Ryszard Tarasiewicz: Nie muszę tłumaczyć zawodnikom, jak ważny mecz przed nami

Szkoleniowiec Korony przekonuje, że każdy w jego zespole zdaje sobie sprawę z wagi piątkowego spotkania. Najbliższy mecz zadecyduje o tym, w której lidze w przyszłym sezonie zagrają kielczanie.

We wtorek w Bełchatowie Złocisto-krwiści po trudnym i emocjonującym boju zremisowali 2:2 z miejscowym PGE GKS-em. Spotkanie to miało kilka zwrotów akcji. Goście po pierwszej połowie prowadzili 1:0, ale w 90. minucie przerywali 1:2. Ostatecznie podzielili się z Brunatnymi punktami, przyczyniając się do spadku z ligi podopiecznych Kamila Kieresia. Przyjezdnym remis pozwolił pozostać przed ostatnią serią spotkań na bezpiecznym miejscu w tabeli, ale ich los wciąż jest niepewny.
[ad=rectangle]
- Wiedzieliśmy i mówiłem to bez cienia kurtuazji czy zapobiegliwości, że ostatni wynik GKS-u wcale nie oddawał przebiegu meczu. We wtorek Bełchatowianie cały czas myśleli o zwycięstwie i przy dwóch kolejnych wygranych meczach na koniec mogli utrzymać się w lidze - zaznaczył Ryszard Tarasiewicz, podkreślając, że jego zespół mierzyć musiał się z bardzo groźnym i zdeterminowanym rywalem.

Opiekun kielczan miał swój pomysł na mecz z PGE GKS-em, ale nie udało się go w pełni zrealizować. - Powiedziałem przed meczem zawodnikom, że dopóki rezultat będzie niekorzystny dla Bełchatowa, a taki był do 90. minuty, trzeba zagrać spokojnie, z większym wyrachowaniem, tym bardziej, że bełchatowianie chyba na ostatnie dziesięć minut przeszli na grę trzema obrońcami. Nie można w takiej sytuacji uprawiać "partyzantki", bo przy odrobinie spokojniejszego, dokładniejszego dogrania, w sytuacji gdy to my mieliśmy więcej klarownych sytuacji, moglibyśmy strzelić bramkę na 2:1. Tak się jednak nie stało - przyznał.

Bramka Kapo zdobyta w doliczonym czasie gry w Bełchatowie sprawiła, że wśród walczących wciąż o ligowy byt zespołów w najlepszej sytuacji jest właśnie Korona
Bramka Kapo zdobyta w doliczonym czasie gry w Bełchatowie sprawiła, że wśród walczących wciąż o ligowy byt zespołów w najlepszej sytuacji jest właśnie Korona

Piłkarze Korony w ostatniej serii spotkań zmierzą się na własnym terenie z bezpiecznym już Podbeskidziem Bielsko-Biała. Złocisto-krwiści w przypadku zwycięstwa z teoretycznie niewalczącym już o nic rywalem pozostaną w T-Mobile Ekstraklasie na kolejny rok. W innym przypadku o dalszych losach kielczan zadecydują wyniki równolegle rozgrywanych meczów w Łęcznej i Chorzowie, gdzie w korespondencyjnym pojedynku z Koroną o utrzymanie walczyć będą: Górnik (grający ze zdegradowanym PGE GKS-em) i Zawisza (mierzący się ze spokojnym już Ruchem). Korona ma nad ekipami z Łęcznej i Bydgoszczy punkt przewagi. Ktoś z tej trójki w piątek pożegna się z ligową elitą.

- Powtórzę to, co powiedziałem przed kamerami: dom się spalił, ale uratowaliśmy meble. W piątek gramy bardzo ważny mecz. Zawodnicy doskonale o tym wiedzą. Nie muszę im o tym mówić. Każdy siłą rzeczy prędzej czy później spojrzy w tabelę, więc nie ma potrzeby o tym wspominać. Po co powtarzać, że to najważniejszy mecz, że teraz albo nigdy? Od praktycznie samego początku gramy na styku. Dziewiąte miejsce po 30. kolejkach rundy zasadniczej nie gwarantuje utrzymania. Taki jest przepis i trzeba to zaakceptować - podkreślił Tarasiewicz.

Źródło artykułu: