Tego nikt się nie spodziewał - Portugalczycy, którzy w trzech meczach fazy grupowej zdobyli zaledwie dwa gole, aż pięć razy pokonali Marca-Andre ter Stegena w półfinale! Niemcy, jeden z głównych faworytów do triumfu, zostali upokorzeni i kibice o porażce 0:5 z pewnością będą pamiętać dłużej aniżeli o rozczarowującym i słabym występie Anglików, choć ci nie wyszli nawet z grupy.
[ad=rectangle]
- Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że tak może potoczyć się półfinał mistrzostw Europy. Nie uwierzyłbym, że możemy osiągnąć taki wynik. To była lekcja, której nie sposób wytłumaczyć. Wszyscy piłkarze zagrali znacznie poniżej oczekiwań - kręcił z niedowierzaniem głową prezydent niemieckiej federacji Wolfgang Niersbach. - To bardzo, bardzo przykre i czujemy się fatalnie. Jeśli jednak mam podsumować dwa ostatnie lata, to uważam, że były one pozytywne - stwierdził selekcjoner Horst Hrubesch.
Kto ponosi odpowiedzialność za klęskę? - Gdyby każdy z nas dał z siebie wszystko, na pewno nie przegralibyśmy aż 0:5. Wszyscy muszą się zapytać, czy grali na maksimum możliwości - powiedział nowy nabytek Bayernu Joshua Kimmich. - Każdy piłkarz powinien się zastanowić, czy jego przygotowania do meczu były w pełni profesjonalne - stwierdził Matthias Ginter, rzucając cień oskarżenia na kolegów z drużyny narodowej.
Jak spekuluje Bild, Ginter miał pretensje przede wszystkim o postawę Emrego Cana, choć nie wiadomo, czym zawinił pomocnik. - Przed meczem myślałem, że jestem kimś, ale zostałem bardzo szybko sprowadzony na ziemię. Wszyscy jesteśmy młodymi chłopakami i kiedy otrzymujemy pochwałę, myślimy, że coś znaczymy. Nie mam pojęcia, co się wydarzyło, jednak myślę, że najważniejsze, by po spotkaniu, nawet wysoko przegranym, móc spojrzeć z czystym sumieniem w lustro. My być może zbyt lekko podeszliśmy do tego wszystkiego - skomentował pomocnik Liverpoolu FC.
Wśród pokonanych zawiódł nie tylko Can. Koszmarnie w pierwszej połowie grał Johannes Geis, za którego Schalke 04 zapłaciło aż 12 mln euro. Rozczarował ulubieniec selekcjonera Amin Younes, na którego konsekwentnie stawiał selekcjoner, równocześnie pozostawiając na ławce często podstawowego zawodnika VfL Wolfsburg Maximiliana Arnolda. - Kompletnie tego nie rozumiem. Maxi mógłby odgrywać ważną rolę, tymczasem w ogóle nie gra - krytykował jeszcze przed półfinałem trener Wilków Dieter Hecking.