Jego zespół pokonał w środę II-ligowych Błękitnych Stargard Szczeciński 4:2, lecz musiał włożyć w to spotkanie spory wysiłek. W tropikalnych warunkach, przy wysokiej temperaturze istotny był fakt, że mecz zakończył się po upływie regulaminowych 90 minut. Dość łaskawy był nawet arbiter prowadzący pojedynek 1/16 Pucharu Polski. Doliczył tylko dwie minuty mimo kompletu zmian oraz przerwy na uzupełnienie płynów.
[ad=rectangle]
- Jedna niepodważalna i najistotniejsza rzecz - wygraliśmy bez dogrywki i awansowaliśmy dalej. Brawa dla gospodarzy za to, jak się zaprezentowali. Potrafili strzelić nam dwie bramki. Myślę, że awans by wam splendoru nie przyniósł, bo cała Polska czeka na to, kto odpadnie, a nie przejdzie dalej. Wszyscy czekali, czy Zagłębie odpadnie. Widać takie czasy, że wszyscy patrzą komu nie wyjdzie - w swoim stylu stwierdził Piotr Stokowiec.
- Cieszę się z awansu. Mecz miał parę faz. W drugiej połowie już dominowaliśmy i strzeliliśmy cztery bramki. Szukamy optymalnego składu. W piątek gramy ważny mecz z Lechem Poznań. Trochę niektórych oszczędziliśmy, dostali szansę następni. Jeszcze jesteśmy na etapie szukania stabilizacji, optymalnego ustawienia. Dlatego też różne wahania gry moich zawodników - dodał.
Początek sezonu to dla beniaminka Ekstraklasy huśtawka nastrojów. Praktycznie każdy mecz KGHM Zagłębie Lubin rozpoczyna z deficytem bramkowym, który nie zawsze udaje się odrobić. W Stargardzie Szczecińskim goście zareagowali właściwie. - Pierwsza połowa nie była taka, jak byśmy chcieli. To nie jest dla mnie problem, można to łatwo skorygować i zamierzam to uczynić w kolejnych meczach. Poszliśmy trochę va banque mieszając w składzie. Eryk Sobków rocznik 97 świetnie się zaprezentował. Strzelił dwie bramki. Warto szukać, nadstawiać karku za nich. Myślę, że to się spłaca. Dziękuję za dobry mecz, niezłe boisko i szczęśliwy dla nas koniec - przyznał Stokowiec.
KGHM Zagłębie to pierwszy zespół z Ekstraklasy, który zwyciężył na stadionie przy Ceglanej. Zapytaliśmy, zatem trenera, czy jest dumny z tego faktu. Dość niespodziewanie szkoleniowiec Miedziowych wskazał Błękitnych, jako faworyta środowej konfrontacji. - Cieszę się, że się podnieśliśmy. To nie jest łatwa sytuacja, gdy przegrywa się dwa razy u faworyta, bo pogromca drużyn z Ekstraklasy i półfinalista Pucharu Polski. My w tamtej edycji nie zaszliśmy tak wysoko. Cieszę się, że drużyna pokazała charakter, bo można upadać, ale ważniejsze jak się wstaje. To dobrze rokuje na przyszłość - stwierdził. Rok temu lubinianie odpadli z II-ligowym Zniczem Pruszków.
W kolejnej rundzie ekipa z Dolnego Śląska zmierzy się z wygranym z pary Jagiellonia Białystok - Pogoń Szczecin. Na Pomorzu Zachodnim bardzo liczono na derbową rywalizację, lecz po pokonaniu Błękitnych to trener przyjezdnych mógł zastanawiać się z kim zagra. - Nie ma to znaczenia, bo można się oszukać. Dbamy o rozwój drużyny. Niech wygrywa najlepszy - skomentował krótko Piotr Stokowiec.
Rzeczywiście, istotniejszy w obecnej sytuacji jest kolejny rywal, lecz w Ekstraklasie. Do Lubina w piątek przyjedzie mistrz Polski. W związku z napiętym terminarzem pucharowy pojedynek musiał odbyć się we wtorek. Zarówno KGHM Zagłębie, jak i Kolejorz mają niewiele czasu, by przygotować się na ligowy mecz o sześć punktów. - Z ostatniego spotkania grało tylko kilku zawodników w podstawowym składzie. Myślimy o Lechu Poznań. Mamy swoje priorytety, ale najważniejsze było zwycięstwo tutaj i uważam, że zrobiliśmy to w niezłym stylu mimo słabszego początku. Liga stawia przed nami wysokie wymagania. Trzeba pamiętać, że jesteśmy beniaminkiem. Ta drużyna ogrywa się i krzepnie. Szukamy optymalnego ustawienia i formy u zawodników. Jeżeli to się stanie będziemy jeszcze groźniejsi - zapewnił trener Miedziowych.