Łukasz Madej: Ta porażka niczego nie zmienia

[tag=559]Górnik Zabrze[/tag] nie zdołał wywieść ze Szczecina jakichkolwiek punktów, czym skomplikował swoją sytuację w tabeli. - Świat się nie kończy. Wszystko wciąż jest w naszych nogach - przekonuje Łukasz Madej.

Sobotni pojedynek dla obydwu drużyn był spotkaniem o sześć punktów. Podopieczni Czesława Michniewicza, aby liczyć się jeszcze w walce o grupę mistrzowską, musieli zdobyć na własnym boisku komplet punktów. Z identycznym planem do Szczecina przyjechali również piłkarze z Zabrza, dla których zgarnięcie kompletu oczek było bezpośrednią przepustką do górnej ósemki.
[ad=rectangle]
- Plan przed tym meczem był oczywisty. Chcieliśmy wygrać z Pogonią i mieć już zapewnioną grę w grupie mistrzowskiej. Remis jednak też by nas satysfakcjonował, bo pozwalał utrzymać bezpieczną przewagę nad naszym sobotnim rywalem - analizował sytuację w tabeli pomocnik Górnika Zabrze, Łukasz Madej.

W pierwszych minutach pojedynku wydawało się, że bliżej zrealizowania swojego celu są piłkarze z Zabrza. Podopieczni Józefa Dankowskiego starali się prowadzić grę, częściej utrzymywali się przy piłce i kilkukrotnie sprawdzili formę bramkarza gospodarzy, Radosława Janukiewicza. W ostatnich sekundach pierwszej połowy prowadzenie niespodziewanie objęli jednak Portowcy.

- Nie możemy popełniać takich błędów. Przez całą pierwszą połowę byliśmy zespołem lepszym, a potem tracimy bramkę do szatni, która podcina nam skrzydła. Ta bramka tak naprawdę ustawiła Pogoni mecz. Gdybyśmy do szatni schodzili przy stanie 0:0, końcowy rezultat mógł być zupełnie inny - tłumaczy Madej.

Na drugą połowę obydwa zespoły wyszły zupełnie odmienione. Goście z Zabrza wyraźnie stracili zapał do gry i oddali rywalowi inicjatywę. Pogoń natomiast z większym animuszem ruszyła na rywala, czego rezultatem było trafienie w wykonaniu Łukasza Zwolińskiego.

- W szatni rozmawialiśmy o tym, że musimy zagrać jeszcze bardziej ofensywnie, jeżeli chcemy wywieść ze Szczecina komplet punktów. Odkryliśmy się, a rywale skrzętnie to wykorzystali. Po stracie drugiej bramki nasza sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała. Ciężko było wtedy wierzyć, że korzystny rezultat jest w naszym zasięgu - opowiada pomocnik Górnika.

Porażka w Szczecinie nie zepsuła Łukaszowi Madejowi nastroju.
Porażka w Szczecinie nie zepsuła Łukaszowi Madejowi nastroju.

Odrobinę nadziei w serca kibiców z Zabrza wlał kwadrans przez końcem meczu Mariusz Magiera, który przepięknym strzałem z rzutu wolnego nie dał żadnych szans bramkarzowi Pogoni. Radość podopiecznych Józefa Dankowskiego nie trwała jednak długo. Trzy minuty później z powodu czerwonej kartki boisko opuścić musiał bowiem Błażej Augustyn, a w końcowych sekundach Maksymilian Rogalski strzałem w okienko pozbawił rywala nadziei na jakąkolwiek zdobycz punktową.

- Ostatnie minuty to sinusoida nastrojów. Po strzelonej bramce poczuliśmy krew bo wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie jeszcze powalczyć z Pogonią. Chwilę później straciliśmy jednak Błażeja i cały plan się posypał - tłumaczy Madej.

Po porażce z Pogonią sytuacja Górnika w tabeli mocno się skomplikowała. Niekorzystne rozstrzygnięcia w niedzielnych spotkaniach mogą bowiem spowodować, że zabrzanie wypadną z górnej ósemki. Co więcej, nawet wygrana w ostatniej kolejce z Zawiszą Bydgoszcz może nie wystarczyć do zagwarantowania sobie miejsca w grupie mistrzowskiej. Łukasz Madej nie zamierza jednak popadać w dramatyczny ton.

- Dzisiejsza porażka niczego nie zmieniła. Wciąż wszystko jest w naszych nogach. Jeżeli w środę wygramy z Zawiszą, to jestem przekonany, że znajdziemy się w grupie mistrzowskiej. Rywale z Bydgoszczy złapali ostatnio zadyszkę i musimy to wykorzystać.

Która z drużyn walczących o górną ósemkę będzie w takim razie musiała obejść się smakiem i skupić wyłącznie na walce o utrzymanie? Pomocnik Górnika Zabrze jednoznacznie wskazuje na… Pogoń Szczecin.

- Pogoń ma zdecydowanie najtrudniejszą sytuację. W ostatniej kolejce jadą bowiem do Warszawy. Nie wierzę, że na Legii zdołają wygrać czwarty mecz z rzędu. Utrata trzech punktów w ostatniej kolejce może ich słono kosztować - zakończył.

Źródło artykułu: