Artur Długosz: W pierwszej połowie meczu z beniaminkiem z Niecieczy przypominało to trochę bicie głową w mur. Termalica strasznie cofnęła się do defensywy, praktycznie nie wychodziła z własnej połowy, a wy w jakiś sposób staraliście się przedostać w ich obręb pola karnego.
Tomasz Hołota: - Mieliśmy bardzo dużą przewagę. Można powiedzieć, że Termalica postawiła autobus. Męczyliśmy się, jak ich ukłuć. Udało się w końcówce pierwszej połowy. Do tego cały czas dążyliśmy, tylko brakowało tego ostatniego podania i wykorzystania sytuacji. Na pewno nie często się gra takie mecze, bo wcześniej rywalizowaliśmy z lepszymi drużynami, które nas atakowały. Tym razem Termalica przyjechała ewidentnie się bronić i musieliśmy zaprezentować się inaczej, przestawić się. Zwyciężyliśmy 2:0. Myślę, że nie jest to zły wynik.
[ad=rectangle]
Pierwsze zwycięstwo i przełamanie.
- Zgadza się. Mieliśmy sześć ciężkich meczów, które zagraliśmy w niepełny miesiąc. Na pewno to było czuć. Mieliśmy pierwszy pełny tydzień, który przepracowaliśmy. Wydaje mi się, że z meczu na mecz będziemy wyglądać coraz lepiej i będziemy mieli czas na trenowanie oraz na to, aby poprawić naszą grę.
Trener Pawłowski mówił, że potrzebował takiego tygodnia pracy z wami. To naprawdę miało taki duży wpływ na to, jak wyglądaliście i jak poprawiliście swoją formę czy przygotowania fizyczne?
- Wydaje mi się, że tak. Paru zawodników odczuwało to duże natężenie meczów, bo graliśmy co trzy dni, byliśmy w rozjazdach. Na pewno to było czuć i potrzebowaliśmy takiego tygodnia regeneracyjnego, żeby dojść do siebie. Jak widać zadziałało, wygraliśmy mecz i z tego się cieszymy. Teraz mamy następne spotkanie też u siebie i będziemy znowu chcieli zdobyć komplet punktów.
Tak paradoksalnie, te europejskie puchary można traktować jak dobre przetarcie przed sezonem?
- Będzie to procentować w przyszłości. Na pewno zebraliśmy cenne doświadczenie, zagraliśmy z dobrymi drużynami. Szkoda, że odpadliśmy, bo na pewno nie byliśmy dużo gorsi. Zabrakło szczegółów i tego doświadczenia w pucharach. To jednak będzie procentować w rozgrywkach ligowych. Miejmy nadzieję, że w tym sezonie znowu wywalczymy miejsce premiujące grą w pucharach i zajdziemy jeszcze dalej.
Jak teraz niedawno rozgrywano mecze kolejnej rundy eliminacji Ligi Europy przeszła przez myśl gorycz porażki w Goeteborgu? Popełniliście dwa proste błędy i się posypało...
- Jest niedosyt. Zabrakło naprawdę niewiele. Jak analizowaliśmy te mecze, to były niewielkie szczegóły. Tym bardziej szkoda, ale tak jak mówię - wyciągniemy wnioski i to będzie procentować w dalszym czasie. Mam nadzieję, że będziemy zbierać dalsze doświadczenie i będziemy coraz lepiej grać.
Już co do Twojej osoby, znacznie w drużynie zwiększyła się rywalizacja na Twojej pozycji. Nie jest już tak, jak w poprzednim sezonie, kiedy praktycznie byłeś pewniakiem do miejsca w składzie.
- To jest potrzebne drużynie. Na razie się cieszę, że zagrałem w siedmiu meczach od pierwszej do ostatniej minuty. Cieszę się, że trener na mnie stawia i gram w wyjściowym składzie. Rywalizacja jest zawsze potrzebna. Tym bardziej cieszy, że mamy tak wyrównaną kadrę i nikt nie może być pewien tego miejsca w składzie i każdy musi udowadniać w tygodniu na treningu, że jemu się należy gra w wyjściowej jedenastce. To na pewno będzie procentować. Każdy w przeciągu całego sezonu na pewno zagra, każdy usiądzie na ławce. Tak jest w tych najmocniejszych klubach i jest teraz u nas. Myślę, że będzie dla nas na plus.
Taką wisienką na torcie mogła być bramka, bo po Twoim uderzeniu w meczu z Termaliką piłka odbiła się od poprzeczki.
- Raz strzeliłem w poprzeczkę, a za drugim razem piłka leciała w bramkę, ale została zablokowana. Tego brakowało w poprzednim sezonie jak występowałem na środku pomocy - tych strzałów, znalezienia się w dogodnej pozycji do oddania uderzenia. Teraz próbuję, parę strzałów oddałem, ale jeszcze nie ma tego wykończenia. Może brakuje też trochę szczęścia, bo z Termaliką było naprawdę blisko. Będę próbował w następnym meczach i mam nadzieję, ze coś wpadnie.