W kwietniu zarząd PZPN jednogłośnie przyjął obowiązujący w dwóch poprzednich sezonach regulamin rozgrywek ekstraklasy na sezon 2015/2016 i kolejne. Zapis ten oznacza, że uchwała obowiązuje bezterminowo aż do czasu jej zmiany lub uchylenia.
[ad=rectangle]
Oznacza to, że podobnie jak w sezonie 2013/2014 i w bieżącej edycji rozgrywki T-ME będą się odbywać dwustopniowo: w 30 kolejkach sezonu zasadniczego, po których uczestnicy zostaną podzieleni na grupę mistrzowską oraz spadkową, a ich dorobek punktowy zostanie zmniejszony o połowę. W fazie finałowej rozegranych zostanie 7 kolejek, po których poznamy mistrza Polski, uczestników Ligi Europy oraz spadkowiczów.
Reforma T-Mobile Ekstraklasy i system rozgrywek ma jednak swoich przeciwników. - W dalszym ciągu będę to krytykował - "spółkowanie punktami" i granie tylko siedmiu spotkań. To nie ma wspólnego z fair-play. Tak, reforma ligi jest kapitalna, ale powinno być zachowanie zdobyczy punktowej po 30-stu spotkaniach i czternaście meczów. Dla mnie tłumaczenie, że nie ma terminów, to proszę spojrzeć, jak grają inne ligi. Dla 44 spotkań zawsze się musi znaleźć miejsce, bo czołowi piłkarze w Europie grają po 80, 90 spotkań w roku - mówi Jan Tomaszewski.
W podobnym tonie wypowiada się Bartosz Iwan z Górnika Zabrze. - Mam takie zdanie na temat tej reformy - nie podoba mi się ona. Powróciłbym to tego, gdzie rozgrywamy albo trzydzieści meczów, albo powiększamy ligę o dwie drużyny - mówił zawodnik po jednym z meczów.
Czy dobrym rozwiązaniem byłoby powiększenie ligi o kolejne drużyny? - Będzie przepaść. Kogo będzie interesował mecz Lecha, Legii, Wisły, tych lepszych drużyn z tymi ostatnimi? Będzie to jakaś taka męczarnia. Dla mnie ta reforma jest doskonała, tyle tylko, że brak mi siedmiu spotkań i rezygnacji z podziału punktów - stwierdza jednak Tomaszewski.
Jak zatem oceniać obecną formułę rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy?