Bramkarz Górnika Zabrze żyje porażką z Lechią Gdańsk sprzed lat. "Nie potrafiłem tego zrozumieć"

Górnik Zabrze w kolejnym starciu w grupie mistrzowskiej podejmie Lechię Gdańsk. Bramki śląskiej drużyny strzegł będzie najpewniej Grzegorz Kasprzik, który ma z ekipą z Trójmiasta przykre wspomnienia.

Pojedynek z Lechią Gdańsk będzie dla Górnika Zabrze okazją, by udowodnić, że aspiracje do walki o czołówkę tabeli nie są na wyrost. Śląska drużyna nie wygrała z gdańszczanami od pięciu spotkań, ale z drugiej strony notuje dziś passę siedmiu spotkań bez porażki przy Roosevelta i serię trzech domowych zwycięstw z rzędu zarazem.

Podopieczni Józefa Dankowskiego i Roberta Warzychy do meczu przystąpią bez większych osłabień. Miejsce między słupkami znów zajmie zapewne Grzegorz Kasprzik, który pierwszy występ w tym sezonie zaliczył przeciwko Pogoni Szczecin, ale wykazać się umiejętnościami nie miał okazji, bo Portowcy nie oddali ani jednego celnego strzału na jego bramkę.
[ad=rectangle]
- Cieszy zwycięstwo z Pogonią, a mnie osobiście najwięcej satysfakcji daje to, że zagrałem na zero z tyłu. Trzeba jednak przyznać, że pracy w bramce zbyt wiele w tym meczu nie było - przyznaje Kasprzik.

Doświadczony golkiper przed meczem z Lechią jest pozytywnie naładowany. - Czekałem długo na tę szansę i możliwość ponownego występu w T-Mobile Ekstraklasie w barwach Górnika. Czekałem, czekałem i się doczekałem. Tej sytuacji nie traktuję jednak jako ostatniej szansy. Skupiam się po prostu na tym, by wyjść na mecz i bronić jak najlepiej. By pomagać kolegom w wygrywaniu meczów - wskazuje 31-latek.

Grzegorz Kasprzik przed meczem z Lechią Gdańsk jest mocno naładowany
Grzegorz Kasprzik przed meczem z Lechią Gdańsk jest mocno naładowany

Górnik w górnej "ósemce" walczy o miejsce w czołówce tabeli. W Zabrzu po cichu marzą, że uda się awansować do europejskich pucharów. - Gra w Europie to wyróżnienie dla klubu, drużyny i kibiców. Cieszylibyśmy się bardzo, gdyby udało się awansować do europejskich pucharów. Od dłuższego już czasu ich w Zabrzu nie było. Jeśli będziemy punkty, to szansa na puchary jest zawsze - przekonuje "Kapel".

Batalia z Lechią Kasprzikowi przypomina pamiętny mecz w Gliwicach, którego długo nie umiał przegryźć. - Pamiętam mecz z Lechią sprzed jakichś sześciu lat, jeszcze w barwach Piasta. W ostatniej kolejce, graliśmy z nimi na swoim boisku i przegraliśmy 0:2. Przeżywałem ten mecz bardzo mocno, także dlatego, że w ostatecznym rozrachunku Lechia się utrzymała, a spadł Górnik. Jestem wychowankiem i temu klubowi od zawsze kibicowałem. Kibice Piasta cieszyli się z każdej straconej przez swój zespół bramki. Do dziś nie mogę tego zrozumieć - puentuje gracz drużyny z Roosevelta.

Komentarze (0)