjęciu: Błękitni Starogard Gdański
Newspix / KRZYSZTOF CICHOMSKI / Na zdjęciu: Błękitni Starogard Gdański

- Zapowiadali, że nie przyjadą się położyć, tylko będą dążyć do zwycięstwa. Szanowali nas tak samo, jak my ich - powiedział po porażce z [tag=563]KGHM Zagłębiem Lubin[/tag] obrońca [tag=8781]Błękitnych Stargard Szczeciński[/tag].

- Zagłębie Lubin motorycznie, technicznie i taktycznie było lepiej poustawiane niż my. Biegaliśmy po boisku, ale nie dawaliśmy rady przeciwstawić się Zagłębiu. Chociaż prowadziliśmy 1:0 i 2:1 to nie daliśmy rady i przegraliśmy 2:4 - szczerze przyznał Tomasz Pustelnik. Nie usprawiedliwiał on porażki swojej drużyny wysoką temperaturą. Stargardzianie byli rewelacją w poprzedniej edycji Pucharu Polski pokonując m. in. Cracovię oraz Lecha Poznań. W środę natrafili jednak na rywala równie zdeterminowanego jak oni, który mimo przejściowych kłopotów konsekwentnie realizował swoje założenia nękając defensywę gospodarzy rajdami skrzydłowych oraz utrzymywaniem się przy piłce.
[ad=rectangle]
- Pogoda była równa dla wszystkich i nie miała wpływu na wynik. Zagłębie grało bardzo mądrze. Trochę nas przegoniło w pierwszej połowie. Piłka jest szybsza i gdy się za nią biega zawodnik bardziej się męczy. Dobrze to Zagłębie robiło, osłabiło nas i wygrało zasłużenie - dodał trener Krzysztof Kapuściński. - Uważam, że wygrała drużyna lepsza. Mieliśmy dzień krócej odpoczynku, bo graliśmy w sobotę. Myślę, że ten fakt oraz nasza podróż do Brzeska były widoczne. Mogę być zadowolony. Strzeliliśmy dwie bramki drużynie z Ekstraklasy. Przegraliśmy 2:4, ale w ostatnich pięciu minutach to my poszliśmy va banque. Tomasz Pustelnik przesunął się do napadu. Z tego mieliśmy jeszcze sytuację, bo na 3:3 fenomenalnie bramkarz wyciągnął strzał Kazimierowicza. Już widziałem piłkę w bramce i się cieszyłem, ale nie mieliśmy tego szczęścia - analizował szkoleniowiec stargardzkiej drużyny.

Scenariusz środowego meczu to nie był piękny sen niżej notowanej drużyny, lecz jedna z wielu typowych opowieści, gdy w krajowym pucharze spotykają się zespoły z różnych klas rozgrywkowych. Gospodarze mieli swoje chwile chwały, kiedy dwa razy prowadzenie dawał im Radosław Wiśniewski. Podczas ostatnich dwudziestu minut przeciwnik pokazał jednak swoją wyższość zdobywając trzy gole. Trener przyjezdnych, Piotr Stokowiec w osobliwy sposób sprostał wyzwaniu przekonując, że to Błękitni byli faworytem. - Nie dziwi mnie to, ponieważ wszystkie drużyny z Ekstraklasy, które tu przyjeżdżały były odprawiane z kwitkiem. My się nie stawialiśmy w roli faworyta, bo Zagłębie Lubin gra w Ekstraklasie, a my w II lidze - realnie ocenił sytuację waleczny defensor.

Mimo niekorzystnego rezultatu powody do dumy miał także Kapuściński. Ciekawostką był fakt, że na meczu pojawili się znanych goście, gdyż pojedynek obserwowali Michał Listkiewicz oraz Paweł Janas. - Gdy graliśmy z Lechem trener Skorża powiedział, że mecz z Błękitnymi będzie najważniejszy w sezonie. Teraz słyszę, że byliśmy faworytem. To też świadczy dobrze o Błękitnych. Dziękuję trenerowi za takie słowa. Nasza praca została doceniona. Z drużyny, która grała w niższych ligach zbudowaliśmy coś fajnego i mogliśmy zaistnieć też dzięki Pucharowi Polski - z optymizmem zakończył trener, który prowadził Błękitnych jeszcze w III lidze.

Źródło artykułu: