Takuya Murayama pojawił się w jedenastce Pogoni Szczecin pierwszy raz w sezonie. Dotychczas na skrzydłach u Czesława Michniewicza występowali Karol Danielak oraz Mateusz Lewandowski, ale ich ostatni mecz był jałowy, więc nadszedł czas na zmiany.
[ad=rectangle]
- Postawiliśmy na duet Murayama - Przybecki. Pierwszy jest nieobliczalny, a drugi bardzo szybki. Wiedzieliśmy, że Górnik Łęczna nie będzie szaleńczo atakować, tak więc mogliśmy postawić na nich. Są znacznie bardziej ofensywnie usposobieni niż defensywnie. To sprawia trochę problemów bocznym obrońcom - tłumaczył Michniewicz swoje decyzje personalne przed spotkaniem z Górnikiem Łęczna.
Murayama był najważniejszym aktorem widowiska. Zapracował na takie miano w 34. minucie, gdy bezczelnie przechwycił ręką podanie Macieja Szmatiuka do Sergiusza Prusaka, a po chwili skierował piłkę do bramki. Zawody prowadził Mariusz Złotek i pierwotnie uznał gola. Ani on, ani jego asystent nie zobaczyli ewidentnego złamania przepisów piłkarskich.
Rozpoczęło się zamieszanie, łęcznianie rozpoczęli głośne protesty. Złotek po konsultacjach z liniowym oraz technicznym uniknął kompromitacji. Odwołał swoją decyzję i pokazał żółtą kartkę Murayamie. Pogoń do końca meczu nie zdobyła upragnionego gola i mecz skończył się bezbramkowym remisem.
- Mam do niego trochę pretensji, ponieważ zamiast ręką mógł zagrać głową. Na pewno porozmawiam z nim o tej sytuacji, bo takie zachowania nie mogą się zdarzać - stwierdził stanowczo Michniewicz. Japończyk może też ponownie odpocząć od jedenastki Pogoni. Nie dość, że nie pokazał nic specjalnego piłkarsko, to jeszcze naraził drużynę na śmieszność.
- Na żywo nie widziałem czy była ręka. Stałem w takim miejscu boiska. Myślałem, że dostał piłką w głowę i to była taka przypadkowa sytuacja. Trzeba było grać dalej. Jeśli była ręka, to dobrze, że sędzia nie uznał gola, bo w tej lidze kontrowersyjne gole nie są wskazane - powiedział Mateusz Matras, a bramkarz Pogoni Szczecin - Dawid Kudła zwrócił uwagę na jeszcze jeden element - sędzia powinien od razu wyłapać ewidentną rękę.
- Ostateczna decyzja była słuszna, ale ja chciałbym zapytać dlaczego to tak długo trwało. Ktoś podpowiedział sędziemu i dopiero to zweryfikował. Chyba nie tak to powinno wyglądać - dodał Kudła.