Nasza grupa eliminacyjna na mundial w 2018 roku ma jedną wielką gwiazdę - Roberta Lewandowskiego, Polaka. Co z tego, skoro w wyjazdowych meczach zamiast pięknie uderzyć z woleja, trzeba będzie umieć dyskretnie uderzyć z łokcia.
Uniknęliśmy Anglii, nie zagramy z Niemcami, nie zmierzymy obecnej wartości Włochów i Hiszpanów. Pierwszy raz od dawna los nie przydzielił nam też nikogo z grupy drużyn przeczących populistycznej teorii o tym, że w Europie nie ma już słabych drużyn. Jak będzie źle, to nie pocieszymy się nawet 10:0 z San Marino.
[ad=rectangle]
Poza Danią, która od lat zalicza się do drużyn, które na wielkie imprezy potrafi awansować, ale tam nie jest już w stanie niczego zdziałać, o mundial w Rosji zagramy z rywalami traktowanymi dotychczas, jako egzotyczni.
Z dwoma z nich mierzyliśmy się w kwalifikacjach do Euro 2008 za Leo Beenhakkera. W Kazachstanie udało nam się wygrać raptem 1:0, w rewanżu w Warszawie hat-trick Euzebiusza Smolarka padł dopiero po trwającej kilkanaście minut awarii oświetlenia. Z Armenią u siebie wymęczyliśmy 1:0, by w Erewanie przegrać 0:1 po meczu rozgrywanym w takim upale, że trudno było oddychać.
Nie spodziewajmy się po tych eliminacjach niczego pięknego, to nie będzie sexy-futbol, będzie raczej, jak mawiał kiedyś pewien piłkarz – mało ekskluzywnie. Będzie krew i trzeszczenie kości, będzie dziko na trybunach, a na boisku będzie gorąco i wilgotno. Nie bez przyczyny Bogusław Leśnodorski cieszył się ostatnio, że Legia zagra o Ligę Europejską z drużyną z Albanii, a nie z Czarnogóry. Wszyscy pamiętamy zresztą mecz w Podgoricy za kadencji Waldemara Fornalika, kiedy petardy hukowe zmusiły Przemysława Tytonia prosić sędziego o zakończenie spotkania już w siódmej minucie. Sędzia nie przerwał zawodów, a Polska kończyła w dziesiątkę i nie potrafiła wygrać. Nie wygraliśmy z Czarnogórą także w Warszawie.
Analizując skład nawet losowanych z pierwszego koszyka Rumunów naprawdę nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów. Co prawda turniej rozgrywany będzie dopiero za trzy lata, kiedy taki Kuba Błaszczykowski będzie podpisywał już ostatni pewnie kontrakt w karierze, ale ostatnio czas działa na naszą korzyść i młodsze pokolenie – z Grzegorzem Krychowiakiem czy mimo wszystko Wojciechem Szczęsnym, pozwala wierzyć w to, że do Rosji możemy pojechać całkiem silną ekipą. Temu młodszemu pokoleniu nie może jednak zabraknąć doświadczenia w eliminacjach, kiedy w trudnych meczach wyjazdowych trzeba będzie po prostu wziąć się z przeciwnikiem za bary.
Ten awans wywalczymy nie musząc pokonywać potęg, nie będzie kolejnego Wembley, chociaż prezes Zbigniew Boniek ochoczo i dość urlopowo tweetował życząc Polakom w grupie Anglii, Włoch i kogoś tam jeszcze kilka godzin przed losowaniem. A później liczył na to, że po jego zakończeniu będzie pokaz walki Władimira Putina z niedźwiedziem. Hasła o bojkocie losowania znakomicie wychodzą z Sycylii, jeśli prezes i PZPN uważa, że trzeba bojkotować, to najlepiej z przytupem – zbojkotujmy eliminacje, zwłaszcza po tak szczęśliwym losowaniu. Albo jeszcze lepiej, wygrajmy je i nie pojedźmy na mundial.
[b]Michał Kołodziejczyk
Po bandzie: futbol gaelicki
[/b]